11.

138 14 2
                                    

Przebudziłam się i w zaskoczeniu rozglądnełam po pomieszczeniu. Chwile do mnie docierał fakt, że nadal jestem u Jack'a.

Niechętnie zwlokłam się z łóżka i chwytając z szafki moje ciuchy, poszłam przebrać się do łazienki. Było wcześnie rano, dochodziła godzina siódma. Na dworze zapewne było nieziemsko zimno, ale przez wielkie błyszczące słońce zaczęłam zastanawiać się czy aby napewno nie przespałam zimy.

Zeszłam powoli po schodach na dół domku i zerknęłam do salonu. Williama nie było, dlatego odetchnęłam z ulgą, po czym weszłam do niewielkiej kuchni i nalałam sobie do szklanki trochę wody, którą szybko wypiłam i odłożyłam puste naczynie do zlewu. Zabrałam torebkę ze stolika i wyszłam na dwór, w między czasie walcząc z zamkiem mojej kurtki. Jak już uporałam się z ciuchem zerknęłam na bok i ponownie poczułam jak trudniej mi oddychać, co było paranoją zwłaszcza, że właśnie wyszłam na świeże powietrze.

Zauważyłam Williama, który oparty o ścianę zaciągał się dymem z papierosa. Otworzyłam drzwi szerzej i jego pusty wzrok od razu powędrował w moją stronę. Po chwili jednak odwrócił spojrzenie i nadal obserwował nicość przed nim.

Wyglądał trochę jak wrak człowieka, który nie do końca wiedział, co ze sobą zrobić.

Poczułam się nieswojo, znów stojąc przy nim tak blisko.

Dlaczego kiedyś byłam w stanie oddać życie aby tylko się z nim zobaczyć, a teraz czuje się taka pusta i oszukana? Miałam wrażenie jakbym przez te ostatnie lata była zaczarowana jego osobą i nagle ten czar prysł, gdy okazało się, że wcale nie był tym księciem z bajki jakim myślałam, że był.

Gdy będę umierał będę myślał tylko o tych pięknych oczach

Kłamstwo. Wiedział, że nie umrze. Wcisnął mi te głupie bajeczki, a ja jak idiotka w to wszystko wierzyłam.

Będę na ciebie czekał tam po drugiej stronie

Cóż za niespodzianka, że widzimy się jednak teraz, a nie po drugiej stronie.

William od początku to była jedna wielka czerwona flaga, którą ja jakimś cudem przeoczyłam.

Zapewne łatwiej byłoby mi go teraz zignorować gdyby nie prawda, że to właśnie ten człowiek sprawił, że poczułam się kochana i wyjątkowa. Potrafił zmusić mnie do uśmiechu, posiadał swój nietypowy humor, który z jakichś powodów idealnie wpasowywał się w mój, miał w sobie te ukryte emocje, których odkrywanie było dla mnie czymś niesamowicie fascynującym.

Teraz gdy widziałam go w tym stanie to gołym okiem dostrzegłam, że to nie ten sam William. Często powstrzymywał sam siebie, by coś powiedzieć. Trzymał się ode mnie na dystans i w przeciwieństwie do starego Williama nie naruszał moich wyznaczanych granic. Oprócz tego dziwnie ciepłego uścisku tydzień temu to William więcej już starał się na mnie nie patrzeć, nie prowokował mnie i nie zmuszał do przebywania z nim.

Nie wiem co takiego go zmieniło, ale może to nawet lepiej? Być może granice, które tym razem oboje postawiliśmy oznaczały ostateczny koniec.

Teoretycznie to powinno mnie ucieszyć, bo William sam zdecydował by zostawić mnie w spokoju, ale wręcz przeciwnie, czułam jeszcze większą niepewność.

Powinnam być wniebowzięta, skoro zawsze uparty William postanowił dać mi swobodę, bo w końcu właśnie tego chciałam..

Popatrzyłam przed siebie i ruszyłam w stronę chodnika przy drodzę.

Moja mama zabiłaby mnie gdyby dowiedziała się co teraz robię, że znowu pomagam Williamowi po tym wszystkim co mi zrobił. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie straszne rzeczy potrafiła o nim powiedzieć, kiedy ja tylko starałam się to przemilczeć. Nie ważne jak ta relacja mi zaszkodziła to poniekąd nadal tęskniłam za momentami w których byliśmy sami. Nikt inny nie przeszkadzał i mogłam dostrzec w nim prawdę z którą tylko ja postanowiłam się zmierzyć.

LIE 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz