Rozdział 7

428 31 28
                                    

Czułam jakby moja dwugodzinna drzemka trwała pięć minut. Więc gdy Aiko potrząsnął moim ramieniem, oświadczając, że jesteśmy już na miejscu, byłam jeszcze bardziej martwa niż wcześniej. Dodatkowo rana na mojej szyi nieprzyjemnie pulsowała. Ledwo ogarniałam rzeczywistość, jakby jakaś ciężka płachta opadła na całe moje ciało.

-Nora, wyglądasz jak wyżęta szmata.
-Dzięki Calcium, jak zwykle poprawiasz mi humor.

Czarnowłosy oparł się rękoma o wóz, zaraz za moimi plecami i wychylał nade mną swoją głowę. Widziałam błękitne niebo i jego twarz, jak zwykle idealnie przystojną. Nawet te jebane worki pod oczami dodawały mu jakiegoś dziwnego seksapilu.

-Do usług szefowo. - zaśmiał się i wskoczył do wozu, siadając obok mnie. Jego broń zderzając się z drewnem wydała charakterystyczny dźwięk.

-Wszyscy przenieśli już skrzynie i te inne gówna. Zastanawiają się co z nami zrobić. - mruknął, poprawiając swoją grzywkę. Westchnęłam. W końcu nie jesteśmy Zwiadowcami, ale aktualnie jesteśmy pod rozkazami Erwina, który kurwa przecież został w mieście.

-Zajebiście, czyli mogę jeszcze pospać? - powiedziałam, totalnie zachrypniętym głosem.
-Myślę, że w tym stanie i tak byś chuja zdziałała. A tak poza tym patrz co kurwa dorwałem. - powiedział, pokazując mi z dumą gitarę. Szczerze aktualnie chuja mnie to obchodziło, chciałam tylko spać. Przymknęłam oczy, nie odpowiadając nic. Calcium jednak nie odpuszczał i poklepał mnie po ramieniu.

-Chcesz żebym coś zagrał?
-Możesz, najlepiej utwór pod tytułem "daj mi kurwa spać".
-Nieznośna jesteś.
-I ty to mówisz? Zagraj coś reszcie oddziału, albo tym dzieciakom ze Zwiadowców.
-Hycel kazał mi ciebie pilnować.

Otworzyłam jedno oko, obdarzając zirytowanym spojrzeniem czarnowłosego. Co znowu mój zjebany brat wymyślił?

-Też nie wiem po co. Ale skoro już tu jestem to zagram ci kołysankę. - dodał Calcium, obejmując mnie ramieniem. Zignorowałam to i po prostu naciągnęłam kaptur na oczy. Nie mam ochoty kłócić się ze swoim bratem, a znając życie chciał po prostu pozbyć się Calciuma który dorwał się do gitary. Chwila...

-Skąd zajebałeś ten drewniany syf? - zapytałam.
-Equm odleciał trochę po jakiś grzybkach i mi to wynalazł, albo zbudował, nie mam pojęcia.

Nie miałam więcej pytań.

-Powinieneś pilnować swojego brata, w końcu kiedyś przećpa. - mruknęłam.
-Błagam cię, nawet śmierć nie chce go tykać.
-Skąd ta pewność?
-Bo śmierć jest dziewczyną.
-A ty to niby taki żigolo?
-A chcesz się przekonać? - spytał, specjalnie zaniżając seksownie głos. Pokazałam mu środkowy palec. Zazwyczaj tak się droczyliśmy. Calcium się roześmiał i walnął mnie po przyjacielsku w bok.

Rozłożyłam się wygodniej w wozie, a czarnowłosy powoli przejechał po strunach gitary, wydając przyjemny dla ucha dźwięk. Zaczął cicho nucić jakąś prostą piosenkę. Był bardzo utalentowany jeśli chodziło o artystyczne rzemiosła. Zwłaszcza śpiew i taniec. Miał delikatnie chrypkowaty głos podczas cichego nucenia, który uspokajał.

Szybko zasnęłam.

*POV LEVI* 

Wyszedłem zmęczony z bazy Zwiadowców. Nie miałem siły by jeszcze rozprawiać gdzie umieścić oddział Nory, wolałem to zostawić Hange i Hyclowi, który nie zamierzał nawet podawać swojego prawdziwego imienia. Wolałem wreszcie zakończyć te kilka dni czystych udręk. Reszta mojego oddziału poszła się już umyć i spać, wszyscy byliśmy cholernie zmęczeni.

Postanowiłem sprawdzić jeszcze wóz na zewnątrz, czy na pewno nic na nim nie zostało. Pierdolone obowiązki Kaprala. Usłyszałem ciche, przyjemne dla ucha dźwięki.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz