Obudziło go dotknięcie w ramię.
-Panie Styles?-Usłyszał głos jakiejś kobiety.-Panie Styles zaraz przyjdzie lekarz z wynikami.
Westchnął w odpowiedzi i pokiwał głową na znak, że rozumie. Uniósł się lekko na łokciach, by w końcu usiąść na łóżku. Drzwi do jego sali otworzyły się i stanął w nich poznany wcześniej doktor.
-Witam ponownie panie Styles- Uśmiechnął się, kartkując jakieś papiery.- Pana stan jest na tyle stabilny, że może pan wrócić do domu. Proszę jednak na siebie uważać. Żadnego wysiłku fizycznego w najbliższym czasie. Najbezpieczniej dla żeber jest kiedy pan siedzi, a spać może pan tylko na plecach. Dzięki temu kości zrosną się szybciej. Tu ma pan receptę i opis jakie leki kiedy brać. Proszę stosować się do tego.
Chłopka przyjął dwie kartki i przejrzał je. Nie było tego dużo na szczęście.
- Proszę stawić się na kontrolę za dwa tygodnie. Muszę iść do nowych pacjentów. Do widzenia.
Opuścił pokój zanim Harry zdołał cokolwiek powiedzieć. Wstał i podszedł do szafki, na której spoczywał jego telefon. Miał właśnie pisać do kuzyna, żeby po niego przyjechał, gdy drzwi pomieszczenia się ponownie otworzyły. Nie ukrywał zdziwienia gdy stanął w nich Louis z jakimś pudełkiem w ręku.
-Czyli cię wypuścił?- Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź.- No dobra to zaraz jedziemy tylko zjedz to. Na pewno jesteś strasznie głodny- brzuch bruneta jak na zawołanie wydał dźwięk spowodowany zapachem unoszącym się z wyciągniętego w stronę niego obiadu.
-Tak rzeczywiście.- Odparł skrępowany.
Zjadł w ciszy. Cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Po posiłku wrzucił puste opakowanie do kosza i odezwał się cicho
- Myślałem, że już pojechałeś
Louis spojrzał na niego zdziwiony i jakby urażony.
-Nie, na początku tu siedziałem. Po jakimś czasie tylko wyszedłem zadzwonić do Liama i kupić jedzenie. Jak wróciłem był już u ciebie lekarz, więc czekałem przed salą.
Harry tylko kiwnął głową. Zupełnie nie rozumiał zachowania swojego towarzysza. Cisza była niezręczna
- To co, jedziemy?- Przerwał ją szatyn.
-Tak jasne.- Odparł Styles zupełnie przytłoczony wizją rozmowy z kuzynem.
Wyszli szybko z budynku po drodze tylko wymeldowując pacjenta w recepcji. Harrego zakuło serce na widok ponownie zaplamionych jego krwią siedzeń auta.
- Przepraszam-Westchnął cicho.
-Nawet nie zaczynaj, chłoptasiu. To nie ja ani brudne kanapy Jane są tu ofiarą.
Harry na wspomnienie samochodu pogłaskał delikatnie krawędź drzwi.
-Fajnie jest jednak podróżować siedząc.- Parsknął śmiechem mimo bólu. Louis też się zaśmiał.
Droga minęła miło. Bardzo miło. Tomlinson chcąc przedłużyć te chwile chyba pierwszy raz w życiu jechał zgodnie z przepisami. Po pół godzinie zatrzymali się na podjeździe tymczasowego domu Harrego. Trema ogarnęła chłopaka od razu. Co ma mu powiedzieć? Czy kuzyn wybaczy mu rzucone w emocjach słowa? Czy będzie mógł znowu włożyć jeansową kurtkę?
Louis jakby wyczuł stres bruneta i gdy zgasił silnik, powiedział:
-Będzie dobrze. On nie jest zły tylko zmartwiony.
Styles westchnął i przytaknął niepewnie. Wysiedli i nie bawiąc się w pukanie, weszli do środka.
-Kto tam?- Głos gospodarza dobiegł ich gdzieś z kuchni. Po chwili wyłonił się on sam w samych dresach, z dłonią zawiniętą w bandaż.- Mamo!- Krzyknął na ich widok. Jego twarz od razu rozpromieniała radością i ulgą.- Tak się martwiłem!- Mocno przytulił kuzyna, na co ten syknął z bólu.
-Uważaj debilu.- Warknął Louis.- Gówniarz ma połamane żebra.- Liam odskoczył jak poparzony.
-Ach przepraszam! Bardzo boli? Może czegoś potrzebujesz? Chcesz się położyć?- Harry był delikatnie rzecz biorąc przytłoczony ilością zadanych pytań. Widząc jednak tak energicznego Liama, nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-Nie, jest wszystko ok.- Zapewnił.- Lepiej powiedz co Ci się w rękę stało?
-No tak bo o moje podbite oko nikt nie zapyta.- Rozżalony głos rozległ się od strony drzwi.
-Horan!!!- Harry rzucił się na blondyna i zmiażdżył w uścisku, ignorując zupełnie ból jaki to powodowało.
-Cześć dzieciaku.- Irlandczyk przyjrzał się chłopakowi- Aaa-machnął ręką.- Mogło być gorzej.- Zawyrokował na co Louis prychnął zirytowany.
On wydawał się być najbardziej przejętym w tej sytuacji i miał najgorszy humor, ale nawet on nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy do Harrego podszedł Zayn i podał mu jego jeansową kurtkę.
-Chyba coś zgubiłeś.- Najmłodszy chłopak delikatnie wziął do ręki swoją własność.
-Czy- Zawahał się.- czy ja mogę? Na pewno?- Nawet Niall spoważniał i zamilkł.
-Nikt nie ma większego od ciebie prawa tego nosić.- Odpowiedział poważnie Liam.- Mamo- dodał, a pozostała czwórka wybuchła śmiechem.
Harry z uśmiechem założył kurtkę, krzywiąc się nieznacznie przy tak gwałtownym ruchu. Wyłapał zmartwione spojrzenie Louisa. Cała reszta ruszyła do salonu. Brunet podszedł do niego
-To nic Tomlinson. Jest dobrze.- Szepnął, po czym pogładził nową-starą część garderoby i dodał- Nawet bardzo dobrze.
Szatyn uśmiechnął się i kiwnął. Nic nie mówiąc poszedł do salonu.
CZYTASZ
I'll drive all night
FanfictionLARRY Opowieść mocno inspirowana Fast and dangerous autorstwa chojrak (najlepsza opowiesc o Larrym na wattpadzie polecam) Szkolny geniusz zostaje wplątany w niebezpieczny i szybki świat. Udowadnia, że wiedzą może zdobyć szacunek gangu. Z dnia na dz...