Rozdział 6

16.7K 577 44
                                    


Nie ja po prostu nie wierzę. Styles mi grozi, po prostu zaraz wybuchnę śmiechem. Gdyby wiedział, że ja to Princess inaczej by się do mnie odnosił. Chociaż nie wiem czyby mnie znienawidził, za to, iż wszystkich oszukuję. Nikogo nie oszukujesz, jesteś Princess i Megan, jesteś sobą - odezwała się moja podświadomość. Racja jestem sobą, tylko nikt z nich nie wie, że Meg to Princess. I lepiej, żeby tak zostało. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.

- Megan - obudził mnie wrzask Ricki.

- Czego chcesz? - burknęłam zaspana.

- Nie idziesz do szkoły? - momentalnie wyskoczyłam z łóżka.

Ricki widząc, to zaniosła się śmiechem, rzuciłam jej wściekłe spojrzenie, po czym udałam się do łazienki. Niecałe 5 minut później byłam gotowa. Wybiegłyśmy z pokoju jak opętane, po drodze minęłyśmy Panią Nelson. Gospodynię w naszym domu, miałam tylko nadzieję, że nie powie ojcu o tym zdarzeniu. Tata jest tolerancyjny, jednak wolałam nie naużywać jego tolerancji.

- Meg zjesz coś? - spytała się .

- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się do niej, po czym wybiegłam z domu.

Pani Nelson jest dla mnie jak matka, zawsze wie jak mi pomóc. Uważam ją za członka rodziny, choć nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnione.

Wsiadłam do samochodu Ricki, pojechałyśmy do szkoły. Lubiłam jeździć z Ricki, po pierwsze, dlatego że była dobrym kierowcą, a po drugie, ponieważ jeździła Audi A5 więc jej auto się nie wyróżniało. Gdybym ja chciała przyjechać do szkoły autem, to narobiłabym strasznego szumu. Wszystko z powodu tego, że moje auto to Aston Martin DBS. Jedno z najdroższych i niedostępnych aut w UK. Tata zawsze chce bym miała wszystko najlepsze, jednak najlepsze nie znaczy niewyróżniające się.

- Jak było na ślubie? - spytała się Ricki.

Skierowałam swój wzrok na dziewczynę, która jak zwykle wyglądała świetnie, w białych rurkach, czerwonej koszuleczce na ramiączkach i butach na obcasie. Jej jasnobrązowe włosy opadały lekkimi falami na ramiona. Nie jedna dziewczyna chciałaby wyglądać jak ona. Nie dziwię się Liamowi, że ją wybrał. Jest nie tylko ładna, ale też mądra i utalentowana muzycznie, potrafi świetnie grać na gitarze. To ona jest jednym z moich gitarzystów.

- To jak, powiesz mi czy nie?

- Było super. Wiesz dobrze jak lubię takie uroczystości - skierowałam spojrzenie na dziewczynę.

- Wiem - uśmiechnęła się.

Akurat podjechałyśmy pod szkołę. Tak jak zwykle Ricki zaparkowała pod dębem, z dala od wejścia do szkoły. Robiła to, żebym mogła się przebrać, gdyby trzeba było być Princess lub Megan.

- Dzisiaj nie mogę Cię odwieźć - powiedziała.

Spojrzałam się na nią zaskoczona.

- Czemu?

- Idę z Liamem na randkę. No, a muszę się jeszcze przygotować - powiedziała prawie płacząc.

Tak zawsze tak robiła, kiedy chciałabym jej odpuściła. A ja zawsze jej odpuszczałam, sama nie wiem, dlaczego, po prostu nie potrafiłam.

- Dobra, zadzwonię po Wikese - przytuliła mnie mocno.

Wiedziałam, że zależy jej na tym, żeby między nami było dobrze. Ja też tego chciałam. Wiedziałam jak jest między nią a Li, lubiłam ich i chciałam, żeby byli szczęśliwi.

- Dzięki, dzięki.

- Nie ma za co - skierowałyśmy się w kierunku szkoły.

- Jest, jest - rozmawiając o różnych rzeczach.

Uwielbiałam z nią rozmawiać, nigdy nie mówiła tylko o sobie. Większość lasek tak robiła, jednak nie Ricki. Byłam jej za to wdzięczna. Nie zamieniłabym jej na nikogo innego.

- Poza tym Justin znowu, będzie dawał koncert w Londynie - mówiła strasznie szybko.

- I czym tu się podniecać Nice - obróciłyśmy się na pięcie.

Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze spojrzeniem Harry'ego oraz jego bandy. Zazgrzytałam wściekle zębami.

- Wiem, że lubisz być podniecany. Jednak to jak my się podniecamy jest naszą sprawą - warknęłam.

- Nie zaczynaj Parker, no, chyba że chcesz znowu wylądować w składziku na miotły - powiedział Styles.

Reszta jego bandy wybuchnęła śmiechem. Skierowałam swój wzrok na Nialla, on jako jedyny się nie śmiał. Cóż sam wie jak ta sytuacja wczoraj wyglądała.

- Bo, co uderzysz mnie. Daruj sobie jesteś żałosny - chwyciłam Ricki za rękę i pociągnęłam ją w stronę tłumu.

- Zobaczysz Parker, jeszcze mnie popamiętasz - usłyszałam krzyk Stylesa.

Nie zwracając uwagi na gapiący się w nas tłum, ruszyłam w stronę klasy. Widziałam jak Ricki się trzęsie, cała ta sytuacja wkurzyła ją tak samo, jak mnie.

- Wszystko dobrze? - usłyszałyśmy znajomy głos.

Obróciłyśmy się i zobaczyłyśmy Liama, na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. Jednak wiedziałyśmy, że on nie da się na to nabrać.

- Mówcie, co jest nie tak.

- Styles znowu - wyjaśniłam krótko.

Chłopak zacisnął pięści. Harry wyraźnie działał mu na nerwy, tak samo, jak mi i Ricki.

- Pieprzony gnojek. Niech tylko, kiedyś wpadnie w moje ręce.

- Li. Nie warto, naprawdę - powiedziałam cicho.

- Ktoś w końcu musi mu pokazać, że nie on tu jest najważniejszy - wypaliła Ricki.

- Może Princess - zaproponował cicho brązowooki.

Zaskoczona przeniosłam na nich swoje spojrzenie. Wiedziałam, że wymyślą coś takiego, jednak nie miałam zamiaru się w to wplątywać.

- Mam lepszy pomysł.

- Mów - zachęcili mnie.

- Wszyscy wiedzą, że gazetkę szkolną nie tylko u nas prowadzi Tay, kumpela Princess.

- No wiedzą.

- Co wy na to: Będę umawia się z Stylsem jako Princess, jednak ty jako Tay, będziesz krytykowała go w gazecie? - spojrzeli na mnie z zaskoczeniem.

- Nie jest to zły pomysł, jednak będziecie musiały długo nad tym pracować - skwitował Li.

- Czyli, co. Princess umawia się z Stylesem, a Taylor krytykuje to i rozsyła plotki.

- Dokładnie - uśmiechnęłam się do niej.

- Co, jeśli, jego to nie zmieni? - spytał chłopak.

- Wtedy jedziemy razem do Australii na wakacje. Ja stawiam.

- Dobra, jeśli za to wyjdzie, my zapraszamy Cię na nasz koncert.

- Spoko - podaliśmy sobie ręce.

Układ sam w sobie nie był taki zły, problemy mogły się zacząć dopiero z jego realizacją.

Nie na razie nie mam zamiaru sobie tym zawracać głowy, teraz szkoła, a potem myślenie o zemście na Harrym.

- Wchodzicie do klasy? - uśmiechnęli się.

Weszli za mną do klasy. Chwilę potem przyszła nauczycielka z Fizyki. Nienawidzę tego przedmiotu, tak samo, jak każdy. Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Wyliczałam minuty do dzwonka. W końcu zadzwonił. Udałam się do kolejnej sali. Większość dnia zleciała mi podobnie. Dłużące się lekcje, przerwy, zmiana sal i tak w kółko. O 14:10 zadzwonił ostatni dzwonek, oznajmiający koniec dnia szkolnego. Leniwie wyszłam z sali, wyjęłam telefon i wybrałam do Wikesy.

- Słucham Panienko Parker - usłyszałam głos kamerdynera.

- Wik, przyjechałbyś po mnie. Ricki ma ważną sprawę do załatwienia i nie da rady mnie odwieźć do domu? - spytałam się.

- Panienka wybaczy, ale nie mogę. Macie dzisiaj gości na kolacji i ojciec kazał mi osobiście wszystkiego dopilnować - wyjaśnił.

- Gości?!

- Nic panience nie mówił?

- Nie.

- Jedna z jego pracownic, która dostała awans przyjedzie z synem na kolację - wyjaśnił krótko.

- Aha. Dobra jakoś dotrę do domu. Pa - rozłączyłam się.

Czemu tata nic nie wspomniał o gościach? Mógł to zrobić wczoraj, jednak nie zrobił tego. Westchnęłam zrezygnowana wychodząc ze szkoły. Do domu miałam jakieś 2 kilometry, przy dobrych wiatrach będę w domu za godzinę może półtorej. Przynajmniej będę miała czas na spokojne przemyślenie tego w co się chcę ubrać. Szłam ulicą, w myślach przeglądając swoją szafę. Nagle usłyszałam dźwięk klaksonu, zaskoczona spojrzałam się w stronę auta, z którego dochodzi dźwięk. Szybko tego pożałowałam, kierowcą okazał się Harry. Matko boska, nawet na ulicy nie mogę go nie spotkać.

- Może Panią podwieźć - powiedział uśmiechając się.

- Chyba cię coś pokopało. Nie wsiądę do tego samochodu - fuknęłam ruszając przed siebie.

- Mam cię zaciągnąć do auta - usłyszałam.

- A rób sobie, co chcesz - machnęłam ręką, po czym ruszyłam dalej.

Nie uszłam jednak daleko, ktoś chwycił mnie w tali, po chwili świat mi zawirował. Zorientowałam się, że jestem niesiona przez Harrey'go do auta.

- Odbiło Ci - warknęłam.

- Chciałem grzecznie - powiedział.

Otworzył drzwi, posadził mnie na siedzeniu. Po chwili i on już siedział w aucie. Wściekła zmierzyłam go wzrokiem. Dopiero teraz za uważyłam, że jest ubrany w garnitur, który pasował na niego jak ulał.

- Co mi się tak przyglądasz? - powiedział, kierując na mnie swój wzrok.

- Zastanawiam się gdzie się wybierasz?

- Po mamę, a potem na kolację - wyjaśnił.

- To po co ci ja?

- Obiecałem jej, że nie przyjdę sam - nie on chyba nie myśli, że pójdę z nim?? Kurwa, a to sobie dobrze wymyślił dupek jeden.

- Tak chcesz mnie ukarać!

- Szybka jesteś - stwierdził, uśmiechając się do mnie.

- Zabiję Cię Styles - warknęłam.

- Też Cię kocham skarbie - puścił mi oczko.

Wściekła skierowałam wzrok na drogę. Chłopak jechał szybko, jednak czułam się przy nim bezpieczna. Co wcale mi się nie podobało. Po dwudziestu minutach podjechaliśmy pod dom Harry'ego. Chłopak skierował na mnie swój wzrok.

- Idę po mamę. W reklamówce jest sukienka, masz się w nią przebrać - powiedział.

Wyszedł z auta kierując się w stronę domu. Jeśli myśli, że założę coś, co mi dał to się grubo myli. Jakieś pięć minut później do auta wsiadł Harry i jego mama. Wyglądała cudownie, w czerwonej sukience, czarnych butach na obcasach, do tego jej włosy były pofalowane i opadały na jej ramiona. Była przepiękną kobietą. Teraz już rozumiem po kim Harry odziedziczył urodę.

-A więc ty jesteś tą dziewczyną, która ma być dzisiaj z nami na kolacji - powiedziała przyjaźnie mama Harry'ego.

- Jak widać - odpowiedziałam uśmiechając się.

- Mamo to Megan.

- Megan to moja mama Annie - przedstawił nas sobie Harry.

- Miło mi - uścisnęłyśmy sobie ręce.

- Nie możesz choć raz mnie posłuchać - powiedział zły Harry.

Wiedziałam, że chodzi mu o mój ubiór. Jednak miałam to w nosie, niech sobie myśli, co chce.

Ku mojemu zaskoczeniu Harry zaparkował auto pod moim domem. Zaskoczona spojrzałam się na niego.

- Robi wrażenie co? - spytał się.

Dom robił wrażenie, jednak nie o to chodziło. Jak ja mam mu powiedzieć, że to mój dom. Nic więc nie powiedziałam tylko wysiadłam z auta. Tak samo zrobili Harry i jego mama. Skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Harry chciał zadzwonić jednak został uprzedzony. Drzwi otwarły się, a w nich stał Wikesa

- Panienka Megan, jak dobrze, że Panienka już jest. Ojciec się o Panienkę martwił.



Autorka: Hej skarby, witam was w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że wam się podoba :)

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek również w godzinach wieczornych. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.

To do czwartku ;)

Princess Of SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz