Tydzień 7: Czwatek (Część 2)

13 3 26
                                    

- Co macie przeciwko drugiemu dachowi?- Shiromi podrapała się po głowie.
- A po kij nam drugi dach?- Zapytał jeden z architeków.
- A co jak nagle spadnie deszcz? Taki duży deszcz. Podwójny dach to podwójna gwarancja, że woda nie dostanie się do środka.

Minęło z dziewięć godzin od zaczęcia prac. Domek na drzewie był już praktycznie gotowy. Właściwie to wprowadzano ostatnie poprawki. Zmęczenie wykonawców było widać na kilometr. Co prawda- mogli sobie robić przerwy w pracy, ale wtedy robota rozwlekła by się w czasie. Wszystkim zależało na uwinięciu się. Ren dał nam cynk, że zrobienie domku to nasze jedyne zadanie na dzisiaj. Co oznacza, że resztę dnia będziemy mieć wolne.

Po kolejnej godzinie my, jako artyści mogliśmy zacząć działać. Kątem oka widziałam Hojiro wraz z Budo siadających przy drzewie. Byli cali spoceni i umorusani. Mój chłopak otworzył szklaną butelkę soku jabłkowego i zaczął na spokojnie upijać zawartość, podczas gdy jego przyjaciel od razu wyzerował wszystko. Wzięłam pędzel i jedną z farb- brązową. Właściwie to artyści nie mają wspólnego planu jak cały domek ma zostać pomalowany. Każdy zajmuje sobie swój obszar i zdobi go jak chce. Nikomu niczego nie zabraknie, domek jest na tyle duży, że pomieścili by się w niej wszyscy uczniowie. Jeszcze nie miałam okazji zobaczyć jak nasi wykonawcy urządzili go w środku, ale podobno nieźle się postarali.

Czas wziąć się do roboty. Planuję malować domek od wewnątrz. Wraz ze swoim skromnym wyposażeniem zaczęłam wspinać się po drabince.

- W takim tempie to nigdy tak nie wejdziemy.- Dafuni weszła na drabinkę po mnie. Czułam na tyłku jej pośpieszająca mnie dłoń.
- Łapy przy sobie!- Walczyłam z chęcią zeskoczenia z drabinki prosto na nią. Takie złamanie kręgosłupa w odcinku szyjnym po koleżeńsku.

Po wdrapaniu się po drabince postawiłam na podłodze puszkę farby i podniosłam wzrok. Szczena mi opadła. Przede mną znajdowało się wnętrze domku, który estetyką i umeblowaniem mógł konkurować z nie jednym mieszkaniem na standardowym poziomie. Nie było łazienki czy też kuchni. Cały domek był jednym pomieszczeniem gościnnym ze ścianami oddzielającymi konkretne przedziały. Krzesła, stoły, regały, szafy oraz ozdoby m.in. ramki, figurki, niefunkcjonalny żyrandol i wiele więcej.

- O...mój...- Oniemiałam. W tamtym momencie dosłownie stałam na środku jak wryta.
- Wiesz co tu widzę?- Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że Dafuni szła tuż za mną.- Dużo miejsca na kolorki!- Zaczęła skakać w miejscu chichocząc od czasu.
- Możesz wybrać tylko jedną rzecz do pokolorowania.- Ostudziłam jej zapał.
- O...- Przez sekundę wyglądała na zawiedzioną, ale równie szybko ten stan u niej minął.- W takim razie jedną ze ścian jest moja!- Podbiegła do jednej, oddzielającej że sobą przedziały.- Akaś, chodź po drugiej stronie.
- Mam malować drugą stronę Twojej ściany i być skazana na Twoją obecność?- Pochyliłam głowę na jedną ze stron.- Może to już wczesny objaw masochizmu, ale jestem w stanie się na to zgodzić.- Podniosłam puszkę farby i zajęłam miejsce przy swojej stronie drewnianej ściany.
- Wiem, wiem!- Słyszałam energiczne klaskanie z ekscytacji.- Nie patrzymy na swoje ściany do póki nie będą całkowicie gotowe.
- Poważnie chcesz mi oszczędzić tego widoku? Uwielbiam Cię!- Zaśmiałam się.
- Będziesz coś chciała.- Dafuni udawała grymas, ale dało się usłyszeć powstrzymywany śmiech.

Otworzyłam swoją puszkę farby. Kilka kropel ciemno brązowej, gęstej cieczy spłynęły po ściankach puszki. Przez większość czasu spędzonego na czekaniu obmyślałam co chcę namalować. Aż do tej pory nie udało mi się niczego wymyśleć. Zdecydowałam tylko, że tło będzie ciemno brązowe. To chyba już jakiś postęp, prawda?
Malowanie całej ściany pędzlem będzie monotonne. Przypomniałam sobie o wałkach, które przyniosła jakąś grupka uczniów. Wzięłam jeden i przystąpiłam do procesu malowania. Nikt wokół specjalnie nie hałasował. Każdy zajął się swoją pracą w skupieniu. Zaczęłam się zamyślać, moja dusza zaczęła w ciszy dostrzegać muzykę.
The neighbourhood
Uwielbiam ten zespół. Czuję jakby brzmienie ich muzyki oraz przekaz tekstów były pisane specjalnie dla mnie. Cały czas czuję puls i słyszę bicie swojego serca, ale to ich muzyka wprawia, że żyję. Czuję, że naprawdę żyję.
,,I feel it burning me, I feel it buring you
I hope I don't murder me, I hope
I don't burden you''

Bloody MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz