17. Prośba - Hakael

9 2 0
                                    

Nikt nie poruszył tematu wczorajszego wieczoru. Nie miało to sensu, znaczy miałem wrażenie, że coś się zmieniło między nami, jednak nie chciałem zaczynać rozmowy bo nadzwyczaj w świecie nie wiedziałem jak ubrać to w słowa. Patrząc na Chrisa też raczej nie chciał wyjść z inicjatywą rozpoczęcia tematu wczorajszego incydentu. Przy śniadaniu rozmawialiśmy normalnie, teraz jadąc samochodem również zachowywał się tak jak zawsze, więc nie musiałem przejmować się tym odskokiem w bok. No bo jednak jesteśmy mężczyznami i mamy swoje potrzeby, a wczoraj musieliśmy dać upust skumulowanym emocjom.
- Dalej nie pojedziemy autem. - wyrwał mnie z zamyślenia głos ojca.
- Dlaczego? - zapytałem kierując wzrok na jego osobę.
- Po pierwsze nie mogę jechać z wami za duże ryzyko, że Rafał nas szybciej złapie i tak jesteście na celowniku, pewnie nawet teraz rozpoczął poszukiwania Rafaela. Po drugie muszę tutaj zostać by dawać wam w razie czego jakieś newsy. - to powiedziawszy podał nam po krótkofalówce.
- Ale przecież nie będziemy szli pieszo taki kawał drogi! - oburzyłem się, krzyżując ręce na piersi.
- No nie, mam dla was lepsze pojazdy. - uśmiechnął się wschodząc z samochodu. Spojrzałem przez ramię na Chrisa, który wzruszył jedynie ramionami i zrobił to samo przed chwilą mój ojciec, a ja nie mając innego wyjścia zrobiłem to samo. Nie odeszliśmy daleko ledwie, jakieś pięć metrów od samochodu.
- Zaczekajcie tu. - Lucyfer nie czekając na naszą odpowiedź ruszył szybkim krokiem w kierunku znanym jedynie przez niego.
- Dziwnie się zachowuje, nie sądzisz? - odezwał się Chris, kiedy starszy Demon zniknął nam z pola widzenia.
- W sumie dla mnie to nic nowego, on zawsze ma jakieś dziwne odchyły. - zaśmiałem się kierując wzrok na chłopaka obok, który również prychnął rozbawiony z mojego stwierdzenia. A ja nie potrafiąc się powstrzymać zapatrzyłem się na krótką chwilę w te brązowe oczy z małymi dobrze widocznymi iskierkami rozbawienia.
- Wiesz co powinniśmy porozmawiać o tym co wczoraj się wydarzyło... - zaczął, odwracając wzrok i drapiąc się skrępowany po karku. A ja odchrząknąłem kilka razy, ponieważ nagle wyschło mi w gardle.
- No powinniśmy... - chciałem dodać coś jeszcze, ale powstrzymał mi głos.
- Patrzcie jakie mam dla was perełki! - odwróciliśmy się w stronę Lucyfera, który prowadził... konie?!
Były inne niż ziemskie rumaki. Jeden był umaszczony jak bażant, a jego grzywa z piór powiewała na wszystkie strony pod wpływem wiatru, obok niego stał podobny tyle, że umaszczeniem przypominał pawia.
- Są piękne! - zachwycił się Chris patrząc na zwierzęta szeroko otwartymi oczami. - Jak się nazywają? - zapytał podchodząc bliżej i głaszcząc konio-pawia (pavequus), który przypominał mi o Maksie.
- Asterix i Alcapone. - wskazał najpierw na pavequusa a następnie na phasianuusa (konio-bażanta). - Dobra koniec gadania, wsiadajcie i ruszajcie w drogę bo zaniedługo mogą się tu zjawić ludzie Rafała. Powodzenia chłopcy. - podał nam wodze, a sam skierował się do samochodu by następnie ruszyć w drogę powrotną.
- Ja biorę Alcaponego. - wskazałem na wymienionego konia.
- Okey.

Po chwili już galopowaliśmy w stronę bram do innych Krain.
Im dalej jechaliśmy tym bardziej zagłębialiśmy się w las, który z każdym kolejnym metrem stawał się coraz mroczniejszy i pogrążony w ciemności. Drzewa były niemal czarne i suche, a z iglaków wysączał się ciemny oraz lepki jak smoła płyn, który spływał w dół tworząc kałuże na zarośniętej dróżce, na której od czasu do czasu wyrastały korzenie. Dlatego musieliśmy wstrzymać konie do stępu by nic sobie nie zrobiły. Rozglądałem się z ciekawością i z nutą podekscytowania, rzucałem także ukradkowe spojrzenia na Rafaela, który jechał obok mnie na Asterix w pełnym skupieniu także obserwując otoczenie z ciekawością.
- Przypomina to scenerię wyrwaną z filmu. - powiedział nagle, odwracając głowę w moją stronę. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały przez moje ciało przeszło stado przyjemnych dreszczy.
- Tak, też tak uważam. - chrząknąłem speszony, odwracajajac głowę w drugą stronę, kiedy nasz kontakt wzrokowy zaczął się robić (przynajmniej dla mnie) niezręczny. Pomiędzy nami znów zapanowała cisza, przerywana trzaskiem gałązek pod końskimi kopytami oraz skrzypieniem starych drzew przez powiew wiatru.

Angel&Demon: Wojna światów (W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz