something bad is 'bout to happen to me

399 18 14
                                    


Steve zakrył oczy wewnętrzną częścią dłoni. Długie palce wbiły się w koronę głowy, gotowe rozdzielić ją na pół. Wyjąć ból za pomocą siły, skoro żadne lekarstwa nie działają. Cokolwiek, aby to zatrzymać. Temperatura jego ciała wciąż spadała, jednak krew płynąca w jego żyłach paliła żywym ogniem. Czuł się rozdarty. Zupełnie, jak ziemia znajdująca się tuż pod nim. Granica pomiędzy rzeczywistością, a koszmarem.

Dotyk Robin starał się sprowadzać go na ziemię. Ciepły, ludzki dotyk, nie zszargany pasożytem, gotowym się wydostać.

Nie

Nic mu nie jest, to tylko kolejna migrena spowodowana przemęczeniem. Kolejny spazm zmienił jego zdanie. Myśli pojawiające się w jego głowie brzmiały obco. (Już czas. Jesteś tak blisko.)

–Steve? Steve! Pójdę po Nancy.– Głos Robin utkwił w gardle, gdy drżąca dłoń zakryła jej usta.

–Nic mi nie jest– wydukał Steve przez zaciśnięte zęby. Przez materiał spodni zahaczył paznokciami o ledwo zagojone rany na udach. Rany, które zadał sobie sam. Nie przez wypadek podczas wykonywania zadań czy przez zbieżność losu. On sam decydował o swoim ciele. Nikt nie przejmuje nad nim kontroli, a już na pewno nie w obecności Robin.

Cokolwiek działo się w jego organizmie, ustępowało na dźwięk jej imienia odbijającego się w jego czaszce. Na razie pozwoliło sobie na wycofanie, uśpienie. Na razie. Niedługo znów zaatakuje.

Harrington podjął próbę wstania z ziemi. Robin natychmiast zarzuciła jego rękę na ramię, a swoja oplotła wokół jego pasa. Razem doszli do brzegu jeziora zakochanych. Dustin, słysząc szeleszczące gałęzie odwrócił się pierwszy. Zirytowanie natychmiast zamieniło się w niepokój, kiedy dostrzegł bruneta. Jego kamienna twarz nie wskazywała na jakiekolwiek oznaki bólu, aczkolwiek ślady potu na czole sklejające jego włosy i dygoczące palce, które starał się ukryć zamykając jej w pięść były niepokojące. Na dodatek twarz Buckley wyrażała horror, który jedynie doświadczyła myśląc, że jest przywiązana do martwego ciała w rosyjskim bunkrze.

Steve widząc badawczy wzrok wszystkich dookoła gwałtownie zrzucił dłoń Robin i odsunął się o krok. Buckley zmarszczyła brwi.

-Jak jest plan?- odchrząknął wbijając wzrok w ziemię.

Dustin potrząsnął głową starając się powrócić do rytmu, w którym się znajdował podczas prowadzenia grupy do celu.

Eee, kompas wskazuje, że przejście znajduje się gdzieś tam.– Wskazał odległy punkt na jeziorze, po raz ostatni upewniając się, że znajdują się we właściwym miejscu. –Jest jeden sposób, żeby przekonać.

Chłopiec z pomocą Eddiego zdjął płachtę zasłaniającą łódkę, która zeszłej nocy pomogła Munsonowi uciec do lasu. Robin zignorowała wyciągniętą dłoń Steve'a i sama wsiadła na pokład. Nancy weszła tuż za nią, łapiąc równowagę dzięki ramionom Buckley. Nawet w półmroku rumieniec na jej twarzy stał się wyjątkowo widoczny. Eddie przerywając moment również szybko wskoczył na łódkę.

–Dokąd to?– zapytał odpychając Dustina.  –Chcesz nas zatopić? Maksymalnie trzy osoby.

–Tak będzie bezpieczniej– zauważyła Nancy, powracając do swojego poważnego tonu. –Zostańcie z Max i pilnujcie, aby nikt nie zbliżył się do jeziora.

–Sama sobie pilnuj.– Dustin tupnął nogą. –To moja teoria. Poza tym, kto pozwolił ci dowodzić?

–Ja– wtrąciła Robin.

Uśmiechnięta Nancy spojrzała na Buckley. Robin nie potrafiąc utrzymywać kontaktu wzrokowego, szybko speszyła się spojrzeniem dziewczyny. Popatrzyła w mrok jeziora, zagryzając wargę.

I bet you think about me {Steddie} PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz