Narracja trzeciosobowa
Will pokazał Marie każde piętro wieży Avengers. Po tym, dziewczyna zadeklarowała, że chcę się pouczyć w swoim pokoju i się w nim zamknęła. Chłopak westchnął i udał się do salonu. Tam spotkał Petera.
- Hej Pete! - przywitał się z nim.
- Siema Will. Jak leci?
- Dobrze, tylko musisz mi pomóc.
- W czym? - Parker usiadł na sofie. Lokison zajął miejsce w fotelu.
- Znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.
- Dawaj.
- ...czy przeterminowana trucizna jest bardziej trująca czy mniej? - szatyn był całkowicie poważny.
- O kurde... - przeklnął SpiderMan.
***
Władcy Asgardu udali się na spacer po Central Parku. Idalia przytulała się do boku męża a ten obejmował ją mocno w talii.
- Jestem ciekaw jak zachowa się Will - powiedział Loki.
- Jeśli wdał się w Ciebie, ucieknie. - brunet spojrzał z wyrzutem na szatynkę a ta wybuchła śmiechem.
- Nieśmieszne.
- Jakiego Ty masz kija w dupie - zielonooka przewróciła oczami. - a właśnie, muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Usiądź sobie - gdy razem usiedli, spojrzała mu w oczy. - jestem w ciąży.
- ...naprawdę? - na twarzy Lokiego pojawił się szeroki uśmiech. Objął kobietę w talii i namiętnie ją pocałował. - kocham Cię
- Ja Ciebie też Lokiś - Ida pogłaskała męża po policzku i znowu go pocałowała.
***
Marie wszystko przygotowała. Ugotowała ulubione danie Willa. Liczyła na to, że blondyn czuje to co ona. Sprawdziła czy o niczym nie zapomniała i wyszła z pokoju. Nie ufała temu metalowemu urządzeniu zwanego "windą", dlatego też poszła schodami do salonu. Zauważyła tam swojego najlepszego przyjaciela i jego kolegę, Petera. Razem dumali nad jakimś zagadnieniem.
- Will
- Hej Marie, pouczyłaś się już? - zielonooki uśmiechnął się.
- Em tak...pójdziesz ze mną do mnie? Mam sprawę
- Jasne, sorry Parker - poklepał chłopaka po ramieniu i udał się za blondynką. Dziewczyna wpuściła szatyna do pokoju. Na stoliku świeciły się świece a pod pokrywami czekała na nich kolacja. Podłogę wokół stolika ozdabiały płatki róż. Will otworzył szeroko buzię.
- Will bo ja...- delikatnie się zarumieniła. - ja Cię lubię. Nie jako przyjaciela. Zakochałam się w tobie.
Szatyn nic nie mówił tylko wpatrywał się w przyjaciółkę oczekując że ta zaraz powie mu że to tylko żart. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- A-a Ty...?
- Marie...prze-przepraszam - zielonooki delikatnie pokręcił głową i teleportował się do siebie. Bogini mądrości patrzyła na miejsce w którym przed chwilą znajdował się Will po czym osunęła się na Ziemię i zaczęła płakać.