Loki's P.O.V.
Wysiedliśmy z taksówki i weszliśmy do wieży. Idalia podeszła do recepcji. Chciałem pójść za nią ale dwóch ochroniarzy złapało mnie za ramiona.
- Puście mnie. - syknąłem. Oni nic sobie z tego nie robili. Moja żona odwróciła się.
- Co wy robicie? Zostawcie go, To mój mąż. - powiedziała.
- Ten człowiek zaatakował Nowy York. Mamy zadanie go aresztować. - odpowiedział jeden z nich. Przewróciłem oczami.
- Weź Will'a - podałem jej naszego syna. Wyrwałem się jednemu i rzuciłem nim o ścianę a drugiemu podpaliłem spodnie. Tak, cyrk niepotrzebny ale lubię być w centrum uwagi. Otoczyło mnie kilkunastu agentów, jak się później okazało, Tarczy. - No chyba nie...
Na szczęście z windy wyszedł Stark.
- Hej, hej, hej, co to za cyrk? Co tu się dzieje? - zapytał Anthony.
- Aresztować mnie chcą, per metalowa puszko. Zabierz stąd ich - wskazałem głową na swoją rodzinę.
- Gwoli ścisłości, to moja wieża. Nie życzę sobie waszej obecności. Sio - machnął ręką na agentów.
Po godzinie, okazało się, że Tarcza, wgrała specjalne oprogramowanie na telefon Clint'owi Barton'owi i Natashy Romanoff, żeby być na bieżąco z jakimiś problemami, jeśli ktoś zgłosi się bezpośrednio do Avengers, czy coś. Iron debil dał im nowe urządzenia, ze Stark Industries i podpiął je pod Friday. Gdy ona coś wykryje, powie im o tym.
A, do tego Idalia, obraziła się na Nick'a Fury'ego za zaatakowanie swojego męża, mnie. On oczywiście ma w poważaniu jej fochy. Jak z małą dziewczynką... Ale moją dziewczynką.