Rozdział 24

131 4 11
                                    

Dafne bardzo szybko pożałowała swoich słów, wypowiedzianych odnośnie nowej nauczycielki Obrnony. Zwłaszcza że Potter na każdym kroku korzystała z okazji żeby jej to wytknąć.

Obie z resztą już po pierwszej lekcji OPCMu wiedziały że to nie będzie przyjemny rok. I obie stwierdziły że chyba lepiej nie podpaść landrynie jak to lubi nazywać ją Greengrass.

Dlatego na jej lekcjach ograniczyły rozmowy do minimum z resztą ogólnie nawet się nie odzywały. Jak tylko usłyszały co Harry robił na szlabanie u Umbridge, odechciało im się.

I to robiły właśnie teraz, znudzone patrzyły na tą różowa parasolkę i udawały skupione na lekcji, to było już trzecie ich spotkanie w drugim tygodniu szkoły i obie się przekonały, że więcej nauczą się od Crabbla i Goylea niż właśnie od niej.

********

- Ja nie przeżyje tego roku szkolnego - stwierdziła Greengrass między gryzami indyka - To jest jakaś porażka, jeśli chodzi o OPCM. Jak twój brat zda SUMy z takim nauczycielom?

- Z Obroną raczej problemów nie ma ale fakt. Jest źle. - zgodziła się zielonooka

- Ślizgoni jeszcze umieją trzymać język za zębami ale pomyśl o gryfonach dziwne że jeszcze nie odwalili czegoś mocnego.

- Wiesz Harry po pierwszej lekcji miał już szlaban - przypomniała Potter.

- Niby fakt - stwierdzała Dafne a następnie sięgnęła po ciastko które niedawno pojawiło się na stole. - Robimy zakład?

- Jaki? - zaciekawiła się zielonooka.

- Jak myślisz kiedy gryfoni zarobią kolejny szlaban u landryny?

- To okrutny zakład - stwierdziła.

- Weź to tylko na żarty, kto wygra wisi komuś przysługę. No daje Chloe zgódź się, proszeee - namawiała ją .

- Niech ci będzie - westchnęła.

- Obstawiam ze za miesiąc coś się już dowali - stwierdziła Dafne pewna swego.

- Ja myśle że dopiero pod koniec roku szkolnego nie wytrzymaj i zrobią coś głupiego - powiedziała Chloe.

- Okey, zakład stoi - powiedziała Greengrass i razem z Potter przypieczętowały to podaniem sobie dłoni. - Na pewno przegrasz.

- To się okaże - odpowiedziała niby wrogo rudowłosa. Po tym obie przyjaciółki się zaśmiały.

********

Ogłaszam wszem wobec że słowem roku zostaje déjà vu! Tak to słowo zdecydowanie pasowało do rozgrywajacej się teraz sytuacji.

Chloe na swoim pierwszym roku we wrześniu dość wcześnie przyszło poznać pupilkę szkolnego woźnego Filcha.  Od tego dnia Chloe widziała ją jeszcze wiele wiele razy. Jednak dzisiejsza sytuacja była niezwykle podobna do tej która przytrafiła się jej na pierwszym roku.

Gryfonka wracała bowiem z samotnego spaceru po błoniach, co często jej się zdarzało robić. Zwłaszcza jeżeli Dafne i Grace były zajęte. Kiedyś zdarzyło jej się także wyjść z Draco ale albo zbyt marudził albo zaczynał gadać o swoich przekonaniach co rudowłosą tak ciuteczke silnie irytowało. Dlatego tym razem była sama.
Wracając przez hogwardzkie korytarze nie ukrywając o trochę zbyt później porze, ślizgonce nagle rzuciły się w oczy.... oczy. Ale nie ludzkie oj nie, kocie oczy. Należące do Pani Norris.
W takiej sytuacji jedynym wyjściem mogła być ucieczka. Co też Potter szybko uskuteczniła.

Wbiegła w końcu do jakiegoś losowego pomieszczenia gdzie raczej nie było żadnego zagrożenia i innych zwierząt bądź ludzi.
Przynajmniej tak pomyślała. Póki nie usłyszała szmeru za plecami.

Obróciła się gwaltowanie aby zobaczyć...
Lunę Lovegood.
Znała ją oczywiście. Luna także była teraz na czwartym roku. W szkole była nazywana Pomyluną przez swoje specyficzne zachowanie.
Spotkała ją kilka razy, zwłaszcza przez to że Grace jest krukonką tak jak niebieskooka.

- Oł hej - przywitała się niepewnie Potter, a po chwili odpowiedziała jej blondynka:

- Cześć, Chloe tak? - zapytała, a Chloe przytaknęła, mimo że krukonka źle wymówiła jej imię - Jesteś tą dziewczyną Malfoya, tak? - spytała tym swoim spokojnym nieobecnym głosem, a Chloe myślała że zaraz się zadławi.

- Co? Nie, nie - zaprzeczyła szybko, śmiejąc się w dość dziwny sposób - To... to mój przyjaciel. Skąd takie domysły?

- Oł myślałam, a jednak, ciekawe - powiedziała Luna a później odpłynęła na chwile.

- Co robisz w tym em schowku? - spytała Potter chcąc kontynuować rozmowę. Ponieważ cisza zapowiadała się dość niezręcznie.

- Sprawdzałam czy znajdę tu Nargle, niestety.... - tu zamilkła i znowu odpłynęła do swojego świata, a dopiero później dodała - nie wiedziałam ich. Strasznie lubią się chować.

- Och ciekawe, ja chowałam się przed Panią Norris, ale raczej już nie ma zagrożenia więc Em będę już szła - stwierdziła ślizgonka - To do zobaczenia.

- Żegnaj nie dziewczyno Draco Malfoya - powiedziała Lovegood, a Chloe szybko opuściła pomieszczenie.

To było ciekawe? dziwne? spotkanie. A na pewno dość niezręczne, przynajmniej dla zielonookiej.

Luna Lovegood była zdecydowanie specyficzną osobą. I to co o niej powiedziała... Spodziewała się wszystkiego ślizgonka, siostra Harrego Potter ale nikt nie nazwał jej jeszcze... dziewczyną Draco. Grace i Dafne lubiły się z nią droczyć w ten sposób ale Luna się nie przekomarzała tylko tak stwierdziła...

Z tyłu korytarza rozległy się kroki, a Chloe przypomniało się ze przecież jest już po ciszy nocnej więc szybko przyspieszyła kroku i skierowała się w stronę lochów. A następnie swojego dormitorium.

___________________

Więc tak mam nadzieje że rozdział wam się podobał. Wiem, że był dość krótki, za to przepraszam, obiecuje następny będzie lepszy.

W piątym tomie dzieje się dość dużo i jest to dość chaotyczne i mogę się wiele razy pomylić. Wiec jeśli widzicie jakieś błędy czy fabularne czy ortograficzne piszcie śmiało. Serio.

Jeżeli macie coś co chcielibyście zobaczyć w tej książce też piszcie śmiało, to będzie dla mnie wielka pomoc.

I to tyle, miłego weekendu, a ja idę bo czas leci.

PS: Jak wasza psychika po pierwszym dniu w szkole?

Little DifferentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz