Rozdział 7

244 4 10
                                    

Chloe siedziała koło Harrego w Hogwardzkiej bibliotece, oboje śmiali się, a chłopak tłumaczył  rudowłosej o co chodzi w quidditchu. Było miłe popołudnie. Niedługo później przyszła Hermiona, Ron i bliźniacy. Później bracia zaczęli się wygłupiać i przedrzeźniać pouczającą ich Hermione, a pani Pince wyjątkowo nie pouczała ich ani nie patrzyła na nich tym swoim mrożącym krew w żyłach wzrokiem. Wszyscy się śmiali aż w końcu Harry powiedział:

- Szkoda, że ty nie możesz nawet o tym marzyć.

- Ale o czym? - zapytała nic nie rozumiejąca rudowłosa.

Ale w tamtym momencie poczuła palące uderzenie od książki o quidditchu którą przed chwilą trzymał Harry, rozejrzała się przestraszona po twarzach gryfonów.

- Ty nie jesteś jedną z nas Chloe – zaczęli mówić wszyscy wypranym z emocji głosem.

- A-a ale o co wam chodzi - nagle poczuła jak po jej rękach wije się coś mokrego.

Spojrzała przerażona na swoje nogi i ręce po których pięły się ... węże! W pomieszczeniu zrobiło się lodowato, zniknęła biblioteka, a pozostały lochy. Gryfoni zaczęli się zbliżyć się do niej powoli z przerażającymi minami  powtarzając:

-Ty nie jesteś jedną z nas, ty jesteś inna, ty jesteś zła! – węże zaczęła owijać się po jej szyi, zaczynało brakować jej tchu. Harry do niej podszedł.

- Ty nie jesteś moją siostrą - powiedział, a następnie popchnął ją na podłogę. Uderzyła głową o twarde płytki całe zalane wodą. Węże tylko ciaśniej zacisnęły się na jej szyi i...

- Aquamenti! - Chloe krzyknęła i jak poparzona podniosła się z łóżka. Chwila minęła zanim obraz nabrał ostrości i zobaczyła swoje trzy współlokatorki.

- Darłaś się tak, że pewnie wszyscy ślizgoni się pobudzili – warknęła na nią Pancy Parkinson. Chloe nadal głęboko oddychała i zignorowała chwilowo dziewczynę, która już nie pierwszy raz rzuciła na nią jakieś zaklęcie.

- Która godzina? - spytała nadal wpółprzytomnie.

-  Prawie 4:00 idiotko - odpowiedziała Astoria, mimo to dla Chloe sukcesem było już to, że odpowiedziała na pytanie.

******

Za oknem jak każdy by się spodziewał po początku grudnia pogoda nie rozpieszczała, Chloe powiedziała nawet ostatnio Grace, że tyle wody ile spadło w ostatnich dniach nie wypiła w całym swoim życiu.

– Panno Poter, czy jesteś w stanie powtórzyć to co przed chwilą mówiłam? – Niech to! Dziewczyna przeklinała właśnie swoją chwilę nieuwagi. Akurat na transmutacji, dobrze wiedziała, że nauczycielka jej nie odpuści. W odpowiedzi spojrzała tylko w podłogę bo wiedziała że, żadne wymówki nie pomogą. – Jak chce pani zdać transmutację skoro już na pierwszym roku nie uważa panna kompletnie na lekcjach! - Zirytowała się opiekunka Gryffindoru – Możliwe że potrzebujesz  jakiegoś towarzystwa które pomógł by ci skupić się na lekcji – po chwili rozglądania się po klasie stwierdziła – Panno Greengrass proszę przesiąść się do panny Potter.

W tym momencie obie ślizgonki zmierzyły się zdegustowanymi spojrzeniami, ale pod surowym wzrokiem nauczycielki Dafne szybko zmieniła swoje miejsce na te koło  rudowłosej.

– Widzisz do czego doprowadziłaś – szepnęła brunetka

– Wierz mi, że wolałam siedzieć sama – odparła jej Potter.

Jak się okazało później akurat na tej lekcji było strasznie dużo teorii, którą Chloe która nie miała żadnych predyspozycji ciężko było  zrozumieć, a jeszcze ciężej na bieżąco notować, przez co była zmuszona zerkać w notatki swojej towarzyszki.

Little DifferentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz