13. Naleśniki

194 11 1
                                    

Otworzył oczy i od razu przeniósł je na rozczochrane włosy spoczywające na jego ramieniu. Uśmiechnął się głaszcząc czule szatyna po plecach. Sięgnął po swój telefon leżący na szafce nocnej i szybko napisał wiadomość. Po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi postanowił obudzić Tomlinsona.

-Louis- Wyszeptał gładząc jego policzek.- Louis pora wstawać, jest dwunasta- Usłyszał zaspane westchnięcie. Chwilę potem szatyn uniósł się na łokciu i orientując się w jakiej pozycji przed chwilą się znajdował, odsunął się przestraszony.- Spokojnie to...to jest ok- Harry odgarnął jasnobrązowe włosy z jego czoła. Louis rozluźnił się trochę, ale odsunął przerywając kontakt.- Ok- Styles westchnął zrezygnowany.- Co powiesz na śniadanie? Może ty weź prysznic a ja nam zrobię jedzenie.

-Tylko nie spal mi domu proszę.- Sarkazm wrócił, ale tym razem towarzyszył mu uśmiech. T dobrze.- Ale mam w zwyczaju biegać przed śniadaniem.

-Na pewno? Może zrobisz wyjątek?- Próbował odwieść go od tego planu Harry, wspominając słowa Zayna. Bardzo nie chciał znowu widzieć tej zimnej maski bez uczuć.

-Na pewno.- Warknął Louis.- Nie będę zmieniał swoich przyzwyczajeń dla jakiegoś chłoptasia. Najwidoczniej nie musiał biegać żeby być dupkiem.

-Dobrze dobrze, ale za godzinę widzę cię na śniadaniu! Nie dam ci paść z głodu. 

Tomlinson mruknął coś o nadopiekuńczej matce i ruszył do łazienki. Harry ubrał się i zszedł do kuchni. 

O ustalonej porze gospodarz wrócił i usiadł przy stole przed talerzem pełnym naleśników. Zgodnie z przewidywaniami bruneta jego oczy były zimne, a twarz nie ukazywała ani jednej emocji. Sam nie wiedział skąd u niego taki przypływ odwagi, ale postanowił skonfrontować szatyna.

-No i wrócił pan „Jestem dupkiem i nie mam uczuć".-Wybuchnął.- Powiedziałbym, że tęskniłem, ale tak się składa, że wolę wieczorną wersję.- Nie zauważył kiedy podniósł głos.

-Wierz lub nie, ale nikt cię tu nie trzyma gówniarzu, więc jak ci się moja twarz nie podoba to możesz wypierdalać, chyba pamiętasz gdzie są drzwi?- Wycedził przez zęby kończąc ostatniego naleśnika.

-Proszę bardzo, pójdę sobie. - Przypomniał sobie zapewnienia z wczoraj, że mu pomoże.- Nie będę się z pomocą narzucał.- Dodał ciszej, ale Louis zrozumiał. Coś go w środku ścięło. - Możemy już się nigdy nie widzieć.- Usłyszeli otwieranie drzwi frontowych.- Ale nie bądź aż takim idiotą, żeby odtrącić brata.- Odwrócił się gwałtownie i minął zszokowanego Liama w progu kuchni.- Biegał.- Rzucił tylko do kuzyna zamiast przywitania. Chwilę potem słychać było trzaśnięcie drzwiami i warkot silnika.

-Hej- Powiedział niepewnie Payne, podchodząc do stołu- Ja chciałbym...- nie dane mu było dokończyć.

-Chuj mnie obchodzi czego chcesz.- Louis próbował, bardzo próbował być oschły.

-Przestań Tomlinson!- Liam przybrał władczy ton.. Tego żaden z nich się nie spodziewał- Zamknij się i daj mi mówić, potem rób co chcesz! Jestem ostatnim dupkiem. Nigdy nie powinieneś usłyszeć tych słów, a w ostatniej kolejności ode mnie. Ty w żadnym stopniu nie zawiniłeś. Wiem, bo byłem na miejscu wypadku i po śladach opon widziałem jak wzorowo wykonałeś manewr omijania i potem bezbłędną próbę wyjścia z poślizgu. Ale stało się, Lou. Nie ma Jej z nami. Ale ja i tak potrafię się cieszyć myśląc o tym dniu. Tak straciłem miłość mojego życia, ale mogłem dwie. Mogłem stracić najlepszego przyjaciela, ale mam to szczęście stać teraz na przeciwko niego. Jesteś jedyną osobą, która rozumie moją stratę, ale ja też jestem jedynym rozumiejącym twoją. Jesteś moim bratem Lou.- Położył rękę na jego ramieniu.- I nie jestem jakimś gówniarzem, żeby się poddawać i wybiegać z kuchni. Ja nie odpuszczę. Nie przestanę się starać dopóki cię w tym nie zobaczę.- Z tymi słowami rzucił kurtkę Louisa na stół. 

Nie czekając na odpowiedź, która i tak pewnie by nie nadeszła, odwrócił się i wyszedł. Nie pozostało mu nic innego jak czekać aż w Louisie obudzi się rozsądek z nadzieją, że do tego czasu się nie zabije.

I'll drive all nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz