No hej.
Tak, wiem, jak bardzo jesteś zdziwiony. Ja siebie również nie posądzałabym o dzielenie się następną refleksją z mojego jakże nudnego życia. Ba, prędzej spodziewałam się wpisu o trzeciej wojnie światowej niż moich luźnych rozważań. Ale nie myli cię twój wzrok, pamiętniku. Oto powróciłam po długiej przerwie i najpewniej na równie długo zniknę po tym wpisie. Jeśli czujesz się zaniedbany, to wybacz. Jednak ja potem bardzo lubię wracać do starych wpisów, które nie są zwykłym streszczaniem dnia. Dlatego szykuj swoją papierową cierpliwość i szczerokartną empatie, bo kolejny rzewny story time już kształtuje mi się w głowie.
Zadziwię cię tematem dzisiejszych rozważań. Otóż jest nim... tam daradam... śmiech! Tak, ten sam, który traktowałam jako potężną broń wymierzoną prosto we mnie. Jako nieposkromione misterium, tajnik czarnej magii, którym nieliczni są w stanie się posługiwać. Okazało się jednak, że to właśnie ci nieliczni, do których naturalnie się zaliczałam, nie opanowali tej sztuki. Oł je, wracamy do opowiadania, jak bardzo nie miałam dystansu do siebie! Przewińmy zatem ten monotematyczny fragment, w którym użalam się nad sobą, kiwam głową ze zrozumieniem nad młodszą mną i głoszę hasła samoakceptacji i metamorfozy. Oboje nie mamy już do tego nerwów. Skróćmy to do poetyckiego: najpierw było ciężko, a potem przywykłam i mnie oświeciło. Chociaż z tym oświeceniem odrobinkę przesadziłam. Nieważne, lećmy dalej do ciekawszych rzeczy.
Odkryłam bowiem nową funkcję śmiechu. I zanim zaczniesz warczeć, krzyczeć i wymachiwać rękami nad moją głupotą, daj mi dokończyć CAŁĄ wypowiedź. Pewnie już się drobinę domyślasz, o co mi chodzi, ale poczekaj. Wiesz, jakie mam podejście do mojego płaczu? No właśnie, dlatego tu piszę o śmiechu. Okazał się świetną zasłoną dymną! I to nie tylko na łzy a również złamane serce, niezrozumiane zauroczenia czy ogólne smutki. To takie cudowne! Chociaż czasami przez to boli jeszcze bardziej, zwłaszcza gdy poważne problemy też są wyśmiewane. Umiar zawsze należało zachować we wszystkim.
And that's it. Żadnej większej filozofii w tym nie ma. Iluzja, ucieczka to wszystko czym się mogę szczycić? Ehh, wiesz co? Kiedyś z tym skończę, tak całkowicie. Szczerość i odwaga nie będą tylko w głowie. Tak, pewnego pięknego dnia tak się stanie. Obiecuję ci.
_______
No hej!
Tym razem też inna forma, wpis z pamiętnika. Szczerze, na nic innego nie miałam pomysłu.
Trzymajcie się Świetliki!