Rozdział 26

11K 445 29
                                    

  - Megan Parker - zawołała mnie nauczycielka.

Westchnęłam cicho, obróciłam się i weszłam z powrotem do klasy. Podeszłam do biurka nauczycielki i czekałam na to, co powie.

- Meg. Sama nie wiem, od czego zacząć - wyznała szczerze.

Nie mam pojęcia, o co jej chodzi, więc nie mogę pomóc.

- Może zacznie Pani od początku? - zaproponowałam po dłuższej chwili.

- Masz rację - odparła - Meg. Wiesz, że takie zachowanie jak wczoraj jest karygodne? - aa, o to jej chodzi.

No tak. Jako nasza wychowawczyni musi, mi wszystko wyłuszczyć.

- Wiem. Jednak miałam ku temu powody - powiedziałam cicho.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Nie będę cię oszukiwać. Meg, będziesz miała tę karę, ale sama sobie wybierzesz termin - powiedziała.

Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej wiem, na czym stoję. Nie muszę się martwić, że będę zawieszona czy nawet wydalona.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. A następnym razem uważaj. Dobrze?

- Dobrze - powiedziałam wychodząc z klasy. Tym razem praktycznie pobiegłam do szafki. Nie chciałam, żeby ktoś po raz kolejny mnie zatrzymał. Otworzyłam ją, a na podłogę wypadła mała kartka. Schyliłam się by ją podnieść, po czym ją otwarłam.

Tym razem ci się udało. Jednak przy kolejnym spotkaniu nie będzie tak fajnie.
Ps. Niech ten idiota, trzyma się od ciebie z daleka.

Zrobiło mi się nie dobrze i słabo. Zjechałam po szafce, chowając twarz w dłoniach. Nie mogę w to uwierzyć. Najpierw się nade mną znęcają potem biją, a teraz mi grożą. Nie mam już do tego siły. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy nie zrezygnować z bycia Princess. Nie możesz zrezygnować Meg. Oni wszyscy cię kochają i czekają na ciebie. Tak jak wczoraj ta dziewczynka. Dla nich musisz być Princess. Nie możesz się poddać. Tak, nie mogę im tego zrobić. Podniosłam się, podarłam kartkę i wyrzuciłam ją do kosza. Nie pozwolę żeby zepsuli, wszystko, na co tak pracowałam. Zdenerwowana wyszłam ze szkoły. Trzeba o wszystkim powiedzieć tacie, on będzie wiedział, co zrobić.

- Meg - usłyszałam krzyk. Odwróciłam się, moim oczom ukazał się Niall. Uśmiecham się na widok chłopaka. Niall szybko do mnie podszedł.

- Co jest?

- Oni tu byli, prawda?! - wiedziałam, że chodzi mu o Lucka i Alecka.

- Tak zostawili mi kartkę - powiedziała cicho.

- Mogę ją zobaczyć?

- Podarłam ją i wyrzuciłam do kosza - wyjaśniał.

Chłopak spojrzał się na mnie z uznaniem.

- Dobrze zrobiłaś - stwierdził.

- Wiem - powiedziałam.

- Odprowadzę cię - skinęłam tylko głową. Udaliśmy się w kierunku samochodu.

- Musisz na siebie uważać - powiedział troskliwie chłopak.

Zaskoczył mnie tym. Może nie mieliśmy najlepszych kontraktów, jednak nie przypuszczałam, iż potrafi się on kogoś martwić.

- Wiem, Niall - wsiadam do auta.

- Powodzenia dzisiaj na randce - powiedział, a mnie zatkało.

Skąd on wiedział o randce z Stylesem? Nie uwierzę, jeśli powie mi, że ten dupek im powiedział. A może mu uwierzę, kto wie?

- Powiedział wam?

- Tak

- Debil - powiedziałam, a Niall parsknął śmiechem. Dobrze wiedział, jakie mam o nich zdanie. Jednak ignorował to.

- Wiem. Za to, on cię lubi - powiedział.

- Ta. Na pewno. Już w to uwierzę - odparłam.

Niall pokręcił głową z dezaprobatą.

- Jesteś niemożliwa.

- Wiem. Dobra czas na mnie - powiedziałam odpaliłam samochód.

- Jasne jedź - puścił mi oczko. Zaśmiałam się, włączając się do ruchu.

----------------------------------

- Tato wychodzę - krzyknęłam z salonu.

- Gdzie idziesz?

- Na randkę z Harrym - krzyknęła.

Usłyszałam stąpanie ciężkich butów. Chwilę potem tata stał na górze schodów, patrząc na mnie z ciekawością.

- Polubiłaś go - stwierdził.

Westchnęłam cicho. Tata miał rację, przez to mieszkanie z nim, polubiłam go.

- Tak - wyznałam na, co on się uśmiechnął.

- Wiedziałem. Dobra leć, tylko nie wracaj za późno - powiedział rozbawiony.

- Dobra - krzyknęłam wychodząc z domu.

Samochód Harrego stał zaparkowanym na podjeździe. Uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w kierunku auta.

- Hej, mała - powiedział, gdy tylko wsiadłam do środka.

- Hej, coś ty taki szczęśliwy?

- Mam powody - powiedział zagadkowo.

- Powiesz o, co chodzi?

- Zobaczysz - powiedział, a ja jęknęłam zrezygnowana.

- Uszy do góry mała. Będzie fajnie. Zobaczysz - starał się poprawić mi humor, jednak marnie mu to wychodziło.

- Mam nadzieję - powiedziałam po dłuższej chwili. Chciałam tym samym pokazać mu, że trochę mi zależy.

Pół godziny później chłopak zaparkował auto na rynku.

- Gotowa?!

- Nie, ale chodźmy - powiedziałam wysiadając z auta. Harry chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy kierować się w stronę rynku. Im bliżej byliśmy celu, tym stawał się większy tłok i szum. Zazwyczaj unikałam takich imprez ( Czytaj. Stałam na scenie ), jednak w tym roku odmówiłam im, na rzecz balu absolwentów.

- Straszny tłok, co?

- No. Jest tak, co roku?

- Nigdy tu nie byłaś? - spytał zaskoczony.

Nie no byłam, ale nie po tej stronie.

- Nie byłam - wyznałam zgodnie z prawdą.

Zazwyczaj siedziałam za kulisami i czekałam na swoje wielkie wyjście. Nie pozwalano mi wychodzić, więc nie znam tej imprezy z tej strony.

- Gdzieś ty się uchowała?

- W domu - zaczęłam się z nim drażnić. Lubiliśmy to, a Harry był w tym mistrzem.

- Właśnie widzę - fuknął rozbawiony.

- Oj, już przestań - powiedziałam ze śmiechem łapiąc go za ramię.

- Chodź - powiedział i pociągnął mnie za sobą. Przepychaliśmy się przez tłum , któż swoją drogą był już zaprawiony.. Patrzyłam się na ludzi robiących dziwne rzeczy. Nie zauważyłam, nawet kiedy się zatrzymaliśmy. Dopiero głos chłopaka, przywołał mnie do świata żywych.

- Ziemia do Meg. Jest tam Pani .

- Jestem - powiedziałam zawstydzona. Nie mogłam uwierzyć w to, że odpłynęłam. Ale wstyd.

- Jesteś dzisiaj jakaś zamyślona.

- Mam za dużo na głowie - wyznałam cicho.

Chłopak tylko skinął głową. Przeniosłam spojrzenie na grupkę dziewczyn. Z zaciekawieniem przyjrzałam im się. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, wskazywały na nas palcem i coś mówiły. Rzuciłam Harremu zaskoczone spojrzenie.

- O co im chodzi? - spojrzałam się wymownie na grupkę lasek.

- Ehh, dość głupia i irytująca sprawa - zaczął, jednak po chwili umilkł.

- Co się stało? - dotknęłam jego ręki. Chciałam mu tym samym pokazać, że może na mnie liczyć.

- W gazecie szkolnej pojawił się artykuł na mój temat. Wynika z niego, że jestem nosicielem opryszczki - wyznał, a mi nie wiele brakłoby uśmiechnąć się.

- I laski cię unikają?

- Tak

- Aleś ty biedny. Nie masz z kim się pierdolić - powiedziałam żartem.

Kto by pomyślał, że ten plan wypali. Ja na pewno nie! W każdym razie jestem zadowolona z obrotu sprawy. Teraz przynajmniej żadna nie wejdzie mu do łóżka, a głównie o to mi chodzi.

- To wcale nie jest śmieszne - warknął.

- Jest, jest - odpyskowałam.

- Nie jest. Od rana chodzę twardy jak chuj. Żadna laska nie chce mi nawet obciągnąć. Wiesz kurwa jakie to uczucie, cały czas mieć w bokserkach za mało miejsca?! - powiedział oburzony.

- Nie wiem - przyznałam lekko zaskoczona jego wybuchem.

- Właśnie. Najchętniej błagałbym cię, żebyś mi ulżyła. Ale tak nisko jeszcze nie upadłem - powiedział, a we mnie aż się zagotowało. Czyżby Styles twierdził, że nie potrafię zrobić mu dobrze?! To się jeszcze okaże. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Nie daleko nas, stała restauracja. Skierowałam się w tamtą stronę. Weszliśmy tam, a stamtąd do łazienki. Wepchnęłam go tam, również weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.


Autorka: Witam was w kolejnym rozdziale. Przepraszam, że nie były one dodawane planowo. Miałam czas, bo to koniec roku szkolnego. Jednak przyznam się, iż mi się nie chciało. Teraz rozdziały będą dodawane tak jak zazwyczaj. A przy okazji, rozpoczynam kolejną historię. Taką specjalnie na wakacje, więc lukajcie. Co mogę jeszcze napisać? Nareszcie są Wakacje. Życzę wszystkim zdrowych, ciepłych i zabawnych wakacji w gronie znajomych.
Do Niedzieli <3

Princess Of SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz