- Co nie mogłeś powstrzymywać przed bijatyką i to jeszcze w pierwszy dzień szkoły? - takie słowa przywitały mnie, jak tylko wszedłem do mieszkania.
- Skąd przypuszczenia, że się biłem? Może jestem taką ciapą jak ty i spadłem ze schodów, obijając sobie moją przystojną twarz? - zapytałem Christophera, posyłając mu kpiące spojrzenie.
- To nie przypuszczenia, a bardziej prawda i twoja wymówka jest bez sensu, bo widziałem, jak obijałeś mordę jakiemuś napakowanemu typowi. - skrzyżował ręce na piersi, patrząc na mnie z nieodgadnioną miną.
- Napakowany to on jest sterydami. - rzuciłem lekko, ściągając buty i odkładając klucze od mieszkania na odpowiedni wieszak.
- Nie zmieniaj tematu. Bo chce ci przypomnieć, że wrócimy do domu wtedy kiedy OBOJE się poprawimy. A ty jak widać, nie bierzesz tego na poważnie. - wskazał na mnie oskarżycielsko palcem.
- Po pierwsze zachowujesz się jak jakaś małżonka, na którą w sumie wyglądasz z tą różnicą, że ty masz chuja pomiędzy nogami. Chociaż z tym też mam wątpliwości. - rzuciłem złośliwie.
- Mi jak wiadomo, to Azjaci mają małego, a ty nim jesteś, więc wniosek jest chyba prosty. - odparował, a we mnie momentalnie się zagotowało. - I radzę ci się udać do specjalisty, który pomoże ci walczyć z twoją nadpobudliwością. - dodał po chwili.
- Ty gnoju! - tego było naprawdę za wiele, doskoczyłem do niego w dwóch skokach i złapałem go za koszulkę, przyciskając jego ciało do ściany. Nie umknął mojej uwadze impuls strachu, który starał się ukryć, nieskutecznie jak można było się domyślić.
- I co już nie jesteś taki chojrak hm? - zapytałem złośliwe.
- Nie wiem, o co ci chodzi. - rzekł, patrząc na mnie uważnie ze ściągniętymi brwiami.
- Ależ bardzo dobrze wiesz. - odsunąłem się od niego i odwróciłem się, by ruszyć do swojego pokoju.
Przystanąłem nagle, przypominając sobie o jeszcze jednej rzeczy.
- A no zapomniałem jeszcze o tym. - szybko odwróciłem się i przywaliłem mu pięścią w twarz, powodując, że z jego nosa pociekła krew (na jego szczęście nie był złamany) a on sam osunął się pod ścianę.
Spojrzał na mnie zdziwiony, dotykając swojego nosa, a ja w odpowiedzi uśmiechnąłem się kpiąco i ruszyłem do swojego pokoju.
Na progu od razu przywitał mnie Bastet, zaczynając mruczeć na całe pomieszczenie i łasić mi się do nóg. Schyliłem się i pogłaskałem go po głowie.
- Dobra Bas, idę robić zadania. Bo, mimo że pierwszy dzień to mam ich naprawdę dużo. - powiedziałem do kota, krzywiąc się na myśl, że będę musiał zrobić z trzy kartki zadań ze zbioru z matematyki.
Zwierzak popatrzył na mnie, przekrzywiając przy tym swój łepek. Usiadłem przy biurku, a kot położył się obok moich książek. Zacząłem rozwiązywać zadania po kolei.•~~~•
Po dwóch godzinach a może i więcej, bo przyznam szczerze, pogubiłem się w czasie, z głośnym westchnieniem i z poczuciem dużej ulgi odłożyłem wszystkie zeszyty na bok z rozwiązanymi zadaniami, począwszy od matematyki do języka niemieckiego, którego przyszło mi się uczyć jako drugiego. Nie rozważam nawet faktu, skąd ja znam angielski, bo nie uczyliśmy się go w Akademii, a używaliśmy tam swojego ojczystego języka, czyli szyfrownicy. Dziwna nazwa jak dla mnie jednak ciut też zrozumiała bowiem tylko Anioł i Demon go rozumiał, a Niezgodni używali łaciny - my się jej uczyliśmy dodatkowo. Jedno na pewno jest pewne, język niemiecki nie jest dla mnie. Słowa tam są tak skomplikowane, że szkoda na to słów. Dam przykład Krankenhaus - szpital.
Wstałem z obrotowego fotela, który rzecz ujmując, był strasznie niewygodny, tyłek mnie bolał od siedzenia na nim, ten przedmiot ewidentnie nadawał się do krótkiego używania albo do robienia zadań z przerwami. Tylko niestety w moim przypadku przerwy nie wchodzą w grę, bo jak odejdę raz to już nie zbiorę się w sobie, by powrócić do przerwanej czynności odkładając na ostatnią chwilę. Postanowiłem, że udam się do kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia, bo jednak nauka wykańcza człowieka psychicznie i fizycznie - jeszcze jak się ma dużo zadań, to rączka musi pracować na najwyższych obrotach. Wszedłem do kuchni, a w niej znajdował się Chris i jego pies o puszystej, białej sierści. Bez słowa podszedłem do lodówki i wyciągnąłem dla siebie odpowiednie składniki, jakie chciałbym mieć na tostach. Widziałem kontem oka, że drugi chłopak mi się przygląda, ale wolałem tego nie komentować. Zauważyłem również wcześniej, że jego nos był lekko opuchnięty, przez co wyglądał zabawnie, zdaje mi się jednak, iż opuchlizna zejdzie do jutra. Patrząc na to, że używał do tego maści, która znajdowała się na kredensie. Wziąłem przygotowaną kolację i usiadłem przy stole, wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać Instagrama - ogółem mówiąc, obczajałem co jest modne w tym świecie, no bo nie chciałem wyjść na jakiegoś starego dziada. Zrobiłem to w szkole na przerwach, z założeniem kont pomogła mi "fantastyczna czwórka". Nawet założyli grupę na messengerze albo chyba dodali mnie do już istniejącej, tylko zmieniając nazwę, która w sumie mnie rozśmieszyła "Czterej pancerni i Kobieta", każdy oczywiście miał swój nick, ale zdaniem Maxa były to bardziej ksywki. Np. Rachela miała Mała Mi (bo potrafiła być, naprawdę wredna), Sebastian to po prostu Seba (tu oczywiste), Alexander - Haker (dobrze radził sobie z komputerami i nie tylko, ogólnie elektronika to jego drugie życie), Max - Paw (bo jest zbyt dumny) i zostałem ja, czyli J-hope nie wiem, dlaczego tak, bo nie chcieli mi wyjawić skąd pomysł. Gdy tak przeglądałem media społecznościowe i jadłem moje jakże wykwintne tosty, przyszło mi powiadomienie.Paw🦚: Ej co byście powiedzieliby gdzieś wyjść po szkole? 😏
Mała Mi💥: Ja już jestem zajęta, więc odpadam.
Paw: Pewnie znowu randka z @Seba.
Seba😎: Muszę dbać o swoją dziewczynę przecież. 🥴No to super... dziewczynę, którą sobie upolowałem (wybaczcie inne dziewczyny z całego świata) okazała się zajęta no nieźle. To się nazywa szczęście. Powróciłem do czytania.
Paw🦚: No wiadomo! Pewnie będzie jakieś cimcirmci😏
Mała Mi💥: Boże... Weź się ogarnij Maxymilanie...🙄
Seba😎: Oho użyła pełnego imienia masz przesrane @Paw XD
Haker🖱: Wiem, że wam przerywam w tej jakże ważnej rozmowie, jednak chcę wtrącić, że ja chętnie gdzieś wyjdę
Paw🦚: O! To jest człowiek, na którego mogę polegać!
J-hope🐿: Ja też nie dam rady, mam siedzieć w kozie po lekcjach przez cały tydzień. Może kiedy indziej.
Paw🦚: Szkoda😢. @Haker szykuje się randeczka we dwie mrrr...😏
Haker🖱: Ale się (nie)cieszę!🤡
Paw🦚: Aha! To było niemiłe!😭Odłożyłem telefon, bo reszty nie chciało mi się czytać, poza tym skończyłem jeść, więc musiałem pozmywać po sobie. Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Po ukończeniu tego zajęcia udałem się do pokoju, gdzie wziąłem czystą bieliznę i skierowałem się do łazienki, by wziąć wieczorną kąpiel, po której poszedłem od razu spać wraz z Bastetem na poduszce (to, co moje to i jego).
•~~~•
Lekcje minęły tak jak zwykle nudno i ciągnęły się jak makaron od spaghetti. Teraz siedziałem w ławce w jakieś białej klasie z mapami porozwieszanymi na ścianach, pewnie była salą geograficzną. Ławki w niej były bardziej poniszczone niż w innych klasach, jakich było mi być. Tu na każdej bowiem były jakieś dziury albo jakieś żenujące teksty coś typu "Angela lubi (P) -Denisa". Tak dokładnie takie teksty widniały na ławkach, gdziekolwiek bym nie siadł. Ostatecznie wybrałem ławkę pod oknem, trzecią przy oknie z wielkim kutasem na jednej stronie - udawałem, że go nie widzę, co było ciężkie do zrobienia, bowiem malowidło rzucało się w oko jak jakiś neon od klubu nocnego.
W pomieszczeniu oprócz mnie i Pana Mariana - który był grubym, posiwiałym mężczyzną z wielkim wąsem, którym raz po raz pokręcał do góry dwiema dłońmi; były dwie osoby - chuda dziewczyna, rysująca coś w zeszycie oraz zwyczajny chłopak - siedzący na krześle jak rozkraczona żaba z zamkniętymi oczami.
Ja zająłem się robieniem zadań... tak też się zdziwiłem, że się za to zabrałem, bo nie należę do osób ambitnych, uczę się dobrze. Bo do "fantastycznie" dużo mi brakowało, a aż tak źle też nie było.
Po jakichś trzydziestu minutach chuda dziewczyna wyszła, powodując, że w klasie zostało "trzech muszkieterów".
Zadań nie miałem dużo i szybko je skończyłem, powodując, iż czas siedzenia i nic nierobienia się wydłużył. Woźny zaczął bawić się na telefonie w jakąś grę, bo od czasu do czasu ciche pomieszczenie wypełniał dźwięk "POZIOM UKOŃCZONY".Po następnych kilkunastu minutach ciągłego siedzenia, do białej klasy wszedł Dyrektor, jeszcze przed jego przybyciem wyszedł ten chłopak, który jak się okazało, miał na imię Matthew. Spojrzenie Logana przez chwilę skierowało się na mnie, w jego oczach było widać zmęczenie i strach (?) Nie dane mi było bardziej wnikać w jego emocje poprzez oczy, bo skierował je na woźnego, który przerwał grać i teraz cała jego uwaga była skierowana na "gościa".
- Następny przypadek... ja już nie wiem, co mam w tej sytuacji robić! Rodzice wypisują dzieci ze szkoły, bo boją się, że spotka ich to samo co te ofiary, ale najlepsze jest to, że prawie w każdej małej placówce tak się dzieje. - powiedział Logan z lekkim przygnębieniem.
- Niedobrze to wygląda. A kto tym razem?
- Helen Ryan...
- Ta dobra uczennica co nas reprezentowała w zawodach siatkarskich. - zapytał zdziwiony Marian.
- Tak, ech już nie mam siły dzwonić do rodziców, Pani Yin-Yang tym się zajęła. Ale przyszedłem do ciebie, bo chce byś, zajął się dodatkowym zabezpieczeniami przy bramie, wiesz mówiłeś mi ostatnio o jakieś ochronie, zadzwoń do nich. - nakazał Logan, a później wyszedł.
- Ech... same problemy. - westchnął pod nosem. - No chłopcze ty już możesz iść do domu, bo czas dwóch godzin minął.
Bez słowa wziąłem plecak i wyszedłem z klasy, kierując się na przystanek autobusowy, w głowie mając dziwną i tajemniczą rozmowę Dyrektora z Woźnym. O co mogło chodzić?
CZYTASZ
Angel&Demon: Wojna światów (W Trakcie Korekty)
FantasyHakael to Demon, który niczym nie różni się od każdego innego Demona, który nienawidzi Aniołów z całego serca. Rafael natomiast jest zwykłym Aniołem. Z dobrymi stopniami w szkole i szerokim uśmiechem przyklejonym na twarzy. Jego postawa zmienia się...