9. Krok do przodu? - Hakael

12 2 0
                                    

Przemierzałem korytarz szybkim krokiem, nie chciałem bowiem znowu spóźnić się na lekcję fizyki, znaczy już byłem spóźniony o dobre dziesięć minut podpadająctym samym Garrosowi, ale to nie moja wina, że się zasiedziałem za szkołą popalając cudo zwane papierosem. Dym przyjemnie łaskotał moje płuca, a kłęb dymu, który wydychałem leciał w górę by później zniknąć. Relaksujący widok, nie wiedziałem, że taka mała niepozorna rzecz daje tyle radości. Powiedział i poczęstował mnie nią Max, który palił jak to powiedziała Rachela, nałogowo papierosy. Jednak kiedy po raz pierwszy zaciągnąłem się nikotyną od razu polubiłem to uczucie i wcale się nie dziwę, że mój kolega też czerpie przyjemność z tak niepozornej rzeczy.
Parłem do przodu, a kiedy miałem już skręcić w odpowiednie rozgałęzienie korytarza by dojść do odpowiedniej klasy – 005, zostałem mocno szarpnięty do tyłu. Niespodziewając się takiego ruchu poleciałem prosto na tyłek, a za mną rozległ się kogoś śmiech. Wstałem i szybko odwróciłem się by zobaczyć dowcipnisia.
– To ty? – zapytałem głupio, patrząc na chłopaka zdziwiony, jednak szybko ono minęło bowiem teraz patrzyłem na Thomasa wściekle i z nieukrywanym obrzydzeniem.
– A co spodziewałeś się pięknej królewny o długich włosach? – następna porcja śmiechu, który bardziej przypominał rechot żaby.
– Wiesz lepsza królewna niż jakiś sterydziarz z ryjem świni. – rzuciłem kpiąco i odwróciłem się z zamiarem odejścia, nie miałem bowiem ochoty nadal rozmawiać z osobą, która nie posiadała takiego narządu jak mózg, a jak coś tam miał to było to tak małe jak ziarenko piasku.
– Ty kurwo! – wysyczał powoli z lekką nutą ostrzeżenia, jednak ja się nią nie przejąłem, ktoś by mnie w tym momencie nazwał samobójcą i może faktycznie nim jestem nie wiem. Teraz starałem się o niczym nie myśleć oprócz tego, jak dokopać temu typowi by wyjść z tego jak najbardziej cało, bo to, że mi da po pysku było jak najbardziej oczywiste, a z osobami jego pokroju miałem wiele razy doczynienia.
– Wiesz tak to możesz mówić do swojej dziewczyny. – rzuciłem nadal niedbale, nie powinien niby mówić tak o kobiecie bo po pierwsze nie wypada, a po drugie w sumie nie ma. Ale Izabela Kim, mimo, że była ładna, reprezentowała szkolną drużynę cheerleaderek to była po prostu zwykła pustą i do tego sukowatą dziewczyną. Bez żadnego obycia i zahamowwań, była zdolna do wszystkiego nawet do najgorszych rzeczy byleby postawić na swoim i upokorzyć przy tym kogoś innego. Również istotnym faktem jest to, że nie ma też żadnego szacunku do siebie, mimo, że ma swojego ukochanego chłopaka sterydziarza to nadal ma tak zwane skoczki w bok, ale jej chłopak nie wierzy w jej niewierność względem niego.
– Nie obrażaj mojej dziewczyny! Nie masz prawa, bo ty i tak jesteś nikim. – rzucił nachylając się nade mną i opluwając przy tym moją twarz przez co mimowolnie się skrzywiłem. – A teraz czas na to byś doigrał się za to co ostatnio mi zrobiłem. – dodał.
– To nie moja wina, że nie umiesz zapamiętać gdzie kładziesz ubrania i nie użyłeś jak człowiek szamponu tylko szamponetki i to w kolorze mocnego kobiecego różu. – powiedziałem z kpiną, patrząc na niego wyniośle.
– To wszystko była twoja sprawka ty skośnooka kurwo... – wysapał cały czerwony na twarzy i nie zdążyłem zarejestrować kiedy jego pięść zetknęła się z moją twarzą, powodując, że zaszokowany zatoczyłem się do tyłu, wpadając w zimną ścianę. Byliśmy w szatni i nie dość tego to jeszcze w trakcie lekcji, co skutkowało tym, że nikt nie mógł zobaczyć jak jestem przyszpilony przez dwóch typów kolegów tego zjeba [Thomasa] – Maurycego Collinsa oraz Lukasa Woodstocka, do ściany.
– Co taka pizda jesteś, że muszą ci kumple pomagać? – wiem, że nie powinien się bardziej pogrążać jednak ja należę do osób w niektórych momentach skrajnie głupich. W odpowiedzi natomiast dostał tylko ironiczny uśmiech, a następnie masę uderzeń w twarz i brzuch. I ogólnie wyjście z tego bez szwanku poszło się jebać, czekała mnie pewnie "matczynna" rozmowa z Christopherem i pozostałą resztą "załogi", bo mieliśmy po szkole spotkać się w sprawie pomaietnika Mariki, który został w części przetłumaczony przeze mnie i Chrisa, ale osoby wiedzieli tylko o tym, że to ja tłumaczę bo wcisnąłem kit, że moja świętej pamięci babka nauczyła mnie hebrajskiego, bo uważała, że powinniśmy znać język, w którym została napisana Biblia. Christopher nie mógł jednak nic wymyślić i dobrze bo wzbudziłby podejrzenia naszym kolegom, a muszę przyznać, że Alexis i Rachela należały do osób strasznie bystrych.
Pogrążony w myślach nawet nie zarejestrowałem odejścia Thomasa i jego przydupasów. Wziąłem szybko plecak i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych nie było bowiem sensu pokazywać się w takim stanie na lekcji i narażać się na jakieś pytania ze strony nauczycieli.

Angel&Demon: Wojna światów (W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz