List Miłosny I

300 8 11
                                    




15 luty 1943

Droga Aurelio,

Zuzanna kiedyś mi powiedziała, że łatwiej jest o kimś zapomnieć, gdy już nie widujesz codziennie tej osoby.

Ta jasne.

Od kiedy widzieliśmy się po raz ostatni minęły prawie trzy lata. Trzy lata, Aurelio!

Tyle się zdążyło wydarzyć... Dobrych i złych rzeczy, ale mam dziwnie wrażenie, że odkąd się rozstaliśmy czas wlecze się niemiłosiernie.

Albo kompletnie stoi w miejscu. Jakby zatrzymał się tamtego słonecznego popołudnia. Miałaś wtedy na sobie niebieską sukienkę, a organista grał As Time Goes By Sinatry. Nawiasem mówiąc, bardzo dobrze Ci w niebieskim. Ale nigdy bym Ci o tym nie powiedział.

No w każdym razie pamiętam, że miałaś wtedy na sobie niebieską, krótką sukienkę i jadłaś lody cytrynowe. Twój ulubiony smak. A ta sukienka była zbyt krótka jak na mój gust, bo kelner jakoś za mocno się do Ciebie uśmiechał.

Czy wiedziałem wtedy, że będzie to nasze ostatnie spotkanie na dobre trzy lata? Trudno powiedzieć. Na pewno czułem, że coś wisi w powietrzu.

Nigdy nie mieliśmy zbyt dużo czasu, aby się sobą nacieszyć.

No, nie w tym świecie.

Trzy lata to chyba nasza liczba, wiesz? Poznaliśmy się 6 lat temu jako dzieciaki, a trzy lata później spotkaliśmy się ponownie w liceum... Cicho liczę, że teraz po trzech latach może los znów skrzyżuje nasze drogi?

Wiem, że to głupie... Jak można kochać się w kimś tak mocno przez tyle lat, nawet go nie widząc?

Czasem mam wrażenie, że twoja twarz jest dla mnie jedynie mętnym wspomnieniem. Choć jej zdjęcie noszę zawsze w kieszeni.

Ale wiesz chyba, co mam na myśli? To było tak dawno, że twój śmiech, twój głos wydaje mi się tylko snem. Snem, którego trzymam się tak kurczowo jak...

No właśnie czego ja się tak trzymam? Na początku próbowałem o Tobie zapomnieć.

Do tej pory się tego wstydzę.

Żadna z tych dziewczyn nie była nawet w połowie tak interesująca czy ładna jak ty. W zasadzie to żadna nie dorastała Ci do pięt.

Poza tym nie potrafiłem ich oszukiwać. A przede wszystkim oszukiwać siebie.

Bo żadna z nich, choćby nie wiem jak złote miała włosy... Jak bardzo bursztynowe miała oczy... Żadna nie będzie Tobą.

Tobą, której spojrzenie sprawia, że tracę dech. Tobą, której wspomnienia pocałunków tak ranią, że na samą myśl mam ochotę się rozpłakać. (Jak totalny kretyn)

Tobą, której uśmiech za każdym razem doprowadza moje serce do szaleństwa. Czy jeszcze czyjkolwiek inny uśmiech będzie w stanie zrobić ze mną to co twój?

Czy jesteś jedyną dziewczyną, którą jestem zmuszony kochać i której nie mogę nawet pochwycić w ramiona?

Ach i uwierz mi, mam na to naprawdę ogromną ochotę. W czasie wolnym czy gdy jest mnóstwo roboty, to bez znaczenia, bo i tak myślę tylko o Tobie.

Mijają trzy lata, a nie ma minuty, w której bym o Tobie nie myślał. I nie zastanawiał się, czy Ty przypadkiem też nie myślisz o mnie.

Czasem zdaję mi się, że na ulicy widzę jakąś blondynkę w niebieskiej sukience i serce zawsze staje mi w piersi ze strachu, że to może Ty.

W nadziei, że to Ty.

Nadzieja matką głupich, jak mówią. Fakt, faktem, że nie potrafię się z Ciebie wyleczyć.

Wszystko mi o Tobie przypomina. Mam wrażenie, że ktoś tam w górze się na mnie uwziął i każdą małą rzeczą stara się mi przypominać o mojej nieszczęśliwej miłości do Aurelii Bellflower.

Dlaczego? Chciałbym wiedzieć. Dlaczego od tylu lat nie mogę przestać czuć do Ciebie tego wszystkiego?

Dlaczego śnisz mi się praktycznie każdej nocy?

Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy,

Twój,

Edmund.

,,O słońca świcie..." Edmund Pevensie x female oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz