W salonie Avengers było głośno i radośnie. Trwała impreza urządzona przez najbogatszego człowieka na ziemi. Jej właściciel w tym momencie całował znanego wszystkim mistrza sztuk magicznych. Wszyscy na to patrzyli a wściekła Pepper Potts, opuściła pomieszczenie. Przerwał im wrzask kobiety i muzyka którą wyciszyła.
- Wody mi odeszły! - gdyby nie Kapitan Ameryka, zapewne upadłaby na tyłek.
- Barton klucze - Hawkeye rzucił IronMan'owi kluczyki do auta. - gdzie jest jeleń gdy jest potrzebny?
- Friday zawołaj pojeba - powiedział Sam.
- Szybciej będzie tak - Stephen Strange otworzył portal prowadzący do szpitala, na salę porodową. Steve poprowadził ciężarną matkę przez portal.
- Co to był za wrzask? - mruknął Will, wchodząc. Zobaczył królową Asgardu znikającą na sali porodowej i pobiegł tam. Po chwili zjawił się także ojciec dzieci.
- Dziecko ci się rodzi jeleń - powiedział Stark a Loki przeszedł przez portal.
***
- I jeszcze raz! - zachęcił lekarz. Ida wzięła głęboki oddech i wyłamując palce swojemu mężowi, dokończyła poród. - Mają Państwo córeczkę.
Salowa uśmiechnęła się i zabrała dziecko na badania. Szatynka oparła się wygodnie o poduszki i zamknęła oczy. Była wykończona.
- Jak się czujesz mamo? - spytał zielonooki gdy wpuścili go do sali.
- Dobrze, jestem tylko zmęczona... - jak na zawołanie, zasnęła.
- Ze mną było to samo? - zapytał przenosząc spojrzenie na ojca. Ten uśmiechnął się delikatnie.
- Identycznie. Jak nazwiesz młodszą siostrę? - Brunet pocałował czoło swojej żony, zgarnął jej kosmyki włosów ze spoconej twarzy i wstał. Razem wyszli na korytarz.
- Ja mam wymyślić jej imię? - Lokison uznał to zadanie za ważne. W końcu, jeśli wymyśli jakieś dziwne imię, będą sie z niej śmiać. Musi być ładne, królewskie i łatwo wpadające w ucho. Usłyszeli krzyk salowej. Szybko się tam udali. Córka Idy i Lokiego świeciła jasno żółtym światłem. Zupełnie jak wschodzące słońce za oknem. Laufeyson podszedł do małej i ją uspokoił. Owinął ją kocykiem i wziął na ręce.
- Lecimy do Asgardu. Te specyfiki jej nie pomogą. - oznajmił. Syn pokiwał głową na znak zgody.
- bogini słońca?
- Tak - uśmiechnął się szeroko.
- A co z mamą? Nie możemy jej obudzić, jest zmęczona
- ..Do wieży trzeba ją sprowadzić. Marie i Thor przy niej zostaną. - podeszli do Steve'a.
- Nie powinna mieć teraz badań? - zapytał blondyn patrząc na zawiniątko w rękach króla.
- Jest boginią. Badania w Asgardzie. Zadzwoń do Strange'a, przenieście Idalię do siebie, do wieży. - powiedział szmaragdowooki.
- Jasne.
Ojciec i syn wyszli na zewnątrz i wezwali Bifröst. Teleportowali się do skrzydła szpitalnego.
- Estelle.
- Co?
- Ma mieć na imię Estelle.
- ładnie.