21.Nowe-stare

195 11 1
                                    

Obudziło go dotknięcie w ramię.

-Panie Styles?-Usłyszał głos jakiejś kobiety.-Panie Styles zaraz przyjdzie lekarz z wynikami.

 Westchnął w odpowiedzi i pokiwał głową na znak, że rozumie. Uniósł się lekko na łokciach, by w końcu usiąść na łóżku. Drzwi do jego sali otworzyły się i stanął w nich poznany wcześniej doktor.

-Witam ponownie panie Styles- Uśmiechnął się, kartkując jakieś papiery.- Pana stan jest na tyle stabilny, że może pan wrócić do domu. Proszę jednak na siebie uważać. Żadnego wysiłku fizycznego w najbliższym czasie. Najbezpieczniej dla żeber jest kiedy pan siedzi, a spać może pan tylko na plecach. Dzięki temu kości zrosną się szybciej. Tu ma pan receptę i opis jakie leki kiedy brać. Proszę stosować się do tego.

Chłopka przyjął dwie kartki i przejrzał je. Nie było tego dużo na szczęście.

- Proszę stawić się na kontrolę za dwa tygodnie. Muszę iść do nowych pacjentów. Do widzenia.

Opuścił pokój zanim Harry zdołał cokolwiek powiedzieć. Wstał i podszedł do szafki, na której spoczywał jego telefon. Miał właśnie pisać do kuzyna, żeby po niego przyjechał, gdy drzwi pomieszczenia się ponownie otworzyły. Nie ukrywał zdziwienia gdy stanął w nich Louis z jakimś pudełkiem w ręku.

-Czyli cię wypuścił?- Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź.- No dobra to zaraz jedziemy tylko zjedz to. Na pewno jesteś strasznie głodny- brzuch bruneta jak na zawołanie wydał dźwięk spowodowany zapachem unoszącym się z wyciągniętego w stronę niego obiadu.

-Tak rzeczywiście.- Odparł skrępowany. 

Zjadł w ciszy. Cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Po posiłku wrzucił puste opakowanie do kosza i odezwał się cicho

- Myślałem, że już pojechałeś

Louis spojrzał na niego zdziwiony i jakby urażony.

-Nie, na początku tu siedziałem. Po jakimś czasie tylko wyszedłem zadzwonić do Liama i kupić jedzenie. Jak wróciłem był już u ciebie lekarz, więc czekałem przed salą.  

Harry tylko kiwnął głową. Zupełnie nie rozumiał zachowania swojego towarzysza. Cisza była niezręczna

- To co, jedziemy?- Przerwał ją szatyn.

-Tak jasne.- Odparł Styles zupełnie przytłoczony wizją rozmowy z kuzynem. 

Wyszli szybko z budynku po drodze tylko wymeldowując pacjenta w recepcji. Harrego zakuło serce na widok ponownie zaplamionych jego krwią siedzeń auta. 

- Przepraszam-Westchnął cicho.

-Nawet nie zaczynaj, chłoptasiu. To nie ja ani brudne kanapy Jane są tu ofiarą.  

Harry na wspomnienie samochodu pogłaskał delikatnie krawędź drzwi.

-Fajnie jest jednak podróżować siedząc.- Parsknął śmiechem mimo bólu. Louis też się zaśmiał.

 Droga minęła miło. Bardzo miło. Tomlinson chcąc przedłużyć te chwile chyba pierwszy raz w życiu jechał zgodnie z przepisami. Po pół godzinie zatrzymali się na podjeździe tymczasowego domu Harrego. Trema ogarnęła chłopaka od razu. Co ma mu powiedzieć? Czy kuzyn wybaczy mu rzucone w emocjach słowa? Czy będzie mógł znowu włożyć jeansową kurtkę?

 Louis jakby wyczuł stres bruneta i gdy zgasił silnik, powiedział:

-Będzie dobrze. On nie jest zły tylko zmartwiony. 

Styles westchnął i przytaknął niepewnie. Wysiedli i nie bawiąc się w pukanie, weszli do środka.

-Kto tam?- Głos gospodarza dobiegł ich gdzieś z kuchni. Po chwili wyłonił się on sam w samych dresach, z dłonią zawiniętą w bandaż.- Mamo!- Krzyknął na ich widok. Jego twarz od razu rozpromieniała radością i ulgą.- Tak się martwiłem!- Mocno przytulił kuzyna, na co ten syknął z bólu.

-Uważaj debilu.- Warknął Louis.- Gówniarz ma połamane żebra.- Liam odskoczył jak poparzony.

-Ach przepraszam! Bardzo boli? Może czegoś potrzebujesz? Chcesz się położyć?- Harry był delikatnie rzecz biorąc przytłoczony ilością zadanych pytań. Widząc jednak tak energicznego Liama, nie mógł powstrzymać uśmiechu.

-Nie, jest wszystko ok.- Zapewnił.- Lepiej powiedz co Ci się w rękę stało?

-No tak bo o moje podbite oko nikt nie zapyta.- Rozżalony głos rozległ się od strony drzwi.

-Horan!!!- Harry rzucił się na blondyna i zmiażdżył w uścisku, ignorując zupełnie ból jaki to powodowało.

-Cześć dzieciaku.- Irlandczyk przyjrzał się chłopakowi- Aaa-machnął ręką.- Mogło być gorzej.- Zawyrokował na co Louis prychnął zirytowany. 

On wydawał się być najbardziej przejętym w tej sytuacji i miał najgorszy humor, ale nawet on nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy do Harrego podszedł Zayn i podał mu jego jeansową kurtkę.

-Chyba coś zgubiłeś.- Najmłodszy chłopak delikatnie wziął do ręki swoją własność. 

-Czy- Zawahał się.- czy ja mogę? Na pewno?- Nawet Niall spoważniał i zamilkł.

-Nikt nie ma większego od ciebie prawa tego nosić.- Odpowiedział poważnie Liam.- Mamo- dodał, a pozostała czwórka wybuchła śmiechem. 

Harry z uśmiechem założył kurtkę, krzywiąc się nieznacznie przy tak gwałtownym ruchu. Wyłapał zmartwione spojrzenie Louisa. Cała reszta ruszyła do salonu. Brunet podszedł do niego

-To nic Tomlinson. Jest dobrze.- Szepnął, po czym pogładził nową-starą część garderoby i dodał- Nawet bardzo dobrze.

Szatyn uśmiechnął się i kiwnął. Nic nie mówiąc poszedł do salonu. 

I'll drive all nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz