10.

191 16 32
                                    

– Nie ma, kurwa, takiej opcji – wysyczał i spojrzał twardo w moje oczy.

– Max, wiem, że to źle wygląda ale zrozum, tu nie chodzi o niego – położyłam swoje ręce na jego szyi i zajrzałam głęboko w brązowe oczy.

Wiedziałam, że skoro tutaj jest i widział już Williama na własne oczy to teraz będę musiała jakoś go przekonać.

– Jak to nie chodzi o niego? – krzyknął i wskazał w stronę Williama opartego o drzwi wejściowe – To morderca. Nie pamiętasz do jakiego stanu cię doprowadził?

– Pamiętam i to zbyt dobrze – odrzekłam, kładąc nacisk na każde słowo – Nienawidzę go.

– To po co to robisz? – zapytał i dyskretnie ułożył swoje ręce na mojej talii – Nie możesz się w to mieszać. Wiesz, że to źle się skończy.

Spojrzałam w stronę Williama i Jack'a.

Rudowłosy zestresowany stąpał z nogi na nogę i patrzył na mnie niepewnie, ale z zaufaniem, natomiast William nawet nie zorientował się, że się odwróciłam.

Jego nieobecny wzrok był całkowicie skoncentrowany na Max'ie.

– Max, sama nie wiem czemu – stwierdziłam i wzięłam głęboki wdech – I wiem, nie dam się więcej zmanipulować, ale nie chcę by znowu stała się jakaś tragedia. Jeremy to aż za dobry przykład tego, co może się stać.

– To nie jest dobry pomysł, Ellie – uznał i jeszcze raz spojrzał w stronę Williama, a ich spojrzenia się skrzyżowały.

Poczułam jak mięśnie Max'a mocno się napinają. Bardzo, ale to bardzo nie chciałam by doszło do sytuacji w której mogłaby polać się krew. William nie trawił Max'a, a Max razem ze mną przechodził przez moje najgorsze momenty. Znał zbyt dobrze naszą relacje i sam niejednokrotnie stwierdził, że gdyby tylko mógł to rzuciłby się na niego z pieściami. Ja wtedy tylko uśmiechałam się z wdzięcznością, wiedząc, że to tylko głupie żarty, które miały dodać mi otuchy. Jednak teraz, gdy widziałam jego zaciśniętą szczęke i ostre spojrzenie zaczynałam rozumieć, że to wcale nie były prześmiewcze żarty.

– Max, popatrz na mnie – wybłagałam, a on niechętnie wrócił głową do mnie.

– Pakujesz nas w problemy. Masz racje z Jeremim, chłopak miał całe życie przed sobą, ale to nie znaczy, że to właśnie my musimy im pomóc.

– A kto to zrobi? – prychnęłam – Max, ta sprawa jest naprawdę poważna i wiesz jako jedyny jak to wszystko mnie boli. Bądź przy mnie – zacisnęłam wargi, czując jak zapiekły mnie oczy – Proszę – dodałam błagająco – Wiesz, że Cię potrzebuje, ale jeśli będzie trzeba to i tak zrobię to sama.

– Nie zostawiłbym Cię samej – wydukał, a jego oczy stały się o wiele miększe – Wiem, że to trudne, ale nie możemy włamać się do Policji. To zbyt ryzykowne. Jak ktoś dowie się, że jesteśmy tu z Williamem to po nas.

– W takim razie zaryzykuje – odparłam bardziej pewna niż tak naprawdę się czułam.

– Chcesz skończyć w więzieniu?

– Oczywiście, że nie chce. Ale wiem, że nie mogę stać bezczynnie. Jestem to winna staremu Jeremiemu. Jeżeli mogę pomóc to musze to zrobić.

– Nie jesteś nikomu nic winna, to oni są.

– Ale to ja mogę sprawić by te roboty nikomu więcej nie zaszkodziły – brnęłam uporczywie – Oni nic sami nie zrobią. Jeden jest poszukiwany, a drugi sam nie zrealizuje planu.

– Skąd wiesz, że to oni są dobrzy? – wyszeptał na tyle cicho bym tylko ja mogła go usłyszeć – Oni zabili te dzieci! Dlaczego nagle chcą im pomóc? Jesteś naiwna, znasz tego Jack'a?

LIE 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz