Nagle podniosłam się na łóżku zalana zimnym potem. Staram się wyregulować przyśpieszony oddech. Gardło boli mnie niemiłosiernie. Czy ja krzyczałam?
- Utkaj mordę tam u góry!- Słyszę krzyki matki z dołu.
Ona wróciła? Jaki dzisiaj w ogóle dzień?
Jest ciemno, więc szukam telefonu na ślepo. Nie ma go ani na łóżku, ani na szafce nocnej. Leżał na ziemi wraz z kilkoma innymi rzeczami.
Dziewiętnasty kwietnia, godzina 3:00.
Potrzebuję kilkunastu minut, aby odzyskać kontakt z rzeczywistością. To był tylko kolejny z moich koszmarów. Tylko czemu był tak realistyczny? Wracam do wspomnień ze snu i analizuję każdy jego element. Nawet w świecie snów byłam dla niej bezużyteczna. Zaczynam płakać. Muszę się komuś wygadać. Budo z pewnością śpi i nie chcę mu przeszkadzać. Też jakby nie patrzeć się za nim stęskniłam. Serio myślałam, że jego też straciłam. Trudno, najwyżej odczyta rano.
Nagrywam mu z siedem głosówek trwających po kilka minut. Nie opowiedziałam mu jednak o Kizanie. Pominęłam jej wątek specjalnie i opowiedziałam tylko o mnie i Freddo. O mojej przyjaciółce chciałabym opowiedzieć mu osobiście lub przez rozmowę telefoniczną. Odłożyłam telefon i rzuciłam się na łóżko, aby dać sobie czas na uspokojenie się. Upadek nie był miękki. Tylnia część mojej głowy spotkała się z czymś twardym. Początkowo myślałam, że uderzyłam o drewniany fragment łóżka, ale przecież wylądowałam na poduszce. Podniosłam ją, a moim oczom ukazał się kamień.
Zamurowało mnie. Wszystko stało się jasne. W tym momencie zaczęły szarpać mną emocje. Łzy spływały po moich policzkach, kiedy ja przyglądałam się zwykłemu kawałkowi głazu.
Czyli to była prawda. On serio działa.
Co ona chciała mi przez to przekazać? Miała ochotę się mną pobawić? Ja zadręczam się całymi dniami i wypominam sobie, że nie powstrzymałam jej śmierci...a ona się mną tak bawi?
Wzięłam kamień do ręki i rzuciłam nim z całej siły o ścianę. To za dużo emocji jak na jeden moment. Myślałam, że już nigdy do tego nie wrócę, ale inaczej nie dam rady. Wyszłam z pokoju i obadałam dom. Krzyki mamy słyszałam z dołu, więc pewnie śpi w salonie. Miałam rację. Leży na kanapie i mało brakuje, aby zaraz z niej nie spadła. Zignorowałam zapach alkoholu i wróciłam na górę. Weszłam do sypialni i otworzyłam szafkę nocną mojej matki szukając dwóch rzeczy. Nie zawiodłam się.
Wyjęłam z niej zapaliczkę oraz paczkę papierosów. Tak bardzo nie chcę do tego wracać, ale nie wytrzymam w takim stanie. Wyszłam na balkon i po raz pierwszy od kilku lat zapaliłam. Cała trzęsłam się z nerwów i zimna. Jestem w samej piżamie, a jedynym źródłem ciepła była palona nikotyna. Opieram się o barierkę i jedną ręką piszę wiadomość do Budo.
,,Zadzwoń jak tylko się obudzisz. Błagam.''
Tak bardzo za nią tęsknie. Dostałam od niej ostatni dzień na rozmowę, a ja? Bawiłam się w ratowanie jej. Zmarnowałam szansę, którą dostałam. Zamiast tego pożegnałyśmy się w kłótni.
Powstrzymując ciągły natłok myśli oparzam papierosem swoją rękę. Po kilku sekundach przestaję płacząc na przemian z bólu psychicznego i fizycznego. Kiedy pierwszy papieros się wypala, biorę kolejnego z paczki. Jestem życiową ofermą.
***********
- Przepraszam, że nie mogłem wcześniej odebrać! Co się stało? Brzmiałaś poważnie.- Usłyszała w słuchawce Akane.
- Miałeś racje, ten kamień to był błąd- Wyrzuciła pustą paczkę papierosów w drodze do szkoły.- Kizana się ze mną skontaktowała.
- To działo się coś jeszcze?- Dopytał.

CZYTASZ
Bloody Madness
Teen FictionOpowiadanie to przedstawia historię pewnej licealistki, której ostatnie 10 tygodni odebrało wszystko co miała cennego. Przeżywa wewnętrzną walkę podczas gdy w jej szkole następują kolejne morderstwa. Policja nie znajduje mordercy, więc Akane Tanaka...