– Chociaż wysłuchaj co chcemy Ci powiedzieć. – błagał Jack i stanął naprzeciwko mnie – Możesz nienawidzić Williama, ale zrób to dla mnie.
– Dla ciebie? – zdziwiłam się – Nawet Cię nie znam.
– Proszę – zrobił znów coś w stylu słodkich oczu. Westchnęłam, bo nadal ta sytuacja była dla mnie niejasna i chciałam poznać prawdę, ale z drugiej strony to było cholernie nieodpowiedzialne i..
– Dobra – stwierdziłam i odwróciłam wzrok – Ale jeśli to znowu jeden z tych głupich pomysłów to nie obiecuje, że pomogę.
– Kocham cię, przysięgam – uśmiechnął się szeroko, jak małe dziecko, gdy jego rodzic zgodzi się na zakup czegoś słodkiego i pociągnął mnie za rękę – Chodź i przestań tyle myśleć.
Weszliśmy z powrotem do małego domu i znów do tego samego pokoju, w którym nadal stał William. Stanęłam jak najdalej od niego i starałam się unikać tego, że nadal tutaj jest. Nie wierzyłam, że to wszystko działo się na prawdę i jeżeli to kolejny koszmar z jego udziałem to nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek położę się spać.
Skupiłam swój wzrok na Jack'u, który aktualnie lekko zmieszany próbował naprawić atmosferę, a ja udawałam, że wcale nie jestem roztrzęsiona.
– No cóż – złożył ręce i spojrzał na nas oboje –Nie lubicie się, jasna sprawa, ale musisz nam pomóc.
Spojrzałam na Williama, który w przeciwieństwie gapił się na mnie bezwstydnie i czułam jakby tym wzrokiem wypalał we mnie dziury. Uniosłam wzrok prosto w jego tęczówki i zamarłam, widząc te władcze i tajemnicze spojrzenie. W sekundzie panicznie odwróciłam wzrok i skierowałam go ponowne w na Jack'a. Nie chciałam patrzeć na Williama, bo to od razu kumulowało we mnie mieszane emocje i głęboko ukryte emocje.
– W ciągu tych pięciu lat pracowaliśmy nad pewną rzeczą – uśmiechnął się i zaczął robić na palcach werble, chcąc dodać dramaturgii – Anty-remnant! – krzyknął i szybko wyjaśnił – Jak wiemy piątka dzieci opętała animatroniki, dlatego nigdy nie zastałyby spokoju, pomimo że ich ciała znaleziono. Musimy to tak jakby odkręcić dlatego musimy dostać się do pizzerii i wstrzyknąć do animatroników coś co pozbawi je „duszy".
– Jednak aby zrobić anty-remnant musimy mieć Remnant – dodał William, a ja skierowałam w jego stronę groźne spojrzenie, po czym momentalnie się zamknął i odwrócił wzrok.
– Ale co to jest właściwie ten Remnant? – zapytałam lekko zmieszana – I dlaczego go nie macie?
– Jest w rękach policji – kontynuował Jack – l Remnant to taka mikstura, ale skoro ma ją policja to musimy jakoś ją zdobyć.
– O nie! – zaprzeczyłam od razu – Nie ma nawet opcji, że będę się w to mieszać – dodałam szybko i zamknęłam oczy – Nie będę nic kraść i w szczególności policji. Nie skończę w więzieniu razem z wami, półgłówki.
– Ellie, dzięki temu uratujemy te dzieciaki – podszedł do mnie Jack i złapał mnie za ramiona, wpatrując się w moje oczy.
– Tak, bo najpierw trzeba było je pozabijać – wytknęłam i przewróciłam oczami.
– To był wypadek – rzucił szybko.
– Najlepiej się tłumaczyć, że to był wypadek – prychnęłam i odwróciłam wzrok – Nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.
– Zostawisz tam tak te dzieci? – odpowiedział i przekrzywił głowę – Będą tam gnić do końca świata.
– Nie manipuluj mną poprzez dzieci – syknęłam i odwróciłam się – To jego wina i to on ma za to odpowiadać. Najlepiej jakby sam zgnił w więzieniu i ja osobiście chętnie go tam wyślę.
CZYTASZ
LIE 2
FanfictionGRAFIKA Z OKŁADKI NIE JEST MOJA🚨 Wzięłam ją z pinteresta Purple_guy :) Ta książka to kontynuacja pierwszej części LIE. Piszę dla zabawy i nigdy w życiu nie brałabym moich książek na poważnie. To tylko opowiadanie do przeczytania na raz 4fun. Życzę...