Zamknęłam oczy i w skupieniu wsłuchiwałam się w piosenkę Look After you, nucąc ją cichutko pod nosem. Do stolika kelnerka przyniosła moje zamówienie i od razu zaczęłam zajadać się pysznym sernikiem popijając moją ulubioną kawą. Dzięki temu moje nastawienie do życia trochę się poprawiło.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się być lepszy niż wczorajszy. Nie tylko przez przyjemniejszą pogodę, a sam fakt, że żaden z policjantów nie dobijał się do moich drzwi z gorszymi wieściami. Chociaż nie jestem pewna czy dało się mnie jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.
Jak na znak, ku mojemu zdziwieniu, koło mojego stolika nagle pojawił się nieznajomy, wyprostowany mężczyzna. Od razu moje oczy zwróciły uwagę na jego rude, lekko roztrzepane włosy i szyderczy, biały uśmiech, który zdobił jego twarz. Miał lekko zadarty nos pokryty jasnymi piegami. Oczy posiadał duże i brązowe, a jego żuchwa była delikatnie wyrysowana. Ubrany był w koszule na którą narzuconą miał czarną bluzę z podobizną Elvisa Presley'a.
Okej, przyznaje, że był całkiem przystojny, ale za nic nie potrafiłam zrozumieć co takiego tutaj szukał i dlaczego patrzył na mnie w ten sposób.
Wyciągnęłam dyskretnie słuchawki z uszu, bo ewidentnie chłopak nie odchodził tylko wciąż przyglądał mi się z zainteresowaniem.
– W czym mogę pomóc? – spytałam, nie do końca wiedząc co w takiej sytuacji powiedzieć.
– Można? – zapytał i wskazał na krzesło na przeciwko mnie.
Rozglądnęłam się dyskretnie, zauważając, że jest mnóstwo innych miejsc na których chłopak mógłby usiąść.
Najwidoczniej coś było na rzeczy.
– Mhm – przytaknęłam niechętnie i z pełną uwagą zaczęłam mu się przyglądać, próbując go rozgryźć.
Chłopak przysiadł się i nadal patrzył we mnie z zainteresowaniem. Czułam się niesamowicie niezręcznie, ale nie wiedziałam jakie intencję może mieć ten tajemniczy facet, dlatego patrzyłam na niego jak na wroga. Siedzieliśmy w ciszy, gapiąc się na siebie. Jego oczy były przenikliwe i na swój sposób ciekawe. Miał nietuzinkową urodę i naprawdę uroczy, szczery uśmiech.
Ale coś na start mi w nim nie pasowało, bo z jego mimiki jasno można było wnioskować, że coś kombinował.
– Mów co chcesz – spytałam twardym tonem, chcąc zetrzeć ten uśmiech z jego twarzy i wzięłam kęs sernika do ust, nadal nie zbaczając wzroku od mężczyzny.
– Jack Kennedy, miło poznać – uśmiechnął się jeszcze szerzej i podał mi dłoń przez stolik.
Jego głos był zadarty, ale przyjazny i dosyć przyjemny w słuchaniu. Mimo to zmarszczyłam brwi, bo zaczynało robić się jeszcze dziwniej. Musiałam pozostać w pełni czujna.
– Ellie Watson – przedstawiłam się i niepewnie odwzajemniłam uścisk.
– Tak, wiem – oznajmił i oparł brodę o dłoń, nadal gapiąc prosto we mnie – Cóż.. mam pewną propozycje.
Tak, wiem.
Powtórzyłam w głowie jego głos niczym echo. Cóż, może znał mnie z wiadomości? Tak jak większość ludzi z tego miasta.
Zignorowałam więc tą myśl i nadal obserwowałam każdy jego ruch, by zrozumieć jego zamiary, które na ten moment były niejasne.
– Jeżeli próbujesz mnie wyrwać to lepiej odpuść – oparłam się o tył krzesła i wzięłam kawę do ręki.
– Czemu? – spytał i zrobił coś na wzór słodkich oczu niczym kot w butach ze shreka – Nie jestem w twoim typie? – uśmiechnął się sarkastycznie, przechylając głowę na bok, a jego włosy jeszcze bardziej się roztrzepały.
CZYTASZ
LIE 2
FanfictionGRAFIKA Z OKŁADKI NIE JEST MOJA🚨 Wzięłam ją z pinteresta Purple_guy :) Ta książka to kontynuacja pierwszej części LIE. Piszę dla zabawy i nigdy w życiu nie brałabym moich książek na poważnie. To tylko opowiadanie do przeczytania na raz 4fun. Życzę...