17. Lisa

185 14 0
                                    

Harry miło rozmawiał ze swoją dziewczyną i obserwował okolicę. Byli w części miasta, której nie odwiedzał. Nagle w oczy rzucił mu się szyld sklepu. Od razu jego głowę zalały wspomnienia wydarzeń z tego parkingu. 

Odliczanie trzydziestu minut, zakrwawiona twarz szatyna, pocałunek w jego domu. Nie! Stop! Nie myślimy o tym. Wtedy przypomniał sobie dlaczego był na tym parkingu. Bo niedaleko była Melina. Minimalnie się spiął, ale to niemożliwe. 

Lisa nosiła jeansową kurtkę. Przecież to LISA- JEGO DZIEWCZYNA LISA. To na pewno zbieg okoliczności.

-Już zaraz będziemy.- Odezwała się dziewczyna z uśmiechem. Pokiwał w odpowiedzi chcąc skupić się na krajobrazie. Skręcili właśnie w małą uliczkę wśród drzew. Wjeżdżali na górę i po chwili przed nimi stanęło coś w rodzaju bunkru. Stara, betonowa budowla bez dachu.

-Wiem, że nie wygląda okazale.- Usłyszał głos blondynki gdy zatrzymała auto.- Ale jest stąd piękny widok na miasto. 

Wysiadła i po chwili wyjęła z bagażnika kosz i duży koc.

-Piknik?- Zapytał chłopak biorąc od niej ciężki pakunek.

-Zgadłeś- Cmoknęła go w policzek i ruszyła w stronę budynku. 

W środku były jakieś drzwi, ale przeszli obok i zaczęli wspinać się po schodach. Na każdym piętrze był jakiś zaryglowany pokój. Ściany pokryte były graffiti, wszędzie walały się puste butelki po piwie i pety, ale było w tym miejscu coś przyjaznego. Może po prostu Harremu zaczęło brakować adrenaliny. 

Trzecie, ostatnie piętro było tym bez dachu. Pierwszym co rzuciło się chłopakowi w oczy w momencie wspięcia się na ostatni stopień był przestronny pokój. Ściany były gładkie. Na większości znajdowały się stare kaloryfery.

-Chodź, tu najmniej wieje.- Lisa podeszła do jednego z nich i rozłożyła na ziemi koc. Usiedli i odrazu spojrzeli w górę. Widok był zabójczy. Czarne już, nocne niebo, rozświetlone milionem punkcików. Trwali tak przez chwilę, gdy dziewczyna się odezwała

-Tak jestem szczęśliwa, że jestem tu z tobą.- Spojrzała na chłopaka i pocałowała namiętnie. Harry zatracił się w doznaniach. Nie usłyszał, że blondynka wyciąga coś z koszyka. Dopiero uczucie jakiegoś metalu na nadgarstku przywróciło mu świadomość. Po chwili usłyszał trzask zamykanych kajdanek. Przykuła go do kaloryfera!

-Co do cholery..

-Ale nie jesteś tym, którego kocham.- Wtedy zza jej pleców wyłonił się już znany brunetowi chłopak.- Przykro mi Harry, może gdybyś nie mieszkał z Paynem nie musiałabym tego robić. Proszę Ryan, tak jak prosiłeś.- Podeszła do Hamiltona i pocałowała go w policzek.

-Dziękuję kochanie. Świetnie się spisałaś. A teraz uciekaj, a ja zajmę się naszym gościem.- Odepchnął dziewczynę delikatnie.- Witaj w melinie Styles.- Jego oczy niebezpiecznie błyszczały, gdy zbliżał się do młodszego chłopaka. Dopiero teraz wyjął drugą rękę z kieszeni. W niej od razu zabłyszczał nóż.

-Czego ode mnie chcesz?!- Harry próbował bezskutecznie uwolnić ręce.

-Nie szarp się kochaniutki, bo te swoje delikatne ciałko uszkodzisz.- Wymierzył mocny cios w twarz. Po czym kopnął w brzuch leżącego po pierwszym ciosie chłopaka.- Mam dla twoich chłopców wiadomość.- Uśmiechnął się, bawiąc Ostrzem w rękach.- Za dwa tygodnie podłożycie się na mistrzostwach.

-Bo co?- Wymamrotał Harry z trudem.

-Bo jeśli nie wygramy, postaram się ciąć na tyle głęboko, żeby księżniczka się wykrwawiła.- Szybko chwycił rękę rannego i przejechał nożem po przedramieniu. Chłopak zawył z bólu. Krew powoli ściekała na koc.

-Dlaczego tak ci na tym zależy?- Odezwał się słabo.- Przecież macie szanse wygrać bez podstawiania wyścigu.

-Widzisz gówniarzu, mam układy na wyjątkowo duże pieniądze. Zbyt duże, żeby ryzykować przegraną.

-No ok, ale oni nawet ze mną nie gadają. Ich nie obchodzi co się ze mną dzieje.

-Myślę że się mylisz.- Ryan uśmiechnął się szyderczo i wziął zamach do kolejnego ciosu.

-Rusz się o milimetr, a gwarantuje, że będzie to twój ostatni ruch w życiu. - Na szczycie schodów stał Louis, wściekły Louis.

-O Tomlinson, a ty nie startujesz dzisiaj?- Ryan próbował ukryć niezadowolenie i szok z odwiedzin.

-Miałem, ale w przeciwieństwie do ciebie potrafię myśleć i połączyłem dwa fakty w głowie. Najpierw ta blondi zaczyna się uganiać za gówniarzem Liama, potem nagle ty nie pojawiasz się na wyścigu. Ale nie przyszedłem tu gadać o twoich chujowych planach. Obawiam się, że zadarłeś ze złą osobą- To mówiąc szybko pokonał odległość dzielącą go od przeciwnika i wykonał trzy silne ciosy jeden po drugim. Leżącego już kopnął, tak że ten stracił przytomność. Dopiero wtedy przeniósł wzrok na półprzytomnego z upływu krwi chłopaka.

-Boże, co on ci zrobił?- Szepnął odrywając kawałek koszulki i tamując nim krwawienie. Wstał i przeszukał kieszenie nieprzytomnego Ryana. Tak jak myślał znalazł malutki kluczyk. Szybko uwolnił Harrego i wziął go na ręce.- Musimy się spieszyć, bo ta kretynka zaraz zadzwoni po wsparcie a ty musisz znaleźć się w szpitalu. 

Szybko zszedł po schodach. Niemalże wybiegł przed budynek i ułożył rannego na tylnim siedzeniu. Szybko napisał smsa i wsiadł na miejsce kierowcy. Dawno się tak nie spieszył. Właściwie ostatnio w bardzo podobnych okolicznościach. Przeczesał zdenerwowany włosy i przyspieszył. 


---

Hej, bardzo mi miło, że czytacie to opowiadanie. Rosnąca codziennie liczba wyświetleń bardzo motywuje!  

I'll drive all nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz