17

596 43 113
                                        

track eighteen; the neighbourhood — softcore

Donośny głos Koemana i klaśnięcie w ręce oznaczało koniec treningu dla zawodników Barcelony. Przy schodzeniu z boiska piłkarze przybili sobie piątki, a następnie skierowali się do ławek, aby nawodnić swoje organizmy. Wysłuchali jeszcze kilka słów od trenera, po czym wreszcie mogli udać się w stronę szatni, gdzie zmęczeni opadli na siedzenia albo podłogę. W ostatnim czasie zwyczajem Leo było sięganie po telefon, zaraz po tym jak zejdzie z boiska. Cóż, w jasnym celu. Nie było dnia, w którym on i Ronaldo nie wymieniali się sms–ami. Znowu byli rozdzieleni, zmuszeni przebywać w innych krajach, co dobijało obojga mężczyzn, ale wiedzieli, że jeszcze przyjdzie czas, aby mogli się sobą nacieszyć w prywatności. Musieli tylko trochę poczekać przez ich napięte grafiki.

Przed treningiem Leo pożegnał się z Cristiano, obiecując mu, że napisze jak skończy i tak też zrobił. Siedział pod ścianą w szatni, oczekując na odpowiedź od Portugalczyka, która nadeszła bardzo szybko. Kącik ust młodszego mężczyzny niemal od razu drgnął do góry i zabrał się za dalsze odpisywanie.

— Non–stop z kimś piszesz — zauważył wreszcie Luis, nachylając się nad niskim piłkarzem. — Antonella? Neymar?

— Cristiano — przyznał Leo, zerkając w górę na swojego przyjaciela.

Wciąż nie był w stanie powiedzieć, jak jego najbliżsi zapatrywali się na jego przyjaźń z Ronaldo. Nie przepadali za nim z wiadomych powodów, ale z biegem czasu Leo uważał te powody za głupie i dziecinne. Tak czy inaczej, na pewno udawali, że nie mieli nic przeciwko, ale gdyby Argentyńczyk zdecydowałby się pociągnąć ich wszystkich za język, usłyszałby prawdę. Ale nie miał ochoty tego wysłuchiwać. Może z czasem zrozumieją, że obecność Crisa dobrze na niego wpływała, a on sam lubił przebywać w jego towarzystwie.

— Mhm... — mruknął Suárez i wyprostował sylwetkę. — Co u niego?

— Dobrze — odparł. — Juventus aktualnie pauzuje, więc ma trochę czasu na odpoczynek — wzruszył ramionami, spoglądając w telefon, kiedy na ekranie pojawiła się nowa wiadomość. — Oh, akurat Was pozdrawia — uśmiechnął się lekko.

— Wspaniały przyjaciel — powiedział Luis, ale w jego głosie było coś, co kazało Lionelowi spojrzeć na niego i unieść brew. — Też go pozdrów — wymusił uśmiech, po czym odszedł od mężczyzny.

Leo westchnął cicho, odprowadzając wzrokiem Urugwajczyka. Cóż, po części rozumiał swoich przyjaciół i ich uprzedzenia. Zawsze stawali w jego obronie, kiedy groziło mu jakieś niebezpieczeństwo, szczególnie ze strony Realu Madryt i Cristiano, a teraz bez ogródek ogłaszali swoją przyjaźń. To mógł być dla nich szok, ale nie mieli przecież po sześć lat. Byli dorosłymi mężczyznami; powinni zrozumieć, że czasami sytuacje przybierały nieoczekiwany zwrot akcji, że ludzie się zmieniali.

   Z rozmyślania wyrwało go brzęczenie jego telefonu. Spojrzał w dół na ekran urządzenia, a jego twarz od razu się rozjaśniła, kiedy zobaczył imię Portugalczyka. Cristiano dzwonił na FaceTime, dlatego szybko postanowił opuścić szatnię swojego zespołu, który był na tyle głośno, aby Messi nie mógł się skupić na swoim kochanku, a przecież na tym mu zależało.

Wyszedł na korytarz, odchodząc nieco dalej od pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł i wreszcie odebrał połączenie. Momentalnie uśmiechnął się na widok Ronaldo.

— Wreszcie. Ile można było czekać? — parsknął starszy, również się uśmiechając.

— Wybacz, jestem po treningu i musiałem wyjść z szatni — wytłumaczył.

— Oh, czemu? Chciałem się przywitać z Twoimi przyjaciółmi.

Leo wywrócił oczami rozbawiony. Cristiano doskonale wiedział o tym, że jego najbliżsi niezbyt za nim przepadali, ale on sam nic sobie z tego nie robił. Zresztą, nigdy nie przejmował się tym, co inni o nim myśleli.

worldly lie; messi x ronaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz