P.O.V. Will
Zaprzyjaźniłem się z Marie. Była naprawdę super dziewczyną. Ogólnie jest bogimią mądrości. Tylko Trochę nieśmiała jest. Tak trochę bardzo. Nie chwali się swoją wiedzą. Za to ją uwielbiam. I za bujną wyobraźnię. I wiecznie rozmarzony głos.
- o czym myślisz? - spytała mnie Marie.
- o tekstach wujka Thor'a. - odpowiedziałem. - peace and love not war. - udałem jego głos. Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Ma rację. - przyznała.
- Może i ma ale 20 temu to on odwiedził Jotunheim z zamiarem zaatakowania Laufey'a za przeszkodzenie mu w koronacji. - wyszczerzyłem się.
- Jesteś głupi. - stwierdziła z uśmiechem.
- Dlaczego mnie obrażasz? - udałem urażonego. - Ty z naszej dwójki masz blond włosy. - dodałem zanim ugryzłem się w język. Marie przymrużyła swoje szare, burzowe oczy i zebrała swoje książki na jeden stosik. Wstała, wzięła stosik i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Natychmiast za nią pobiegłem.
- Marie, przepraszam! - wołałem. Nie reagowała. To kolejna jej cudowna wado-zaleta. Jest bardzo uparta. Nie powinienem żartować z jej inteligencji i koloru włosów. W naszej klasie większość dziewczyn jest głupia albo bardzo dobrze udaje...albo zachowują się jak głupie idiotki przy mnie. Dogoniłem ją i złapałem za rękę przez co upuściła książki. Uniosłem je za pomocą magii i zostawiłem w powietrzu.
- Marie nie powinienem żartować z twojej inteligencji, wybacz mi. - powiedziałem.
- ...pod jednym warunkiem.
- jakim? - spytałem od razu.
- Podarujesz mi różę - rzekła a ja się uśmiechnąłem. W sumie nie wiem czemu. Urzekała mnie jej skromność i słodycz.
- Oczywiście że podaruję.
Razem już poszliśmy na kolejne zajęcia.