Rozdział 15

182 5 4
                                    




- Masz coś do jedzenia? - zapytała brunetka pewnego czerwcowego popołudnia, wyrywając tym sama rudowłosą z rozmyślań.

- Um już chyba wszystko mi się skończyło.

- Co?! Wszystkie słodycze jakie dostałaś? Tego była tona! - ślizgonka jak nigdy, nie panowała nad emocjami.

- Chyba jesteś strasznie głodna - zaśmiała się Potter.

- Wiesz, jest strasznie gorąco jak na drugi dzień czerwca i dodatkowo strasznie mi się nudzi.

- Widzę właśnie - mruknęła Chloe - Czekaj sprawdzę może ostał się jakiś cukierek karmelowy.

- Z twoją karmelową manią, nie sądzę.

- Wielkie dzięki, to ja ci tu szukam słodyczy, a ty OOO coś zostało! - rozradowała się zielonooka - O nie.

- Co o nie - spytała Dafne, zaglądając przez ramie rudowłosej.

- To fasolki wszystkich smaków. Zapominałam o nich.

- Nie lubisz ich? - zdziwiła się

- A ty byś lubiła jakbyś nie jedne raz spróbowała tej o smaku gluta albo zgniłego jaja - zaironizowała.

- Ja mam szczęście do smaków, jedynie raz miałam niedobry i była to dżdżownica.

- Szczęściara, za każdym razem jak próbuje jest coraz gorszy smak ale Draco lubi grać w losowanie fasolek z zamkniętymi oczami - wyzaliła się - Jak chcesz to zjedz, ja tego nie tknę.

*******

Czerwiec faktycznie rozpoczął się naprawdę silnymi upałami.

Każdemu uczniowi Hogwartu dni ciągnęły się w nieskończoność. Chloe pod tym względem nie różniła się od nich niczym.

Każdy marzył już o walnięcie się na łóżku i uciekniecie chodź na chwile od tych upalnych dni. Niestety była środa. Co było złego w środzie? Krótka odpowiedz: Atsronomia. O ile w stosunkowo samego przedmiotu Chloe zosatwała neutralna, tak teraz ten przedmiot nie był jej na rękę. Ale mus to mus.

Z tymi myślami Potter szła w kierunku wierzy astronomicznej. Szła lekko przyspieszonym krokiem ponieważ do północy jak i rozpoczęcia zajęć zostało jej nie całe pięć minut.

*******

Lekcja przebiegała dość spokojnie, mimo iż ślizgoni dzielili ją z gryfonami co zazwyczaj zwiastowało chaos. Tym razem było jednak podejrzanie spokojnie, choć mogło być to prawdopodobnie spowodowane zmęczeniem wszystkich uczniów w środku nocy. Chloe także powieki zaczynały stawać się cięższe. Prawie odpływała i zapewne by to zrobiła gdyby nie czyiś głos...

- Panno Potter, może ty spróbujesz? - głos profesor Sinistry, sprawnie przywrócił Chloe do świta żywych.

- Um... Mogłaby Profesor powtórzyć pytanie? - spytała lekko speszona zaistniałą sytuacją.

- Oczywiście. Podejdź do teleskopu i powiedz nam w jakim ustawieniu znajduje się Jowisz.

Chloe wstała i wykonała czynność nakazaną przez nauczycielkę. Spojrzała przez telefon i nie była pewna czy jej odpowiedz będzie dobra, ale jakąś musi dać.

- Jowisz jest bardzo blisko Słońca, ale nie tak aby był to stan zaćmienia*.

- Bardzo dobrze. Czy ktoś chciałby coś dodać? - rękę podniosła jedna niebieskooka gryfonka - Proszę - zezwoliła jej na odpowiedź astronomka.

- Jowisz będąc blisko Słońca symbolizuje szczęście, lecz jest ono bardzo przewrotne i należy zachować czujność **- powiedziała, a kobieta lekko się uśmiechnęła.

- Pięknie Panno Mist, ale takimi rzeczami zajmuje się raczej na Wróżbiarstwie, a nie Astronomi.

*******

Kiedy Chloe razem z Dafne wróciły do dormitorium po lekcji, rudowłosa jak na złość zrobiła się głodna, a nie było już szans na kolacje.

- Na pewno Jowisz - szepnęła.

- Co? - spytała Greengrass.

- Nic, po prostu jakoś nie wiem gdzie to szczęście płynące od Jowisza - powiedziała, wspominając słowa gryfonka zafascynowanej wróżbiarstwem.

- A co się stało?

- Jestem piekielnie głodna - westchnęła Chloe - Mamy coś do jedzenia jeszcze? - spytała z nadzieją w głosie.

- Chyba zostały tylko Fasolki Wszystkich Smaków - odpowiedziała jej brunetka po chwili zastanowienia - Ale wiem, że ty je niezbyt...

- Ech jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma - powiedziała - To takie mugoslkie przysłowie dodała widząc minę Dafne - Spróbuje, może trafię na jakiś w miarę dobry smak. Zawsze trochę cukru.

- Okey, to ja pójdę się przebrać.

I tym sposobem nielicząca śpiących drugorocznych ślizgonem Chloe została sam na sam z fasolka.

- Raz kozie smierć - powiedziała i chwyciła pudełko.

Liczyła, że może -onkolodzy trafi ale w tym świetle żaden łakoc nie wyglądał kusząco. Wziela jedną fsokke do buzi... i wtedy jej uwagę przykuło coś czego wcześniej nie zauważyła, pewnie dlatego, że nie otwierała tego pudełka.

Na ściance od fasolek pisało :

Bo wiem, że ich nie lubisz.

Znała to pismo, aż za dobrze.

Draco...

Uśmiechnęła się mimowolnie. Od wyjścia z Skrzydła rozmawiała z blondynem kilka razy, ciężko byłoby by nie, ale nie przypuszczała, że Malfoy mógł przyjść ją odwiedzić i jeszcze przynieść jej słodycz ( oczywiście tą kroje nie nawiedzi ). Jednak i tak.

Wtedy wróciła Greengrass a widząc, ze jej przyjaciółka się uśmiecha spytała:

- Czyżby wreszcie jakiś dobry smak?

- Nie, to chyba brud - powiedziała nadal z uśmiechem na twarzy.

- Ymm Okey...

—————————————————————————————————————————————————

* Wymyślone

** Wymyślone

Little DifferentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz