3. Nigdy nie ufaj Wiedźmie

1.2K 41 41
                                    


- Mamusiu, jestem głodny... - chłopiec pociągnął materiał długiej spódnicy matki. Kobieta pogłaskała go po głowie, nie przerywając rozmowy z pracownicą cukierni.

Jego rodzeństwo biegało na zewnątrz po parku, najpewniej bawiąc się w berka. Był najmłodszy, więc i tak nie dałby im rady. Zbliżył twarz do szklanej lady, aby lepiej przyjrzeć się ustawionym za nią wypiekom.

- Och, gratuluję - powiedziała sprzedawczyni, wskazując na brzuch pani Pevensie. - Cała promieniejesz.

Mama uśmiechnęła się, dalej czule głaszcząc go po włosach. Nos Edmunda prawie całkowicie rozpłaszczył się na szybie.

- To już czwarte. - westchnęła. Zbliżały się urodziny jej młodszego syna, a ona zawsze z tej okazji zamawiała jego ulubione słodkości u Bellflowerów.

Chłopiec przyglądał się cukierniczym dziełom sztuki: cynamonowym roladom, lukrowanym domkom z piernika, czekoladowym torcikom i zdobionym ciasteczkom. Dla niego wystawa cukierni była jak zaczarowany las, tak różnorodna i wspaniała, że nie potrafił nacieszyć nią wzroku. Nic więc dziwnego, że robił się coraz bardziej głodny.

Nagle zza jednego z cukrowych domków mrugnęło do niego oko. Przestraszony odkleił drobne ręce od szyby.

- Chcesz zobaczyć prawdziwego ptaka? - zapytała dziewczynka w białej sukience i z jedwabną kokardą w jasnych włosach.

Wydawała się być mniej więcej w jego wieku. Edmund był raczej nieśmiałym chłopcem, więc skinął głową, sądząc, że niegrzecznie byłoby odmówić.

Dziewczynka wyszła zza lady i machnięciem ręki zachęciła go, aby poszedł za nią.

                                           

- Ma złamane skrzydło. - wyjaśniła, wskazując na prowizoryczny temblak, który nałożono ptakowi. - Dlatego nie mógł polecieć do ciepłych krajów.

Edmund nachylił się do przodu, by zajrzeć do złotej klatki. Ton głosu dziewczynki wydawał mu się trochę przemądrzały. A może po prostu był zazdrosny, że to nie on znalazł rannego ptaka?

- Mama pomogła mi go opatrzeć. - mówiła dalej jasnowłosa. - Gdy minie zima, znów będzie mógł latać.

Chłopiec rzucił kilka ziarenek do blaszanego pojemnika i ptaszek błyskawicznie je pochwycił. To poprawiło mu humor.

- Czy on śpiewa? - zapytał.

- Czasami. - odpowiedziała dziewczynka. - Ale tylko kiedy jest szczęśliwy.

Po czym sama zaświergotała, próbując go naśladować. Edmund zaśmiał się, bo uznał, że to zabawne, aby udawać ptaka. Chociaż blondynce całkiem nieźle to wychodziło.

- Edek! - zawołała go wtedy pani Pevensie. Chłopiec odsunął się od klatki. Musiał już iść.

- Jeżeli chcesz możesz go jeszcze kiedyś odwiedzić. - powiedziała dziewczynka. Skinął głową i odwrócił się, by wrócić do swojej matki.

Tej zimy nie zaglądali już do cukierni Bellflowerów. A na wiosnę urodziła mu się młodsza siostrzyczka.

                                        ❄️

Aurelia znajdowała się w jaskini. Było tu zimno, a jej kroki odbijały się echem od kamiennego sklepienia.

- Halo? - rzuciła w przestrzeń, zakładając ręce na piersi i rozmasowując ramiona, by choć trochę się ogrzać. - Czy jest tu kto?

,,O słońca świcie..." Edmund Pevensie x female oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz