- Musimy gdzieś się zatrzymać przecież nie będziemy jechać nie wiadomo gdzie w takich ciemnościach, a na odwiedziny w innych krainach też jest już za późno. - powiedziałem do Lucyfera kiedy jechaliśmy drugą godzinę albo nawet i więcej bez określonego celu.
- Zgadzam się z Hakaelem. Powinniśmy odpocząć, taka jazda nie ma najmniejszego sensu tylko tracimy przez nią energię. - poparł mnie Rafael, siedzący na tylnym siedzeniu i patrzącym z niemą prośbą na mojego ojca. Z ledwością powstrzymywałem się by nie wybuchnąć śmiechem, bo widok co jak co był przekomiczny.
- Macie rację. Znam dosyć dobre miejsce już jesteśmy niedaleko niego. - zgodził się Lucyfer, skręcając przy tym w lewo na żwirową drogę. Cieszyłem się, że mamy przynajmniej auto dostosowane do takiego typu podłoża bo nie rzuca mną jak workiem ziemniaków. Widziałem kątem oka, że Chris i tak niezbyt był zadowolony jazdą po takim podłożu, bo kiedy auto wjechało na większy kamień lub w jakaś dziurę uderzał głową o dach, robiąc po tym śmieszną minę, którą nawet ciężko opisać, ale do tych radosnych nie należała, do tego dochodziło jeszcze ciche mamrotanie pod nosem. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem wyglądało to nie tylko zabawnie, ale też na swój sposób uroczo. Ciężko mi się przyznać, ale zauważyłem niedawno (no może niedawno, bo już w czasie naszego pobytu na ziemi), że nieważne co robił Chris było to na swój pokręcony sposób urocze i czasami potrafiło mnie to nawet rozczulić. Jego niezdarność, śmieszne grymasy na twarzy pojawiające się wtedy gdy się denerwował i inne gesty pokazywały minimalną część prawdziwego Rafaela.
- Już jesteśmy. - oznajmił Lucyfer, a ja potrząsnąłem lekko głową, odganiając dziwne myśli na temat chłopaka siedzącego z tyłu. Skupiłem swój wzrok i całą uwagę na widoku, który rozpościerał się przede mną.
- Wow. - tylko tyle mogłem wykrztusić, a z boku usłyszałem cichy chichot mojego ojca, którym zbytnio się nie przejąłem.
Miejsce do którego nas zawiózł Władca Piekieł, wyglądało po prostu magicznie. Nad nami znajdowały się latające skały, które dolną część miały obrośniętą bluszczem, a niektóre nawet były "przywiązane" do podłoża skały, na której obecnie my się znajdowaliśmy, grubymi lianami. Z jednej większej latającej wysypy wylewał się z głośnym szumem wodospad, który w świetle księżyca wyglądał jak płynąca w dół srebrna rzeka, mieniąca się jak brokat.Rozbiliśmy każdy sobie namiot. I po zjedzeniu, dosyć ubogiej kolacji - bo herbata z kwiatu hirs (na wzór ziemskiego kwiatu hibiskusa) z termosu oraz kanapek z serem i szynką nie należy zaliczyć do pożywnych posiłków, a na łowy cała nasza trójka była zbyt wyczerpana wydarzeniami z dzisiejszego dnia i do tego późna pora wcale tego nie ułatwiała.
Leżałem w swoim namiocie i próbowałem zasnąć, oczywiście na nic. Pojawiające się przed oczami wydarzenia z ostatnich dni skutecznie odpędzały upragniony sen, nawet melodia grana przez świerszcze nie pomagała. Westchnąłem zrezygnowany i chcąc nie chcąc zacząłem wygrzebywać się ze śpiwora. Postanowiłem, że przejdę się i pozwiedzam malowniczą, nieznaną mi dotąd faunę miejsca, w którym obecnie się znalazłem. Szedłem prosto przed siebie, nogi same niosły mnie nieznając nawet kierunku obranej wędrówki. Lekki wiatr kołysał liśćmi starych, ale nadal obficie nimi porośniętych drzew, od czasu do czasu można było usłyszeć odgłos kumkania żaby, chuchania sowy czy też myszy pałaszującej w runie. Czułem się jakbym znalazł w jakimś magicznym miejscu, z dala od trosk, problemów. Byłem tylko ja i otaczająca mnie natura. Wdychałem z zachwytem świerze powietrze. Kiedy wbiłem mój wzrok w górę na piękne granatowe niebo pełne gwiazd. Żałowałem, że nie mogę wbić się w powietrze i obejrzeć wszystkiego z lotu ptaka.
Moim kresem wędrówki okazało się być jezioro. Jego tafla była podświetlana przez księżyc, a nad nim latały świetliki. Nie zastanawiając się długo zacząłem się rozbierać, a kiedy byłem już całkiem nagi zacząłem powoli wchodzić do letniej wody, zapewne ogrzanej przez słońce w czasie dnia. Przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało, a ja mimowolnie zamknąłem oczy.
Trwał bym pewnie dłużej w takim napawaniu się chwilą gdyby nie głos.
- O kurwa... - zdziwiony i lekko speszony (nie ukrywajmy byłem cały nagi) spojrzałem na Christophera, który obrzucił swoim spojrzeniem swoich ciemnych oczu moje ciało, a ja z każdą sekundą chciałem zapaść się pod ziemie.
- Co się tak gapisz? - warknąłem starając się by moja wypowiedź była jak najbardziej przesiąknięta oburzeniem.
- Wybacz. - momentalnie odwrócił wzrok i skrępowany podrapał się po karku.
Ja w tym czasie wykorzystując chwilę jego nieuwagi zanurzyłem się do pasa w wodzie.
- Myślałem, że śpisz. - przerwał ciszę, a ja mimo, że sam wcześniej go zjechałem za to obrzucanie mnie wzrokiem, sam zeskanowałem jego półnagie ciało od góry do dołu (przeciwieństwie do mnie miał na sobie bokserki).
- Nie mogłem zasnąć. - wyznałem i uważnie obserwowałem jak powoli wchodzi do jeziora. Czemu wyglądał przy tym jakby został wyciągnięty z jakiegoś magazynu mody?
- Ciężki dzień?
Skinąłem głową, starając się nie gapić na niego, mimo, że czułem jego uważne spojrzenie na sobie.
- Co ci się stało ze skrzydłami? - zapytał nagle, a ja poczułem, że woda przy mnie nieznacznie zafalowała. Spojrzałem na Chrisa zaskoczony i lekko speszony tym, że znajdował się dosyć blisko mnie, bo zaledwie na wyciągnięcie ręki.
- Wyrwano mi je, kiedy byłem nieprzytomny w czasie krótkiego pobytu w celi mojego tatusia. - wzruszyłem ramionami starając się ukrywać rosnące poddenerwowanie.
Wargi zacisnęły się w wąską kreskę, a jego uważny wzrok skupił się na mojej twarzy. Wstrzymałem oddech, naprawdę nie wiedziałem dlaczego traciłem w tym momencie kontrolę, czułem się z tym głupio i jak najbardziej adekwatnie zawstydzony co było dosyć absurdalne, patrząc na to, że nigdy przy nikim takiego czegoś nie czułem.
- To niedorzeczne! Przecież wiadomo, że skrzydła Demona wolno się regenerują i czasami nawet nie powracają do starej wielkości tylko są mniejsze. - oburzył się, a ja spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami. Niespodziewałem się takich słów.
- Cóż zdarza się, ale dowiedziałem się, że mój ojciec też potrafi być normalny bez bycia chujem. - uśmiechnąłem się lekko.
- Ja za to na odwrót, dowiedziałem się, że Rafał wcale nie jest moim ojcem, a moi biologiczni rodzice nie żyją bo ich zamordował bo okazało się, że jestem bardzo cenny. - wyznał, momentalnie smutniejąc.
- Powstrzymamy działania tego psychopaty i zrobimy tak by za to wszystko zapłacił. - rzekłem z mocą.
- Jak chcesz tego dokonać? - zapytał patrząc na mnie uważnie, przez co znowu jak głupi poczułem, że się rumienię, cieszyłem się, że jest noc bo przynajmniej tego nie widać.
- Jak byłem w celi dowiedziałem się od takiego Ziggera, że są jeszcze inne Krainy nie tylko Niebo i Piekło, to jest właśnie nas cel i plan.
- Mam nadzieję, że nam pomogą. - wyznał chłopak, patrząc z zastanowieniem w dal.
- Ja też.
Staliśmy w ciszy, patrząc na rozgwieżdżone niebo. Cisza ta nie była krępująca, raczej miałem bardziej wrażenie, że należała do tych bardziej intymnych (albo ja po prostu mam coś z głową i tak uważam), przerwał ją jednak po niedługiej chwili Chris.
- Wiesz kiedy pytałeś mnie co takiego wydarzyło się na tej imprezie nie byłem z tobą do końca szczery. - popatrzyłem na niego zdziwiony, marszcząc przy tym brwi w lekkim zastanowieniu.
- Nie rozumiem. - wyznałem.
- Chodzi o to, że my... my... A dobra kurwa pierdolić. - po tych słowach (które ogólnie mnie zaskoczyły) wydarzyła się rzecz, której jeszcze bardziej się nie spodziewałem. Christopher przyciągnął mnie brutalnie do siebie i po prostu... pocałował. Sapnąłem zdziwiony tym nagłym ruchem, jednak po chwili ku mojemu własnemu zaskoczeniu zacząłem oddawać ten pocałunek. Czułem jak ręce chłopaka zaciskają się na zanurzonych w wodzie biodrach. Kiedy zaczęło brakować nam tchu oderwaliśmy się od siebie - czułem jaki byłem czerwony jednak nie dane było mi się nad tym dłużej zastanawiać, ponieważ Chris złapawszy za moją dłoń, zaczął prowadzić mnie w stronę brzegu. Nie opierałem się tylko dałem się kierować, podsycany ciekawością.
Kiedy weszliśmy wreszcie na brzeg Chris jakby tylko na to czekając znów zaatakował moje wargi, zaskoczony westchnąłem na jego zaborczość i lekką brutalność, chłopak wykorzystał ten moment by zacząć badać swoim językiem moje wnętrze. Zaczęła się walka o dominację, żaden z nas nie chciał odpuścić, jednak po dłuższej chwili skapitulowałem, dostając przy tym zadowolony pomruk ze strony bruneta. Jego zimne dłonie zaczęły badać zachłannie każdy skrawek mojego ciała, ja nie pozostawałem dłużny. Moje ręce były wszędzie, chrisowa skóra była delikatna i gładka, jakby była stworzona z jedwabiu. Z każdym dotykiem chrisowych dłoni czułem przyjemne dreszcze przechodzące przez moje ciało. A każdy dotyk malinowych warg na mojej szyi, schodzących coraz niżej sprawiał, że po prostu traciłem zmysły. Czułem nawet jak chłopak zostawia siny ślad (malinkę) na mojej miednicy. Kiedy Chris w usta mój członek, jęknąłem, wypuszczając ze świstem powietrze. Z każdym kolejnym ruchem jego warg, wiłem się i jeczałem coraz bardziej, jednak nie umiałem się powstrzymywać. Było mi tak dobrze, żadna dotąd laska nie doprowadziła mnie do takiego stanu, zrobił to dopiero chłopak, który wcześniej był uważany przeze mnie za wroga i to nie byle jakiego, ale wroga numer jeden. Nie trwało to jednak długo kiedy skończyłem w usta kochanka. Lekko zawstydzony tym, że go nie uprzedziłem, odwróciłem wzrok. Poczułem delikatny dotyk na mojej szczęce, a następnie tak samo delikatny pocałunek na moich ustach. Spojrzałem na lekko uśmiechającego się Chrisa, który opadwszy obok wtulił się we mnie. Ja jednak nie chcąc by tylko mi było w tym momencie dobrze, ująłem w dłoń penisa chłopaka i szybkimi ruchami w górę i w dół doprowadziłem go na szczyt.
- Masz wytrzyj. - wymruczał mi do ucha podając mi chusteczkę.
Kiedy oczyściłem moją dłoń, wtuliłem się w ciepłe ciało chłopaka, który ogółem mówiąc bardzo przyjemnie pachniał. Z lekko błogim uśmiechem zasnąłem, uśpiony dzięki ciepłu i dosyć przyjemnemu zapachowi drugiego ciała. Zapominając tym samym na moment o ostatnich wydarzeniach.
CZYTASZ
Angel&Demon: Wojna światów (W Trakcie Korekty)
FantasyHakael to Demon, który niczym nie różni się od każdego innego Demona, który nienawidzi Aniołów z całego serca. Rafael natomiast jest zwykłym Aniołem. Z dobrymi stopniami w szkole i szerokim uśmiechem przyklejonym na twarzy. Jego postawa zmienia się...