Szłam sobie na targ. Miałam spotkać się z Will'em. Jego mama obiecała mi lekcje tańca. Przystanęłam na chwilę i kupiłam jabłko. Zapłaciłam i ruszyłam w dalszą drogę. W ślepym zaułku, obok którego przechodziłam, zauważyłam małego kotka. Podeszłam do niego, a on nie uciekł. Hmm dziwne. Kot spojrzał mi w oczy. Jego postać zaczęła się zmieniać a mnie ogarnęła ciemność.***
Biegłem jak oszalały żeby się nie spóźnić. Ale w miejscu spotkania jej nie było. Ruszyłem w stronę jej domu. W jednym zaułku, zauważyłem małego kotka. Podszedłem do niego. Kot spojrzał mi w oczy i zaczął się zmieniać. Czułem jak ogarnia mnie ciemność...Ale się nie dałem. Odchyliłem głową i gdy ponownie spojrzałem na tajemniczą postać, moja skóra miała odcień błękitu. Tą postacią była...Lily?!
- Lily?! Co Ty tu robisz? Chciałaś mnie czarować?! - zacząłem krzyczeć.
- Willuś, skarbie, pójdziesz ze mną? - zapytała przesłodzonym głosem.
- Nie?
- Pójdziesz ze mną. - złapała mnie za nadgarstek. Krzyknęła i zabrała rękę. Jej dłoń była poparzona. Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
- Gdzie jest Marie? - spytałem.
- Oo, porwałam ją. - oznajmiła. - zwrócę ją światu jeśli...oświadczysz mi się przy swojej rodzinie. - uśmiechnęła się dumna ze swojego planu.
- ...ok - zgodziłem się. Wróciłem do swojego koloru skóry i złapałem ją za rękę. Teleportowałem nas przed trony ojca i matki. Puściłem ją. - Ona porwała moją przyjaciółkę.
- Jeszcze raz - poprosiła mama.
- Ta dziewczyna porwała Marie. Przyznała mi się. Znajdźcie ją a tą wsadźcie za kratki albo od razu zabijcie. - wyszedłem.
***
Siedziałam na krześle, związana, w dziewczęcym pokoju. Łatwo było się domyślić kto to wszystko zaaranżował. Gdy tak sobie dumałam, do pokoju weszła staruszka.
- Oo Lily przyprowadziła koleżankę. Ale dlaczego jesteś związana? - spytała.
- ...Taka gra. - odparłam z uśmiechem. - może mnie Pani rozwiązać?
Kobieta podeszła i pomogła mi się uwolnić.
- jesteś głodna?
- tak właściwie spieszę się. Będę już szła.
- zrobiłam ciasteczka, na pewno Ci zasmakują. - poszła do kuchni a ja, chcąc nie chcąc, poszłam za nią. I tak zamiast siedzieć gdzieś zastrzaszona, wcinałam ciasteczka i piłam kompot z babcią mojego oprawcy.