3. Jedziesz ze mną

280 14 1
                                    


Przez najbliższe dni Harry zapoznawał się z pracą warsztatu. Na początku ma tylko pilnować dostaw części i grafiku, ale po dwóch dniach Liam zauważył jego kompetencje i mianował go przełożonym  dwóch pracowników, czyli właściwie swoim zastepcą. Teraz osiemnastolatek musiał pilnować każdej czynności podejmowanej w każdym pojeździe i konsultowane były z nim wszystkie naprawy. 

Dzięki temu Liam rzeczywiście może dać odpocząć lewej ręce nieustannie otoczonej gipsem, przez poszkodowanego zwanym "głupim kurewstwem". Obaj chłopcy bardzo szybko się dogadali i mimo spędzania ze sobą 24 godzin na dobę nie kłócili się ani razu.

Była środa koło 22 Harry był sam w warsztacie, bo Liam wybiegł gdzieś o dziewiętnastej, krzycząc tylko "Na razie". Oglądał układ kierowniczy jakiegoś vana. Zaabsorbowany tą czynnością nie usłyszał nawet otwieranych drzwi. W szoku odwrócił się słysząc chrząknięcie

-emm, w czymś mogę pomóc?- Pyta lekko zdezorientowany. Przed nim stoi wysoki szatyn w jeansowej kurtce, o mrożącym spojrzeniu przeszywającym rozmówcę na wylot.

-Jest Liam?-Jego głos jest  ...groźny

-Nie ma, coś przekaz...

-A gdzie jest?- przerywa mu wyższy chłopak

-W sumie nie wiem- Harry odpowiedział niepewny. Cała ta sytuacja była dość dziwna. 

-Kurwa- Mruknął przybysz wzdychając- no to obawiam się że jedziesz ze mną

-Co? Gdzie? Po co?- Teraz brunet nawet nie próbował ukryć, że boi się tych niebieskich oczu, ale czekaj od kiedy on patrzy facetom w oczy na tyle długo żeby dostrzec ich kolor?

-Nie pytaj chłoptasiu tylko chodź

 "On sobie chyba żartuje jeśli myśli że ja wsiądę z nim do samochodu". Myśli Styles

-Nie ma opcji!-krzyknął trochę za głośno- Nigdzie nie idę!

-Serio?- Zapytał, po wiązce przekleństw szatyn- Przecież cie nie zgwałcę. Mam cię tylko odwieźć do domu -Wywrócił oczami, przecież obiecał sobie ograniczać rozmowę z gówniarzem do minimum, a jak na razie gówno z tego wychodzi, jest mu zimno, a chłoptaś się nawet nie ruszył tylko wlepia te zielone oczy, jakby ducha zobaczył..."czekaj czy ja pomyślałem zielone?"

-Jak to MASZ mnie zawieźć?- Chłopak przerywa potok myśli Louisa, zmierzający w bardzo złym kierunku

-Tak to, Liam mi kazał- Znowu wywraca oczami. „ Jak trzynastolatka".

-To powinieneś wiedzieć gdzie on jest, a nie mnie się o to pytać

"Spostrzegawczy gówniarz"

-Miałem nadzieję, że jednak będzie i nie będę musiał się z tobą użerać. Teraz pakuj manatki- to mówiąc chciał się odwrócić w stronę wyjścia.

-Pójdę sam- Harry podchodzi parę kroków trzymając  w dłoni plecak.

-Nie pójdziesz sam- warczy wyższy chłopak- do samochodu teraz- coś w jego głosie przekonuje bruneta, że nie warto podejmować dyskusji i pokornie wychodzi. Otwiera szeroko oczy ,widząc swój środek transportu. Czerwone, lśniące Porsche „ drogie i szybkie" pomyślał. Bał się jednak odezwać. Usiadł obok kierowcy, który z piskiem opon i złowrogim warkotem rusza od razu. Harry w ciszy podziwiał stylowe wnętrze i delektował się doznaniami jazdy z prędkością co najmniej niedozwoloną. 

Szatyn kątem oka dostrzegł podziw w oczach „gówniarza" i przyspiesza, chcąc go przestraszyć. Strach, ku jego zaskoczeniu, nie pojawił się w zielonych oczach nawet przy 180 km/h osiągniętych na osiedlowej uliczce. Widząc znajomy dach zwalnia gwałtownie, czemu towarzyszy cisze skrzypienie

-Mam patent na to- Powiedział cicho Harry, spokojniejszy bo rzeczywiście jechali do Liama- na wspomaganie hamulców powyżej górnej normy wychylenia- Wyłapał szok w spojrzeniu swojego rozmówcy-porywacza, dumny że komuś zaimponował wiedzą

-Hamulce Jane mają się dobrze, dzieciaku- Warknął Louis i zacisnął szczękę, orientując się co powiedział

-Ach czyli to cudo ma imię?- Spytał  retorycznie Brunet. 

Ku zdziwieniu Tomlinsona w jego głosie nie ma kpiny ani rozbawiania tylko uznanie.

- Widzę że mają się dobrze- dodaje Harry po chwili- ale mogłyby mieć się lepiej- to mówiąc odpiął pas, bo byli już na miejscu- Jak będziesz chciał wiedzieć więcej to wiesz gdzie mnie szukać. Na razie- Zamknął za sobą drzwi zaskoczony swoją odwagą i pewnością siebie. Ale coś sprawia, że chce zrobić dobre wrażenie na... właśnie jak on ma na imię? 

Wszedł do domu. W środku nikogo nie było, ale nie przejął się tym za bardzo w końcu jego kuzyn może mieć swoje życie i nie musi się nim dzielić.

-I tak miło że kogoś po mnie wysłał- Szepnął do siebie wzdrygając się na myśl o chłodnym wietrze na zewnątrz, na który byłby skazany, gdyby nie znajomy "kuzyna". Postanawia od razu iść spać, to był wieczór wrażeń.

I'll drive all nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz