14

718 46 64
                                    

track fifteen; chris brown — under the influence

Do uszu Argentyńczyka dobiegł hałaśliwy dźwięk, który jednocześnie wybudził go z głębokiego, błogiego snu. Jaskrawy blask światła dziennego przedzierał się przez ogromne okno w apartamencie Leo i drażnił jego zaspane oczy. Mrużąc je, na oślep zaczął odszukiwać źródła dźwięku. Jego telefon brzęczał od blisko minuty, zanim udało mu się go znaleźć i nawet nie patrząc na ekran, odebrał połączenie i wrócił do poprzedniej pozycji, jaką było leżenie w silnych ramionach Cristiano śpiącego obok jak zabity.

— Halo? — mruknął ochrypiałym głosem, przecierając zmęczoną twarz.

— Lionel Andrés Messi Cuccittini, czy możesz mi, do cholery, wyjaśnić, co robiłeś wczoraj z Cristiano? — znajomy głos Gerarda rozległ się po drugiej stronie słuchawki i ani trochę nie brzmiał on na zadowolonego.

Kurwa.

Rytm serca Leo przyspieszył, a donośny głos jego przyjaciela sprawił, że otworzył oczy niemal od razu. Zerknął w bok na Portugalczyka pogrążonego w śnie i zagryzł wargę. Gerard nie lubił Cristiano, podobnie jak większość jego bliskich, dlatego nawet nie był zdziwiony jego reakcją. Spodziewał się po prostu innej pobudki.

Niski mężczyzna opierał się o balustradę. Przed nim rozpostrzeniał się widok na cały Turyn, jego stopy drżały z zimna przez chłodne kafelki na balkonie, a na ramionach miał zarzuconą jedynie pomiętą koszulę należącą do Cristiano.

— Czyli teraz jesteście... przyjaciółmi? — usłyszał po drugiej stronie słuchawki.

— To raczej za duże słowo — westchnął cicho.

Aby nie przeszkadzać Ronaldo, wyszedł na taras dokończyć swoją rozmowę z Piqué, w skutek czego od kilku minut stał w miejscu i marznął. Mógł chociaż założyć swój sweter. Cóż, nie pomyślał o tym wcześniej.

— Wow — rzucił Gerard, a Leo przewrócił oczami na reakcję Hiszpana.

— Zanim cokolwiek powiesz, pamiętaj, że jestem dorosły i mogę spotykać się z kim chcę.

— Przecież nic nie mówię!

— Ale znam Cię. Wiem, że chcesz to skomentować — mruknął.

— Oczywiście, że tak — prychnął. — Nie mogę Ci zabronić kolegować się z Cristiano, ale mogę Ci jedynie doradzić, że popełniasz błąd.

— A mówisz tak, bo...? — w zasadzie Leo był ciekaw, dlaczego tak dużo osób wydawało się być przeciwnym jego znajomości z Portugalczykiem. Był zupełnie inną osobą niż na boisku. Leo poznał prawdziwego Cristiano, jego wnętrze.

— Cristiano to dupek! Zadufany w sobie dupek, który zawsze mówi o sobie w samych superlatywach, a mógłby Ci co najmniej czyścić buty, bo nie dorasta Ci nawet do pięt. Gdyby nie zależało mu na reputacji, już dawno oczerniłby Cię przed całym światem, mówiąc jaki to on jest lepszy od Ciebie — wypalił Piqué, a Leo powstrzymał się od zapytania, co brał przed ich rozmową.

— Cris taki nie jest — oznajmił spokojnie. Nie miał zamiaru wykłócać się ze swoim przyjacielem.

— Oh, jasne, nawet nie...

— Cris taki nie jest, Gerard — niemal od razu mu przerwał. — Nie mam pięciu lat, stawiam na swój komfort, nie kolegowałbym się z nim, jeśli czułbym się przy nim źle — wyjaśnił. — Zdążyłem go poznać, nie sądzę, żeby miał mnie oczernić któregoś dnia w mediach. Cristiano jest naprawdę w porządku. Lubię go — przyznał, zagryzając wargę i chwycił rąbek białej koszuli, zaczynając się nim bawić.

worldly lie; messi x ronaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz