18. Zawsze

187 13 0
                                    

Izba przyjęć, wieczór. Pielęgniarki chodzą między salami, recepcją i kolejką ludzi klasyfikując kto w jakiej kolejności zostanie przyjęty przez jednego z lekarzy. Mężczyźni i kobiety w białych fartuchach z teczkami w rękach i stetoskopami na szyjach przemykają w te w z powrotem. Raz za łóżkiem szpitalnym, na którym spoczywa jakiś pacjent. Raz sami krzycząc coś do pielęgniarek i salowych. Chaos, ale względnie ułożony. 

I wtedy jak burza wbiega przez frontowe drzwi dwudziestokilkuletni chłopak. Podbiega do pierwszej napotkanej pielęgniarki i gestykulując coś opisuje. Kobieta początkowo jest niewzruszona i wskazuje miejsce w kolejce. Zmienia zdanie po kilku nieprzyjemnych epitetach. Przywołuje dwóch młodych mężczyzn, którzy po chwili w jej towarzystwie opuszczają izbę. Sprawca zamieszania wybiega z nimi. 

Wracają po minucie z młodym chłopakiem na noszach. Krwawi i jest nieprzytomny, według zeznań jego kolegi od piętnastu minut. Szybko wchodzą do jednej z sal, gdzie dołącza do nich siwy lekarz w średnim wieku. Każe wszystkim opuścić pokój poza pielęgniarką. Szatyn przeklinając dosadnie, buntuje się i w końcu siłą zostaje wyprowadzony z pomieszczenia. 

Czeka. Siedzi na twardym, szpitalnym krześle i czeka. Długo, za długo. Tupie nogą. Odczytuje smsa od Liama, że wszystko pod kontrolą i czy nic poważnego się nie stało. Dzwoni.

-Nie wiem kurwa.- Mówi do telefonu- Wywalili mnie z sali. Jesteśmy w szpitalu.

-Jak to szpitalu? Co się stało?- Payne jest wyraźnie przestraszony.

-Ten sadysta tak go pobił, że stracił przytomność. Boję się, że ma pęknięte żebro.

-Zajebie skurwysyna. Nie ruszaj się Tomlinson. Jedziemy.

-Nie musicie, ja tu będę.- Odpowiada drżącym głosem.- Jestem już ponad godzinę, spoko.- Wtedy drzwi obok niego zaczynają się otwierać. -Albo rób co chcesz. Ja muszę lecieć. Lekarz. Siema.- Rozłącza się i wstaje w ułamku sekundy.- Doktorze co z nim? Mogę go zobaczyć?- Starszy mężczyzna przygląda mu się uważnie i nieufnie.

-A kim pan jest dla poszkodowanego?

-Przyjacielem.-Pada bez wachania.- Ja go znalazłem i tu przywiozłem.- To zdaje się trochę przekonywać lekarza, jednak jego nieufność nie maleje. On wie co w Doncaster oznacza jeansowa kurtka, w którą odziany jest jego rozmówca.

-No dobrze.- Zaczyna, spoglądając w kartki w swoich dłoniach- Stan jest stabilny, ale obrażenia rozległe. Krwotok wewnętrzny, złamane żebra jedno z prawej, dwa z lewej strony, ale zdecydowanie najniebezpieczniejsze było nacięcie na ręce. Gdyby pan, bo wnioskując po pana rozdartej koszulce, to był pan, nie zatamował krwawienia mogłoby to się skończyć tragicznie- Chłopak pobladł, zupełnie opuszczając swoją zimną fasadę.

-Mogę go zobaczyć? Proszę.

-Tylko jeśli mi pan coś obieca.- Kiwnięcie głową.- Proszę zgłosić to na policję. Ten kto mu to zrobił jest niebezpieczny.

-Oczywiście, jak tylko stąd wyjdzie idziemy na komisariat.- Odpowiedział chłopak z przekonaniem.- A teraz jeśli pan pozwoli, pójdę do niego. Jest przytomny?

-Tak, ale śpi. Proszę dać mu odpocząć.

-Oczywiście.

-Doktorze?- Młoda kobieta w niebieskim kitlu podeszła do nich.- Jest doktor potrzebny na dwunastce, rozległe poparzenia.

-Oczywiście- Mężczyzna odchodząc odwrócił się na chwilę.- Proszę na niego uważać. Do widzenia.

 I odszedł nieświadomy, że Louis właśnie złożył sam sobie przysięgę.

-Zawsze- Wyszeptał i nacisnął klamkę.

I'll drive all nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz