10

657 40 21
                                        

track eleven; chris grey — run

   Leo nie miał kontaktu z Cristiano od blisko tygodnia. Portugalczyk nie napisał do niego ani jednej wiadomości w przeciągu ostatnich siedmiu dni, a niższy piłkarz nie miał zamiaru tym razem ulegać starszemu mężczyźnie. Messi nie chciał problemów; chciał jedynie zaangażować się w relację jego i Ronaldo, ale on najwidoczniej nie podchodził do tego na poważnie.

To trochę go bolało.

Świadomość tego, co Leo musiał zrobić, aby wreszcie pogadali i wszystko sobie wyjaśnili. A potem ta propozycja z ust Cristiano. Myślał, że to naprawdę początek czegoś dobrego, a tymczasem sprawdzał jak głupi ekran swojego telefonu, czekając na jakikolwiek znak od byłego kochanka.

Na darmo.

   Argentyńczyk westchnął cicho, wpakowywując kolejną piłkę w pustą bramkę. Od dwóch godzin przebywał na Camp Nou, już dawno po zakończeniu popołudniowego treningu i kopał sam ze sobą. Potrzebował samotności, potrzebował zostać ze swoimi myślami sam na sam. W domu nie byłoby mu to dane. Dzieci i Antonella najpewniej czekały właśnie na jego powrót, a on ani trochę się tym nie przejmował.

Znowu.

Znowu myślał tylko o sobie.

Kolejna piłka odbiła się od górnego słupka, lądując na murawie kilkanaście metrów dalej. Leo chwycił następną i cofnął się trzy kroki w tył, zerknął na piłkę u jego stóp, a potem na bramkę. Wreszcie zrobił nabieg i strzelił, ponownie pudłując.

Szlag.

— Przemęczysz się — usłyszał czyjś głos za swoimi plecami.

Leo powoli odwrócił się w stronę mężczyzny stojącego przy wejściu na murawę. Paulo był otulony w ciepłą, pikowaną kurtkę, a czapka niemal zasłaniała mu oczy, podczas kiedy starszy Argentyńczyk miał na sobie jedynie termoaktywną koszulkę, która wcale nie sprawiała, że było mu cieplej przy dziesięciu stopniach na dworze. Szczególnie że wcale nie był zbytnio rozruszany.

— Skąd wiedziałeś, że tu jestem? — spytał Messi, nie mając jednak zamiaru przerywać swojego treningu.

— Rozmawiałem z Suarézem. Powiedział, że po treningu nie wróciłeś z nimi do szatni, więc pewnie nadal trenujesz — odparł, a Leo skinął tylko głową. — Wszystko w porządku?

Nie znosił tego pytania. W przeciągu tygodnia usłyszał je setki razy, a on nie lubił kłamać, ale musiał. Bo co innego miał powiedzieć?

— Tak — kolejne kłamstwo do kolekcji. — Po co przyjechałeś? — to w zasadzie zaskakujące, że Paulo przyleciał do Hiszpanii prosto z Włoch, a przynajmniej tak przypuszczał.

— Porozmawiać, bo widzę, że coś Cię trapi.

— A stwierdzasz to po...? — po czym kopnął piłkę w światło bramki, a ona po raz kolejny ominęła cel.

Lionel zacisnął wargi i ruszył w kierunku piłki, która leżała nieopodal Paulo. Kiedy chciał ją wziąć, jego przyjaciel zwinął mu ją spod nosa. Leo zerknął na Dybalę, unosząc brew.

— Bo wiem, kiedy coś się dzieje, Leo — westchnął cicho, podbijając piłkę kilka razy, a następnie kopnął ją w stronę starszego Argentyńczyka. — Nie musimy być najlepszymi przyjaciółmi, żeby wiedzieć, kiedy nie czujesz się najlepiej. Spędzanie samemu czasu na stadionie, kopiąc piłkę sam ze sobą to jedna z oznak.

— Bawisz się w Sherlocka? — parsknął.

— A Twoje oburzenie to druga z oznak.

Piłkarz Barcelony przewrócił oczami, wymijając Paulo i kierując się w stronę ławek.

worldly lie; messi x ronaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz