2. Po drugiej stronie Wodospadu

1.4K 39 57
                                    


Podmuch lodowatego wiatru uderzył z impetem w okno, prawie wyrywając je z zawiasów.

Edmund zmarszczył nos, mając wrażenie, że mróz osadza się mu na policzkach i rzęsach. Ostrożnie uchylił powieki.

W pokoju zrobiło się dziwnie jasno i chłodno, choć był przecież środek nocy. Chłopak podciągnął wyżej zimną pościel, lecz i tak nie dał rady opanować drżenia. Jego oddech zamieniał się w parę.

Śpiący po przeciwnej stronie pokoju i odwrócony do niego plecami Piotr zdawał się nie zwracać na ten dziwny chłód uwagi. Edmund spróbował podnieść się do pozycji siedzącej, nie tracąc resztek ciepła.

Światło wpadające przez okno do ich sypialni, sprawiało, że całe pomieszczenie jaśniało odcieniami zimnego błękitu. Chłopak miał wrażenie, że znajduje się pod wodą albo w pałacu...

Spojrzał na okno, za którym szalała teraz burza śnieżna.

- Tęskniłem za tobą. - usłyszał swój własny głos, choć przecież się nie odezwał. - Tak bardzo za Tobą tęskni...

Lodowaty śmiech. Uderzenie w policzek. Nie sen, lecz wspomnienie.

Miał wrażenie, że się zmniejsza, że ponownie ma 9 lat. Że podniebienie zasycha mu bez słodkiego smaku czekolady. Że serce mu pęka, a lodowate palce wbijają się w jego klatkę piersiową.

- Edmundzie. - nagle ktoś wyszeptał jego imię, ale nie była to Jadis. - Edmundzie Pevensie.

Jej ręka, nie ręka Jadis- tylko ciepła, mała ręka pojawiła się na jego klatce piersiowej, którą cały czas rozrywały szpony i palące pragnienie.

Nie bał się tej ręki. Pomyślał nawet, że może to anioł albo jego mama. Tak, to chyba mama, bo osoba ta zaczęła śpiewać i miał wrażenie, że jest to kołysanka, którą znał z dzieciństwa.

Co dziwne im dłużej śpiewała, tym bardziej cichło wspomnienie, a pokój stawał się coraz cieplejszy. Lęk całkiem ustał.

Obudził go ryk lwa. W sypialni było ciemno, a za oknem nie padał śnieg.

Edmund wstał, odgarniając z czoła mokre włosy. Jakim cudem spocił się, śniąc o burzy śnieżnej?

Chłopak nie był w stanie wytrzymać w pokoju, bo zbyt bardzo przypominał mu niedawno co przeżyty koszmar. Postanowił zejść na dół do kuchni.

Gdy schodził po drewnianych schodach, podłoga zaskrzypiała, a on zaklął pod nosem. Nie miał zamiaru obudzić ciotki i wujka.

Okazało się jednak, że to nie o wujostwo powinien się martwić.

- Czemu nie śpisz? - zapytała szeptem Łucja, wychylając głowę ze swojego pokoju. Miała na sobie różowy szlafrok, a jej oczy lepiły się od snu.

Uciszył ją gestem, ona jednak zamiast wrócić do łóżka, wysunęła się na korytarz i powędrowała za nim na dół.

Edmund nie miał wyjścia, nie chcąc postawić na nogi reszty domu, pozwolił siostrze iść za sobą.

- Jutro szkoła, powinnaś się wyspać. - powiedział, gdy już znaleźli się na parterze, w białej kuchni ciotki Polly.

- Ty też. - zauważyła dziewczynka, siadając przy stole. Chłopak wstawił mleko na gaz.

,,O słońca świcie..." Edmund Pevensie x female oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz