P.O.V. Will
Znudzony słuchałem nauczyciela prowadzącego lekcję. Historia 9-światu. Przedmiot był ciekawy, lecz ja akurat wiedziałem wszystko bo wujek Thor strasznie lubił ten przedmiot i opowiadał mi o historii 9-światu, dołączając do tego swoje historie.
- Will - zwrócił się do mnie nauczyciel. Mama powiedziała wszystkim żeby traktowali mnie normalnie, a nie jak księcia. Chwała jej. - powiedz mi, kto jest pierworodnym dzieckiem Wszechojca?
- Hela, bogini śmierci. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Bardzo dobrze. A powiedz mi, dlaczego Odyn uwięził ją w piekle? - zadał kolejne pytanie.
- Ponieważ chciała podbić cały wszechświat. No, była bardzo pazerna?...no rozumiecie o co mi chodzi, mam to słowo na końcu języka. Chciała władać wszechświatem, dziadek zadowolił się 9-światami i no.
- Dobrze. Dostajesz plusa za aktywność. - mężczyzna wrócił do prowadzenia lekcji a ja do bujania w obłokach. Zauważyłem spojrzenia niektórych dziewczyn w moim kierunku. Wiem, jestem przystojny. Urodę odziedziczyłem po mamie, tak jak jej moc ognia. Natomiast charakter i szmaragdowe oczy po tacie. Oraz teleportację i telekinezę a przemianę w lodowego olbrzyma mam w genach. Z tego, że mam po mamie moc ognia i geny lodowych, mogę się zamieniać w olbrzyma kiedy zechce. To się jakby kumuluje i mogę sobie zmniejszyć temperaturę ciała czy coś. Babcia mi o tym opowiadała ale nie wiele kumam.
Przydaje mi się to, gdy np szkolni huligani biją młodszych uczniów. Wujek Thor mnie uczył, że trzeba bronić słabszych. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Wyszłem z sali i szybkim krokiem udałem się do stołówki z której wziąłem jabłko. Gdy wracałem, usłyszałem przyciszoną rozmowę w jednym z zaułków. Zajrzałem tam, uważając by rozmówcy mnie nie zauważyli. Przy ścianie stała dziewczyna, blondynka na oko w moim wieku a wokół niech trzech znanych wszystkim huliganom, McLaggen, Grant i Pine. Chyba jej grozili. Postanowiłem jej pomóc. Co z tego, że byłem od nich niższy. Tata i wujek uczyli mnie walczyć. Ruszyłem w ich kierunku a moje oczy zabłyszczały czerwienią.
- Hej, co to za dręczenie koleżanki? Ładnie, oj nie ładnie. - pokręciłem głową. Pewność siebie też odziedziczyłem po ojcu. Byłem sprytniejszy od nich trzech razem wziętych.
- Ooo! Książę! Niestety musimy skopać Ci tyłek za wtrącanie się w nie swoje sprawy.
Podszedłem do nich. W słabym świetle świecy, zobaczyli moją niebieską twarz i czerwone, wściekłe oczy.
- ...jesteś lodowym? - odezwał się McLaggen.
- A co, zazdrościsz? Lepiej ją zostawcie i zmykajcie.
Tamci szybko spełnili polecenie. Wszyscy boją się olbrzymów. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na dziewczynę.
- Nie bój się mnie, proszę. Ja tylko bronię słabszych - uśmiechnąłem się ciepło. - Jestem Will.
- ...Marie - odwzajemniła uśmiech.