Maraton 1/5
Pojechaliśmy na górę do salonu. Znajdowali się w nim Zimowy Żołnierz, Czarna Wdowa, Hawkeye, AntMan i Wanda Maximoff. Natasha od razu do nas podeszła.
- To jest Will? OMG! - uśmiechnęła się. - Jestem ciocia Nat.
Will się uśmiechnął i schował twarzyczkę w zagłębieniu szyi mojej żony.
- Wstydzioch. - powiedziałem z uśmiechem.
- Słodziak. - odparła Romanoff. Ida podeszła do sofy i usiadła koło James'a sadzając sobie Syna na kolanach. Ja usiadłem w fotelu.
- Nie wstydź się. To twoje ciocie i wujkowie. - powiedziała. Musnęła nosem jego policzek a mały szatyn pokazał reszcie swoją zaczerwienioną ze wstydu twarzyczkę. Uśmiechnąłem się.
Zauważył metalową rękę Barnes'a i zaczął ją dotykać, sprawdzając co to jest. Kobieta posadziła go Na kolanach mężczyzny. Oboje delikatnie się przestraszyli - Bucky obawiał się że zrobi mu krzywdę, a Will bo usiadł na kolanach kogoś obcego. Po chwili jednak, wrócił do zabawy metalową ręką.
- Nie wytrzymam, to jest za słodkie. Niech ktoś przyniesie gorzką czekoladę do podgryzania. - rzekł Clint.
Natasha i Tony usiedli naprzeciw nich, na drugiej Sofie koło Wandy.
- Loki - zwróciła się do mnie moja ukochana.
- Tak? - spojrzałem na nią.
- Zostawiliśmy na dole torbę z rzeczami małego. - pojawiłem torbę pod jej nogi. - dziękuję.
- Jeleń jest na każde twoje skinienie. Wow, co kobiety robią z facetami. - powiedział Stark.
- To z miłości do mnie i uwielbienia mojej skromnej osoby. - Pani Laufeyson uśmiechnęła się.
- No oczywiście. - zgodziłem się odwzajemniając uśmiech. - Will, nie gryź jego ręki bo sobie połamiesz ząbki. - synek posłusznie zaprzestał swoich czynności.
- Ile ich ma? - spytała, dotąd milcząca Wanda.
- Dwa. - odparłem.
Z kuchni przyszła jakaś rudowłosa kobieta.
- Obiad! - zawołała i wróciła w miejsce z którego przybyła. Ida wzięła William'a na ręce i poszła do kuchni, który bardzo chciał dalej bawić się ręką nowego wujka. Wszyscy wstaliśmy i poszliśmy za nią.
