Tydzień 5: Wtorek

5 3 10
                                    

Dzisiaj nie wstałam z łóżka, a stoczyłam się z niego. Zawracało mi się w głowie i czułam w niej pulsujący ból. Wstałam i zygzakiem podeszłam do biurka poszukując lekarstw uspokajających. Wsypałam na rękę nieznaną ilość i połknęłam. Nie ważne ile, ważne, że skutecznie.

Usiadłam na skraju łóżka czekając aż zaczną działać. Walczyłam z chęcią porzygania się. Odczuwając pierwsze sygnały poprawy, wyszłam na balkon i zapaliłam papierosa. Wzięłam telefon do ręki. Ogromna ilość powiadomień nie była dla mnie niczym nowym. Serce stanęło mi jednak, kiedy zobaczyłam godzinę. 

9:18

Patrzysz i wiesz, że masz iście przesrane u wychowawcy. 

Pokazywanie się na pierwszych lekcjach w szkole byłoby samobójstwem. Doszłam więc do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie pójście do szkoły po przerwie na lunch, czyli o 13:30.

Akurat dzisiaj moja matka musiała sobie zrobić wolne na picie. Tak przynajmniej wnioskuję po hałasach z dołu. 

Odłożyłam telefon na parapet i wtedy moją uwagę przyciągnęły siniaki na rękach. Nie oberwałam tak mocno. Myślałam, że nie będzie śladów. Od razu poszłam po korektor i gąbkę do makijażu. Dosyć sprawnie poradziłam sobie z zakryciem siwych miejsc. 

Wróciłam na balkon i zaczęłam przeglądać bloga uczniów szkoły. Unikałam wchodzenia tam od ostatniego piątku. Ludzie są śmieszni. Wypisują swoje kondolencje i dodają wpisy typu ,,Niech Twoja dusza spoczywa w spokoju'' na stronę poświęconą uczniom jednej placówki. Jakby to miało cokolwiek zmienić. Ktoś może powiedzieć ,,ale tak wypada!''. Chuja nie wypada! Rodziny i bliscy ofiar ostatnie czego chcą to ciągłego przypominania o swojej stracie. Starają się wrócić do normalnego życia, ale nie potrafią. Oni im tego nie ułatwiają. W moim przypadku też tak było!

Mimo leków ponownie zaczęłam popadać w panikę. 

Kizana byłaby na mnie wściekła, gdyby widziała w jakim stanie teraz jestem. Ale nie zauważy. Bo kurwa nie żyje! Ktoś zabił ją na moich oczach, a ja? Przyglądałam się jak traciła krew. Już nigdy nie zobaczę w jej oczach życia. Już nigdy nie zobaczę jej. I to moja wina!

Szybkim ruchem wyjęłam papierosa z ust i przyłożyłam jego gorącą część do ręki, przypalając sobie tym skórę. Zagryzłam zęby powstrzymując się od odruchu odciągnięcia fajki od nadgarstka. Powtarzałam czynność mając nadzieję, że złe myśli wybiegną z mojej głowy. Kiedy  poczułam gorzkawy posmak w ustach zrozumiałam, że przegryzłam sobie wargę. 

Co ja właściwie robię?

Wyrzuciłam papierosa i opadłam na kolana.

Tak bardzo za nią tęsknię...

Miało być lepiej, ból miał znikać. Nie znika. Z czasem jest tylko gorzej. Chyba zrozumiałam, że to wszystko trwa za długo, żeby mogło być koszmarem. Czy to nazywamy życiem? Mówimy o tym samym życiu co inni? Inni, którzy za nic nie chcieliby go stracić?

W taki sposób nie pozbędę się wyrzutów sumienia. Muszę coś w końcu zrobić. Dla niej. Stoję bezczynnie, kiedy morderca mojej przyjaciółki chodzi na wolności jakby nic się nie stało. 

Policja nic nie potrafi zrobić? W porządku! Kizana zapomniała, że ma mnie. A kiedy ja się za coś biorę to nie odpuszczam. 

Kizana Sunobu, znajdę Twojego mordercę na własną rękę!

Budo Pov:

Nerwowo stukam długopisem o ławkę. Najprawdopodobniej irytuję tym co najmniej połowę klasy, ale obecnie nie do końca się tym przejmuję.

Bloody MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz