19# W końcu się zaczęło

872 92 5
                                    

2 days later...

Od wczoraj mam niezłe zakwasy. Widać że dałam z siebie wszystko. W dodatku wszyscy teraz gratulują mi wygranej i w ogóle... jakoś tak dziwnie się czuję. Przypominają mi się czasy, kiedy na codzień byłam w centrum zainteresowania. Mimo że minęły prawie dwa lata, od dnia w którym zrozumiałam że nie jestem zwykłą nastolatką pamiętam "tamto życie". Ale zapomniałam jednego. Jak się kocha.

...

Znowu stoję w tym pomieszczeniu. Czarna zimna podłoga daje o sobie znać. Do tego mgła zasłania mi widok. Tylko w miejscu w którym stoję jest mała przestrzeń wolna od mgły. Na sobie mam białą suknię do ziemi.

-Lukas? -pytam, mając nadzieję że usłyszę jego odpowiedź. Jedyne co słyszę to dzwonienie w moich uszach i denerwującą ciszę.

-Lukas? Jesteś tu? -powtarzam pytanie. Jednak tak jak przed chwilą odpowiada mi cisza.

Nagle słyszę kroki za mną, odwracam się. Ale nikogo nie widzę. Biegnę w przeciwnym kierunku. I wpadam na coś twardego.

A raczej na kogoś. I nie jest to Luk. Tylko Fastez. Ten sam który celował we mnie z kuszy. Ale darował mi życie.

Nie patrzy na mnie, tylko za jakiś punkt za mną. Również patrzę się w tym kierunku.

I widzę siebie, taką jakby kopie mnie, która płacze, włosy ma w nieładzie a ubranie poplamione krwią.

-Teraz już musisz zginąć- mówi Fastez, celuje we mnie i...

...

-Wstawaj! Hej mistrzu, wstawaj! - dzięki ci Nikito, wreszcie zrobiłaś coś pożytecznego.

Naprawde przepraszam że takie krótkie, ale znaczna część rozdziału poprostu się usunęła przy publikuwaniu, i piszę od nowa.

Powoli otworzyłam oczy, ale widok który ujrzałam naprawde mnie zdziwił. Cała podłoga w moim pokoju usłana była białymi różami.

-Co to jest? -spytałam, i miałam ochotę walnąć sobie face palma, tak inteligencie to są kwiaty. -to znaczy...

-Najpierw się ubierz, przy śniadaniu ci powiem -powiedziała, jakby czytała w moich myślach.

Potem wyszła po, domyślam się śniadanie. Ja natomiast, wyciągnęłam z mojej szafy szare legginsy i białą koszulkę z tygrysem. Do tego białe trampki były idealne. Włosy związałam tylko w wysokiego kucyka, zostawiając grzywke na bok.

Po kilku minutach Niki wróciła z parującymi, jeszcze cieplutkimi crossaitami z toffi. Do tego sok w kartonie, dokładniej z pomarańczy.

Pomogłam jej ustawiając produkty na stoliku, który stoi pomiędzy moim a jej łóżkiem.

-Dzięki- powiedziała dziewczyna, siadając na przeciwko mnie na swoim posłaniu.

- Nie ma za co, ale nalej mi soku do szklanki to będziemy kwita- zażartowałam i pokazałam jej język. Ta zrobiła "obrażoną" minę i nalała mi soku. Tak naprawde tylko udawała że jest obrażona, ponieważ dobrze wiedziałyśmy że są to żarty.

Jednak nie dane było mi się rozkoszować smakiem, ponieważ mój telefon rozdzwonił się w najlepsze.

-Sorki- powiedziałam i wyjęłam go z mojej szafki nocnej. Współokatorka zmierzyła badawczym wzrokiem urządzenie i wzruszyla ramionami.

-Halo?

-Chanel? - po głosie poznałam że to Nat, w dodatku jest przerażona - jakaś Armia Cieni zaatakowała szkołę. Mamy kłopoty bo cię szukają, a strażnicy przeszukują cały budynek. Tylko my z siostrami i... Fastezem, ukryliśmy się w piwnicach.

-Natalie, zrobię co w mojej mocy, och dosłownie, żeby wam pomóc. Ale na razie nie wychylajcie się. Proszę.

-Cicho, słyszę kroki- powiedział ktoś w tle. Ale zaraz zaraz. Ja znam ten głos. To Fastez. Ten sam który kilka miesięcy temu celował we mnie z kuszy, oraz z dzisiejszego snu.

-Pomóż- szepnęła Nat do słuchawki i się rozłączyła.

-Co jest ? Wyglądasz jakbyś conajmniej zjadła robaka- zażartowała Niki.

-Armia Cienia uderzyła. Musimy przedostać się jak najszybciej na Powierzchnię- odpowiedziałam, nie zwracając uwagi na "robaka".

-Lorene będzie wiedzieć- oznajmiła Nikita.

Szybko wybiegłyśmy z pokoju i skierowałyśmy swój lot, ku pokojowi Arianny i Lorene. Dziewczyny nie zdziwiły się zbytnio widokiem nas, pogodzonych. Od dawna każdy wiedział że konflikt został zażegnany.

Opowiedziałam o mojej rozmowie z Natalie, Lorene zamyśliła się na chwile, jakby znając odpowiedź na nurtujące nas pytania.

-Wiedziałam że to się w końcu zacznie, ale nie wiedziałam że aż tak wcześnie. Widać że Lucyferowi na tobie zależy. Bo widzisz, przejścia pomiędzy światami mają pewne blokady. Młodzi, czyści bez problemu przez nie przejdą. Ale ci którzy są przesiąknięci złem i chęcią zemsty nie dadzą rady przejść. Dzięki tobie Lucyfer będzie mógł złamać blokady i zemścić się na tych którzy przez lata go "niesłusznie" oskarżali. -wyjaśniła.

Kiedy dowiedziałam się że jestem Black Evenisem, myślałam że jestem tą złą, że jestem nikim. Ale wybaczając uświadomiłam sobie że tak nie jest. Że byłam jestem i będę dobra.

-Ale skąd ty to wszystko wiesz?- spytałam.

- Bo widzisz... ja wiedziałam o twoim istnieniu jeszcze zanim cię poznałam. Miałam sny prorocze. Uwierz mi nie jestem w tej szkole żeby uczyć się walczyć, ale żeby ci pomóc. Teraz wszyscy liczą na ciebie , Chanel- odpowiedziała.

-Dobrze, wszystko rozumiemy ale jakim cudem mamy się tam dostać? Czy ktoś ma jakieś sugestie? - spytała Arianna.

-Ja mogę nas tam zawieść, jak ja to mówię "niebiańskim powozem", wiem gdzie jest portal i umiem tym sterować -pochwaliła się Nikita.

-Dobrze, ale jedziemy we cztery czy ktoś jeszcze z nami?- spytałam

-Mój brat Kamil może lecieć z nami- powiedziała Niki.

W tym momencie otworzyły się drzwi i stanął w nich , nikt inny jak Kamil.

-Eee... widziałem jak Nikita i Chanel tu wchodziły, więc postanowiłem złożyć wam wizytę- powiedział nieco zmieszany.

- Lecisz z nami czy giniesz w chańbie?- spytała Niki.

-Ale gdzie?- spytał Kamil.

-Nie ma czasu na wyjaśnienia- powiedziała Lorene.

-No dobra, lecę.

Strasznie was przepraszam, rozdział miałam już napisany od nowa, ale po raz kolejny mi sie usunął ;c Ale go "naprawiłam" . Mam nadzieję że się podoba.

Zapraszam na mojego bloga seacoomicity.blogspot.com znajdziecie tam opisy i ogólnie informacje o mojej książce.

Do tego trwa głosowanie na moim profilu czy mam założyć tweetera, na którym będę pisać o nowych rozdziałach c:

Seacoomi

Ⅲ Piąty ŻywiołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz