26. Pierdolony gówniarz

130 9 6
                                    


Minęły dwa dni od treningu Louisa. Harrym cały czas targały emocje gdy wspominał ryzykowne zakręty komentowane jękami zestresowanego Nailla. Chcąc uniknąć ponownego spotkania z Tomlinsonem brunet po piętnastu minutach pożegnał się i ruszył do domu. 

Mimo że rzeczywiście mu ulżyło gdy wyrzucił z siebie frustrację, nie mógł przestać myśleć o słowach Zayna. "Nie wiem co z jego życiem." Czy Malik naprawdę sugerował, że Louis może sobie zrobić krzywdę? To raczej mało prawdopodobne. Bardziej realnym scenariuszem byłoby ponowne zamknięcie się w sobie. A tego chyba nikt nie chciał znowu przeżywać. 

Harry miał wyrzuty sumienia już następnego dnia. Teraz siedział nad stertą faktur i nie potrafił nawet stwierdzić co ma z nimi zrobić. Zranione, pełne bólu, błękitne oczy wypełniały jego myśli. Co gorsza dzisiaj miał się odbyć tak ważny wyścig. Tomlinson nie mógł przegrać. I mimo, że chłopaki twierdzili, że złość poprawia jego umiejętności to Styles wciąż się bał. 

Czy naprawdę musiał być tak brutalny? Chciałby cofnąć te słowa. Niestety jedyne o mógł teraz zrobić to wymyślenie jakichś nowych, które może cudem uratują sytuację. Tylko jak zmusić Louisa do rozmowy.  Jedyną opcją był sam wyścig. O dwudziestej Harry miał już plan i ułożone przemówienie. Umył się po pracy, założył jeansową kurtkę i wsiadł do samochodu. 

Chłopaki pojechali wcześniej rozgrzać opony, więc Styles mógł na spokojnie wszystko sobie ułożyć w głowie po drodze. 

Musiał przyznać, że tęsknił za tym dupkiem. Za jego sarkastycznym poczuciem humoru, opanowaniem, ale przede wszystkim tymi błękitnymi oczami. Ile by dał by znowu na niego spojrzały w taki ciepły sposób jak tamtego pięknego wieczora w samochodzie. 

Parking przed centrum handlowym był pełen. Odkąd kierowca czerwonej błyskawicy wrócił do drużyny liczba fanów w jeansie wróciła do normy teraz nawet przyćmiewając czarne skóry.

Harry zaparkował swoje auto na uboczu i zaczął przeciskać się przez tłum. Czas wprowadzić plan w życie. Napisał smsa do Liama. Odpowiedź przyszła od razu, co wywołało falę matczynej dezaprobaty. Tyle razy powtarzał kuzynowi, żeby nie pisał w trakcie jazdy! 

"Nie wiem czy to dobry pomysł, ale masz racje, że Lou jest w niepokojąco chłodnym humorze. "

To musiało Styles'owi wystarczyć za potwierdzenie. Kilka minut później znajome ryki silników wdarły się w tłum, który rozsunął się by ustąpić czterem, czarnym samochodom. Fani w skórach podnieśli ręce i dopingiem zagłuszyli auta. Ryan ledwo zdążył wysiąść gdy cztery kolorowe maszyny stanęły obok swoich rywali. Jane jechała pierwsza dumnie mrucząc nim jej kierowca wysiadł. 

Harremu zmiękły kolana. Louis wyglądał niesamowicie. Włosy zaczesane na żel, czarne jeansy i koszulka idealnie przylegająca do szczupłego ciała oraz oczywiście błękitna kurtka z niewielką czerwoną naszywką. Jego kamienna twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale spojrzenie mogło zabijać. Kilka sekund później obie drużyny wpatrywały się w siebie groźnie. 

-Zanim Louis zakurzy Jamesowi przednią szybę, chciałbym z Tobą porozmawiać Hamilton.- Słowa Payne'a zszokowały wszystkich. Niall spojrzał na przyjaciela pytająco. - Przed każdym wyścigiem, możemy zrobić naradę, zgodnie z regułami.  - Wyjaśnił Liam. Ryan kiwną głową i uśmiechnął się kpiąco od wracając do kolegów.

-Szanowny pan Payne zamierza błagać o litość. - Śmiech rozniósł się wśród tłumu. - No cóż nie odpuszczę sobie takiej przyjemności. 

Louis spojrzał na dwóch mężczyzn odchodzących na bok. 

-O chuj mu chodzi?- Spytał Malika. Ten jednak nic nie powiedział tylko w wpatrywał się grupę ludzi w jeansowych kurtkach. Szatyn podążył za jego spojrzeniem. -No chyba sobie kurwa żartujecie.- Warknął. 

Harry podszedł do drużyny, zbierając w sobie wszystkie resztki pewności siebie. 

-Spokojnie Tomlinson -powiedział bez powitania- Nie zajmę ci dużo jakże cennego czasu. 

Louis chciał mu przerwać, ale nie został dopuszczony do głosu. Młodszy chłopak pociągnął go w stronę mniej zatłoczonej części parkingu. 

-Zamknij się- warknął gdy szatan próbował się odezwać. Jego stanowczość była tak szokująca, że Tomlinson spełnił polecenie. - Nie mam zamiaru przeprowadzać teraz poważnej rozmowy i błagać o wybaczenie, choć powinienem. Oto dzisiejszy plan wydarzeń. Wrócisz tam, pojedziesz swój najlepszy wyścig obsypując tego czarnego grata kurzem już na pierwszym zakręcie, odbierzesz należne ci brawa fanów i pojedziesz do warsztatu. Będę czekał. jeśli mnie do tego zmusisz to całą noc, ale nie będzie potrzeby bo przyjedziesz od razu po wyścigu, prawda? 

Tłum zawył co oznaczało powrót głów gangów.

-A teraz leć tam I go rozjedź, bo mimo, że Payno by mnie zabił za te słowa jesteś najlepszym kierowcą jakiego znam. 

Louis zmarszczył brwi i warknął wściekły.

-Całkiem nieźle to sobie ułożyłeś. Weź kocyk bo sobie posiedzisz w tym warsztacie.

Harry zignorował komentarz. W końcu był gotowy na dużo gorsze docinki. Szatyn już się odwracał gdy usłyszał ciche.

-Nie będziesz sam.


Harry poczekał do rozpoczęcia wyścigu. Emocje były ogromne. Obaj zawodnicy byli gotowi na wszystko. Ruszyli równo ale Jane wysunęła się na niewielkie prowadzenie już przy pierwszym zakręcie. Styles uśmiechnął się pod nosem wspominając swoje słowa. Louis musiał wziąć je do serca. Całą drogę do warsztatu myślał o szatynie. Choć brzmi to głupio próbował telepatycznie dodać mu otuchy i tak jak na pierwszym wyścigu przekazywać wskazówki. Odetchnął głęboko parkując pod swoim wakacyjnym miejscem pracy. Jego telefon zabrzęczał. 

-Cóż nie mogło być inaczej.- Szepnął czytając pełną ekscytacji wiadomość do kuzyna.  


-Louis! Louis! Louis!- Skandował tłum w jeansie gdy drzwi czerwonego Porsche się otwierały. Tomlinson rzadko aż tak cieszył się z wygranej. Jedyne co go uwierało to słowa pewnego natrętnego gówniarza. Nawet na torze nie potrafił pozbyć się widoku tych zielonych oczu, które patrzyły na niego z determinacją, której się po szczeniaku nie spodziewał. 

Podjął decyzję że nie będzie się odzywał do młodego i wydawała się ona słuszna. Jednak teraz zaczynał w to wątpić. Nie był w stanie zaprzeczyć uczuciu, że po raz drugi w ciągu tych wakacji, nie jechał sam. 

-Pierdolony gówniarz.-  Warknął wsiadając pół godziny poźniej do Jane. Może powinien skorzystać z okazji i go po prostu zamordować. To rozwiązałoby kilka problemów. 

Agresywny warkot przedarł się przez rozemocjonowany tłum i sprzeczki dwóch drużyn. Gdy czerwona błyskawica zniknęła za horyzontem Malik spojrzał porozumiewawczo na Payne'a. 

-Mam nadzieję, że Styles tego nie spierdoli. 

-Musisz się pogodzić z tym, że on najlepiej trafia do naszego Lou, Zayn.- Włączył się do rozmowy Naill uśmiechając się wesoło. 



------------

Witam ponownie po przerwie! Razem z nowym rozdziałem edytowałam wszystkie poprzednie, więc zapraszam do ponownej lektury, szczególnie, że pewnie przyda się odświeżenie historii naszych chłopców.

I'll drive all nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz