9. Najciemniej jest zawsze przed świtem...

589 17 8
                                    

,,It's always darkest before the dawn" - Shake It Out, Florence and The Machine

,,(...) ale jeżeli ktoś z was przeżył kiedyś coś podobnego- jeśli płakał całą noc, aż zabrakło mu łez- to wie, że w końcu przychodzi pewien szczególny rodzaj spokoju. Człowiek czuje się tak, jakby już nic nigdy nie miało się zdarzyć. " - C.S. Lewis, Lew, Czarownica i Stara Szafa

________________________________

Kiedy czyjeś skrzydlate ramiona uniosły ją do góry, Aurelia pomyślała, że może jej życzenie zostało spełnione.

Że może Bóg wysłuchał jej próśb i posłał swoje Anioły, by zabrały ją już z tego świata.

Pomyślała, że może w końcu spotka się z bratem...

Ale wtedy usłyszała dziwny skrzek. Skrzek, który nie mógł należeć do żadnego anioła.

Wystraszona otworzyła szeroko oczy. Nad jej głową niczym stado sępów krążyły dziesiątki łabędzi.

Dwa z nich pochwyciły dziewczynę dziobami za skraj sukni i poniosły w stronę jeziora.

Poczuła, jak moczą ją delikatnie w sadzawce. A rany, które miała na ramionach i nogach, w zetknięciu z taflą wody, natychmiast znikają.

Blondynka westchnęła przeciągłe. To było tak przyjemne. Miała wrażenie, jakby nie tylko opuścił ją brud oraz skaleczenia, ale też całe zmęczenie i wszystkie zmartwienia.

Poczuła się niemal... błogo. Może te ptaki jednak były aniołami?

Nagle ponad nimi rozbłysło jakieś światło. Światło powoli zbliżało się do niej i wkrótce wypełniło jej oczy, usta i wszystko dookoła.

Dziewczyna miękko opadła na ziemię.

- Witaj, Aurelio.

Głos, który się do niej odezwał, musiał należeć do kobiety. Niestety więcej nie mogła stwierdzić, ponieważ dalej była całkiem oślepiona.

- Witaj... Ktoś ty? - zapytała zdezorientowana nastolatka, choć z jakiegoś powodu nie czuła lęku.

- Gwiazda Poranna. - przedstawiła się niewiasta powleczona w słońce. - Ale w twoim świecie znana jestem pod innym imieniem.*

Barwa jej głosu wprawiała Aurelię w stan głębokiego spokoju. Dziewczyna była zdziwiona, jak kojąco działa na nią sama obecność Gwiazdy.

- Widzieliśmy Cię! - przypomniała sobie nagle. - Drugiego dnia, gdy obudziłam się rano z Edmundem...

- Tak - odpowiedziała nieznajoma.  - Jestem najlepiej widoczna przed świtem... Gdy pozostałe gwiazdy się już skryją, a słońce jeszcze nie wzejdzie. Miałam wskazać Wam drogę.

Blondynka wzięła głęboki oddech.

- Wiedziałam! - zawołała. - Mówiłam, że powinniśmy za Tobą pójść!

Kobieta zaśmiała się, a śmiech jej zabrzmiał jak uderzenia tysiąca dzwoneczków. Tak był piękny i czysty.

- Miałaś rację. - przyznała. - Ale wiedziałam, że Edmund może mieć trudności z podążaniem za mną. Mój syn mnie uprzedził.

,,O słońca świcie..." Edmund Pevensie x female oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz