List Miłosny II

246 6 3
                                    

30 kwietnia 1943

Kochana Aurelio,

Spotkałem naszą córkę Anastazję. Niewiarygodne, prawda? Też ciągle nie mogę wyjść z szoku.

Jest już taka duża. Można powiedzieć, że starsza ode mnie... A przecież jestem jej ojcem.

Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tych narnijskich różnic w czasoprzestrzeni. Chociaż prawdopodobnie nie będę już musiał. To była moja ostatnia podróż...

Bardzo chciałbym Ci o niej opowiedzieć.

Chciałbym Ci opowiedzieć, jak wspaniale było stanąć na pokładzie narnijskiego okrętu. Jak cudownie było znów poczuć słony zapach morza i wypłynąć ku kolejnej przygodzie.

Ale przede wszystkim jak niewiarygodnie było ujrzeć ją. Odciśniętą cząstkę mnie samego i cząstkę Ciebie, mojej ulubionej dziewczyny. Nasze cząstki połączone i uformowane w drugiej istocie ludzkiej...

Dalej mam ciary.

Jest taka sama jak Ty. To znaczy ciemne włosy i brwi ma po mnie, ale mały nosek zdecydowanie odziedziczyła po Tobie! I dobrze!

Ma również twoje bursztynowe oczy. To po nich ją poznałem. Bardzo się cieszę, że ten gen się zachował i przetrwał w naszej Anastazji, bo uważam, że wszechświat zdecydowanie byłby dużo gorszym miejscem, gdyby nikt już więcej nie mógł nikogo spiorunować spojrzeniem tych oczu.

Ogólnie to sądzę, że odwaliliśmy kawał niezłej roboty. Kaspian chyba też jest zadowolony, bo strasznie się do niej przystawiał.

No, ale cóż... Trzeba się było jakoś pogodzić się z tym, że ledwo co odzyskałem córkę, a już musiałem oddać ją innemu facetowi. Co swoją drogą jest do chrzanu i nie dziwię się tym wszystkim ojcom, którzy mają problem, żeby zaakceptować wybranka swojej córki.

Myślę jednak, że jest szczęśliwa. Dlatego nie naciskałem na to, aby wróciła razem ze mną do Anglii. Sądzę, że w Narnii będzie bezpieczniejsza. Z resztą musiałaby się czuć dziwnie z rodzicami będącymi w jej wieku.

Wiem, że pewnie chciałabyś ją zobaczyć. I jakaś spora część mnie żałuje, że nie trafiłaś ponownie do Narnii ze mną i Łucją.

Druga cześć wie jednak, że tak jest lepiej. Bardzo dobrze pamiętam naszą rozmowę po premierze ,,Łabędziego". Jeżeli nie jesteś w stanie być ze mną, bo to zbyt bolesne, to jak bardzo ujrzenie jej i ponownie pożegnanie musiałoby złamać Ci serce?

Wolałbym Ci tego oszczędzić. Dlatego też nigdy nie wyślę tego listu. Jak z resztą wielu innych.

Miło jest się jednak ze wszystkiego zwierzyć chociaż tu. Myślę, Aurelio, że wielu rzeczy jeszcze nie rozumiałem i to dlatego potrzebowałem tej ostatniej podróży do Narnii...

A żebyś widziała Eustachego. Trafił tam z nami i jest całkiem nie do poznania. Wreszcie można przebywać z nim w jednym pomieszczeniu bez chęci wylania mu kubła z zimną wodą na głowę.

Nie no... Ale poważnie. Wiem, że sam nie byłem lepszy w jego wieku.

Mam wrażenie, jakby z każdą moją wizytą w Narnii, coś wewnątrz mnie się zmieniało. Jakbym przechodził poziom wyżej w jakimś rozwoju duchowym czy coś. A teraz w końcu dotarłem do pewnego końca.

Do dorosłości.

Ty zawsze byłaś mądrzejsza ode mnie. Mnie każda podróż czegoś nowego uczyła, ale Ciebie? Wydaje mi się, że Ty miałaś tak wyjątkową więź i porozumienie z Aslanem, iż czasem myślę, że jedynym powodem, dla którego Cię tam wysłał byłem ja.

Ta, już słyszę, co mi odpowiesz. Żebym nie miał o sobie aż tak dużego mniemania i że świat nie kręci się tylko wokół mnie.

Może masz rację. Co ja tam wiem o twoich przeżyciach... Niewiele mi zdradzałaś z tego, co czujesz.

Chociaż jakby się tak teraz zastanowić, to ja też nigdy za wiele o sobie nie mówiłem.

No w każdym razie Ty zawsze wierzyłaś. Zawsze miałaś poczucie, że jest coś więcej. Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o niebie i twoim braciszku skaczącym po chmurkach?

Prawie je zobaczyłem. To znaczy niebo. W Narnii jest nazywane Krainą Aslana. Dopłynęliśmy na statku Kaspiana aż do samego końca świata... I zobaczyliśmy go.

Ja widziałem i dlatego uwierzyłem. Podziwiam Cię za to, że ty wierzyłaś, choć nigdy nie widziałaś.

Przyznam Ci, że był taki moment. Gdy trzymałem twoje zimne, nieżywe już ciało w ramionach. To było straszne.

Trzymałem je i nie potrafiłem pogodzić się z Twoją śmiercią. Chociaż w obecnych czasach smierć jest dla nas zbyt częstą codziennością, nie potrafiłem w nią uwierzyć.

Nie w Ciebie. Martwą.

Ale gdybym nie zobaczył na własne oczy, jak Aslan Cię ożywia... Jak daje nam drugą szansę... Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek byłbym w stanie uwierzyć w życie po śmierci.

Teraz jestem go pewien. My nie umieramy.

My tylko zasypiamy. Lub budzimy się ze snu. Do nowego życia.


Na zawsze Twój,
Edmund.

,,O słońca świcie..." Edmund Pevensie x female oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz