12. Rankor. - Hakael

9 2 0
                                    

- Wydaję mi się, że tu jest mowa o takim bardziej ekskluzywnym klubie. Strefa VIP, jakieś bransoletki na nadgarstek, pseudonimy i do tego wszystkiego masę zapewne drogich drinków. Ten "Papa Smerf" należy do wysoko postawionych drinków bezalkoholowych. - stwierdził Max kiedy siedzieliśmy w naszej ulubionej kawiarni "U pani Rosenthal" kobieta, która prowadziła ją była już w śniadym wieku, ale nadzwyczaj energiczna jak na swoje lata oraz przesympatyczna, zapewne jak pójdzie do Nieba wkroczy na ścieżkę Anioła.
- Hmm czyli wychodzi na to, że będziemy musieli spróbować wejść do "Soft drug", bowiem to jest jedyny najbardziej ekskluzywne miejsce w mieście prowadzone przez Hiszpana Alberto Van Art. Facet jest obrzydliwie bogaty i ma strasznie egoistyczne podejście do innych ludzi. Wcale się bym nie zdziwiła gdyby to on podtruwał fentanylem nastolatków. - powiedziała Alexis, patrząc po kolei na każdego z nas.
- I tak będziemy musieli z nim porozmawiać, może to być on albo też i nie. Zapewne będzie znał kilka ciekawych faktów bo nieukrywajmy jaki właściciel nie wie co się dzieję w jego firmie? - odezwał się Max, jedząc swoją porcję deseru lodowego.
- Tak masz rację, ale może nam nic nie powiedzieć albo co gorsza otruć nas uprowadzić i tak dalej. - stwierdziłem z kpiącym uśmiechem.
- Mógłbyś być bardziej optymistyczny chociaż raz, J-hope. - oburzył się Chris, który po imprezie dziwnie się zachowywał i jakoś mniej się do mnie odzywał. Nie powiem wkurzało mnie jego zachowanie, ale nie mogłem mu tego od tak powiedzieć. Drugą zaś sprawą było to, że miałem wrażenie, iż na tej domówce wydarzyło się coś czego chłopak mi nie powiedział przez co poziom irytacji z jego powodu wzrastał.
- Chce powiedzieć, że jestem urodzonym pesymistą i powinieneś to wiedzieć najlepiej. - rzuciłem kąśliwie.
Tamten nie odpowiedział tylko przewrócił oczami - zaczął robić to coraz częściej, co trochę śmieszyło, ale też irytowało mnie, że odgapił mój gest, bo to ja byłem mistrzem w przewracaniu oczami.
- Dobra skończcie już gadać od rzeczy, dzisiaj pójdziemy tam żeby dowiedzieć się więcej. - powiedziała stanowczo Rachela.
- Znaczy kotek oni pójdą my nie damy rady, bo dzisiaj twoi rodzice mają ten bankiet i musisz na niego iść a ja jestem twoim partnerem do towarzystwa. - Sebastian popatrzył na nią z miną męczennika.
- A no tak... to wy pójdziecie.
- My też nie damy rady, mamy do zrobienia jakiś projekt z dodatkowej fizyki. - wytłumaczyła się Jessica patrząc na Alana, który pokiwał głową na znak zgody.
- A ja jadę do babci, bo mamka mi kazała. - rzekł z przepraszającym uśmiechem Alexander.
- Świetnie ktoś jeszcze? - oburzyłem się, krzyżując ręce na piersi.
- Nie. My idziemy razem. - poklepała mnie po ramieniu Alexis.
- No dokładnie, ja jako najbardziej przystojny detektyw muszę być obecny na tej misji. - uśmiechnął się Max.
- Chociaż tyle... - wymruczałem cicho pod nosem.
- Przestań zrzędzić i marszczyć te brwi bo zrobi ci się monobrew. - zaśmiał się Max, wstając z krzesła bowiem nasze spotkanie dobiegło już końca i zaczęli się wszyscy powoli zbierać, oprócz mnie.
- Nie idziesz? - zapytał mnie Chris patrząc z niezrozumieniem na moje zachowanie, wzruszyłem ramionami nawet na niego nie patrząc, mój wzrok bowiem był skupiony na fusach na dnie filiżanki.
Do moich uszu doszedł odgłos odsuwanego krzesła, a po chwili poczułem ciężar dłoni na moim ramieniu, spojrzałem obojętnym wzrokiem na Christophera.
- Co się stało? - zapytał, a w jego oczach można było dojrzeć niepokój.
- Nic. - bąknąłem pod nosem.
- Przecież widzę. - nie dawał za wygraną co w normalnej sytuacji by mnie zirytowało, ale nie teraz.
- Czy tylko mi się wydaję, że krążymy w kółko i ta gra już nie ma sensu? - zapytałem.
- Nie, ale nie można się poddawać. Poza tym to nie o to chodzi, mów prawdę J-hope. - jego stanowczy ton głosu jak i wzrok spowodował, że opuściłem głowę i patrzyłem na swoje ręce.
- Bo dzisiaj w nocy miałem dziwny sen... Widziałem w nim ojca, a później zniknął i wszystko zaczęło płonąć, próbowałem gasić ogień, ale nie dało się był wieczny, jeszcze z ziemi zaczęły wychodzić trupy... Mam wrażenie, że to coś oznacza. - wyznałem.
- Albo to tylko głupi sen.
- Tak, ale sny Aniołów albo Demonów zawsze mają ukryte znaczenie.
- Nie jesteś Demonem, a człowiekiem, więc nie możesz brać tego pod uwagi.
- To skąd ojciec we śnie?
- Myślę, że mózg podsunął ci wizję tego o czym myślisz cały czas stąd ten dziwny sen.
- Może. - mruknąłem bezprzkonania, następnie ubrałem kurtkę bo na zewnątrz padał deszcz i było dosyć zimno. Skierowałem się na przystanek obok mnie w mileczniu szedł Chris.

Angel&Demon: Wojna światów (W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz