wasting the days to forget that i'm losing it

656 44 55
                                    

Content warning: rozdział zawiera opisy, które mogą być odebrane za drastyczne

  1984

Gdyby książki do historii mogły pokrywać wydarzenia, które wstrząsnęły uczniami Hawkins High 1984 zapisałby się na ich stronach, jako ostateczna degradacja króla Steve'a z tronu. Okazuje się, że przyjaźń z Carol i Tommym była jednym z kluczowych aspektów utrzymania dla siebie korony. Gdy wielka trójka, jak Harrington, Hagan i Perkins zostali okrzyknięci przez bezimiennych uczniów egzystujących w swoich szarych życiach oraz karmiących się kłótniami i dramatami śmietanki towarzyskiej się rozpadła, placówka zawrzała od plotek. Co na potencjalną długość życia plotek szkolnych, które wynosi około dwóch tygodni imię Steve'a zostało wymienione więcej razy, niż mógł się tego spodziewać. Jego popularność po raz ostatni dosięgła szczytu krzywej na wykresie, po czym spadła gwałtownie na sam dół, zabierając miejsce wśród tych niewyróżniających się niczym szczególnym.

Wyróżniał go tylko fakt, że wiedział, jak to jest wyjść z cienia i poczuć się ważnym. Aczkolwiek świadomość, co stracił z początku wydawała mu się depresyjna. Jednak rzeczywistość, w której nie musiał już udawać całkiem mu pasowała. W ostateczności, pozbył się chwastów czerpiących z niego garściami i pozostały mu tylko osoby, którym na nim zależało. No cóż...jedna osoba.

Nancy Wheeler bardzo dobrze przyjęła abdykację Króla Steve'a, za którym tak naprawdę nigdy nie przepadała. Wciąż mu powtarzała, że zależy jej tylko na jego prawdziwej wersji nareszcie mogącej wyjść ze skorupy.

Pozostawał jeszcze Eddie Munson, z którym nadal łączyły go dziwne relacje. Przez ten rok spędzony na wspólnym zakradaniu się na sportowe szkolne budynki i spotykaniu się mniej lub bardziej przypadkowo, gdzie chichotali, jak zakochane małolaty, Steve nie miał pojęcia, w którym kręgu zaznajomionych osób go umieścić. Nie uważał, że są przyjaciółmi. Może i Harrington z biegiem czasu coraz bardziej mu ufał i często oddychał z ulgą, gdy nadchodziła ta niecierpliwie wyczekiwana długa przerwa, na której spotykał chłopaka, ale daleko im było do przyjaciół. A przynajmniej, tak mu się wydawało.

Harrington lubił Eddiego. Czasem, kiedy słońce malowniczo zachodziło nad miastem, a brunet zostawał sam w wielkim domu, patrzył na niebo z nadzieją, że Eddie również na nie spogląda i poświęca czas na rozmyślanie o Stevie. Przekonanie o prawdopodobieństwie, że oboje w tym samym czasie mogą robić to samo, rozpływała się ciepło po jego wnętrzu, jak gorąca herbata w zimny dzień. Takie unikatowe połączenie może istnieć jedynie wśród bratnich dusz. Notabene, które nie istnieją, a jeśli tak jest to jego z pewnością jest Nancy...

Choć coraz częściej łapał się na myśleniu o wielkich oczach Eddiego, jakby guziki od maskotki, w której jego wewnętrzne dziecko mogłoby znaleźć komfort. Czasem rumieńce bez jego zgody rosły niczym róże, gdy przypominał sobie jak brzmiał śmiech Munsona, jak odchylał głowę do tyłu, zakrywać dłonią usta, aby nie był zbyt głośno i jak wtedy w kącikach jego oczu pojawiały się zmarszczki.

Na swoją obronę, jeżeli Steve zaczynał panikować, za każdym razem przypominał swojemu odbiciu, że pozwala mózgowi wędrować do chłopaka z mopem na głowie, tatuażach i skórzanej kurtce tylko wtedy, gdy nie ma przy nim Nancy. Tak. Kiedy jest przy nim Wheeler jego uwaga jest w stu procentach skupiona tylko i wyłącznie na niej.

Może dziewięćdziesiąt procent...

***

Nancy gryzła końcówkę długopisu skanując wzrokiem esej Steve'a. Ten patrzył na nią wyczekująco, gotowy skoczyć z mostu, jeśli dziewczyna podejmie się jakiejkolwiek krytyki. Chciał usłyszeć, że wykonał dobrą robotę.

I bet you think about me {Steddie} PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz