track seven; the weeknd — after hours
Światło dnia już dawno zostało zatarte przez nadchodzącą noc. To, że Włochy były zaliczane do ciepłych krajów, nie oznaczało, że w zimę zachód słońca nadchodził później. Niegdyś łososiowe i purpurowe niebo przekształciło się w rozległy obszar kruczoczarnych chmur, które pochłonęły miasto, a gdzieś między nimi można było dostrzec pojedyncze, słabo świecące gwiazdy.
Paulo jednak skupiał całą swoją uwagę na drodze, przede wszystkim dlatego, że otaczała go ciemność, tylko niekiedy przerywana reflektorami nadjeżdżających samochodów z naprzeciwka. Bo miasto było opustoszałe. Ani jednej żywej duszy, brak ruchu na drodze, spokój dookoła, zero korków, zero wiecznych czerwonych świateł. Cisza. To muzyka dla jego uszu. Wydawało się mu, że nic poza nim nie istniało. Nic poza nim i... starszym Argentyńczykiem, na którego co jakiś czas spoglądał tylko w lustrze. Leżał skulony na tylnych siedzeniach jego wozu, już dawno śpiąc. Zasnął w momencie, gdy Paulo pomógł mu się do niego doczłapać.
„— Potrzebujesz czegoś teraz, Leo?
[...]
— Tak — Messi nagle się odezwał. Jego głos był słaby i zachrypnięty.
Leo podniósł się do siadu, nadal delikatnie drżąc i zerknął na twarz Paulo, który był widocznie przejęty i przerażony stanem swojego kapitana. Nigdy, absolutnie nigdy nie widział go w takiej rozsypce.
— Zawieź... zawieź mnie do Cristiano."
Piłkarz Juventusu nie był pewien, czy Messi miał tak genialne poczucie humoru, że chwilę po ataku paniki, był w stanie żartować, czy nadal nie myślał racjonalnie, czy... czy mówił poważnie. Zrozumiał, gdy tylko spojrzał w jego oczy. Smutne, nadal zaszklone i błagalne oczy. Nie żartował, a Paulo nie miał pojęcia, dlaczego. Wiedział jednak, że to, w jakim stanie znajdował się jego kapitan, nie pozwalało mu zadawać pytań. Po prostu spełnił jego prośbę, będąc teraz w drodze do domu Cristiano. Rywala Leo. Dlatego to było dla niego takie dziwne.
Droga z Mediolanu do Turynu zajęła mu półtorej godziny. W środku dnia jechałby około dwóch, ale był Sylwester. Większość ludzi się teraz bawiła, dlatego Dybala postanowił to wykorzystać i dostarczyć swojego przyjaciela jak najszybciej pod wskazany adres. Mężczyzna miał jednak jeden problem. Nie poinformował Cristiano w żaden sposób, że zjawi się u niego niemalże o północy, i to z Leo Messim u jego boku.
Przeklął w myślach.
Był zbyt przestraszony całą sytuacją, działał bardzo szybko, jak najszybciej potrafił. Myślał o tym, aby wykonać telefon do swojego przyjaciela z drużyny, ale kompletnie wypadło mu to z głowy. Nie miał nawet pojęcia, czy Portugalczyk spędzał ostatni dzień roku na swojej posesji. Obawiał się, że jechał tam na darmo.
Wreszcie Paulo zaparkował przy bramie wjazdowej, która ogradzała strzeżone osiedle. Piłkarz zaciągnął ręczny, wygrzebując z kieszeni spodni swój telefon, aby odszukać numer do Ronaldo i nacisnąć zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci... ósmy... i poczta głosowa.
Kurwa.
Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że Cristiano faktycznie nie było w domu. Nie chodziło już o to, że przejechał kawał drogi na nic. Chodziło o Leo, z których oczu wyczytał, że jedyne, czego chciał, to zobaczyć Portugalczyka.
Dlatego zadzwonił jeszcze raz, nerwowo ruszając nogą i niecierpliwie oczekując pierwszego sygnału. I znowu... pierwszy, drugi, trze...
— Halo?
— Cris — Paulo odetchnął z ulgą, przecierając twarz jedną ręką.
— Coś się stało?
— Jesteś w domu? — zapytał z nadzieją w głosie.
CZYTASZ
worldly lie; messi x ronaldo
FanficCały świat od początku uważa ich za rywali, nie wiedząc jak bardzo specyficzna relacja łączy Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo. A raczej łączyła do czasu, gdy Ronaldo opuścił Real Madryt. Czy los da im drugą szansę? I co najważniejsze - jak ją w...