~6~

36 4 3
                                    

POV Stella

Chodziliśmy już dobrych kilka godzin i nic nie znaleźliśmy. Wszystko mnie bolało i byłam strasznie głodna. Schowałam telefon do kieszeni i złapałam się za brwi.

- Co jest młoda? - spytał znudzonym tonem Scrouge zatrzymując się. Po chwili zrobili to tez inni.

- Jestem strasznie głodna i spragniona. - wymamrotałam, po czym na nich spojrzałam. - Może obiad? - zaproponowałam.

- Popieram. - powiedziała od razu Fiona.

Zaczęliśmy rozglądać się za jakąkolwiek knajpką, aż w końcu ujrzeliśmy jakąś restauracje. Poszliśmy do niej. Ja i tata, a Scourge i Fiona usiedliśmy przy osobnych stolikach. Ja i Tails zamówiliśmy makarony. Po kilku minutach już je dostaliśmy.

- Nareszcie nie musimy siedzieć z tamtymi idiotami. - oznajmił po chwili ,,lis". Ja jadłam posiłek w ciszy martwiąc się o mamę. Nie wiedziałam, ci się z nią dzieje, a nie chce, aby coś jej się stało. - Wszystko okej Stella? - zapytał.

- Tak. Po prostu... - zaczęłam, po czym popatrzyłam tacie w oczy. - co z mamą? - dokończyłam.

-  Nie jestem pewien. Najprawdopodobniej jest tu, bo była przy szmaragdach, a to raczej ich sprawka. - wytłumaczył tata. Pokiwałam głową wracając do jedzenia. Po chwili poczułam szczypanie oczu. Nie... nie teraz! Po sekundzie zaczęłam widzieć czerwoną ścieżkę do szmaragdu.

- Tato. - powiedziałam śmiertelnie poważnie.

- Stella mówiłem Ci coś o nazywaniu mnie tu ta... - urwał, gdy spojrzał na moje oczy. - Widzisz szmaragd? - bardziej stwierdził niż spytał.

- Tak, ale jak mamy teraz wyjść tak, aby tamci tego nie zauważyli? - zapytałam, po czym popatrzyłam na Scourge'a i Fionę, którzy przyglądali mi się zaskoczeni.

- Już chyba za późno. - oznajmił Tails, po czym położył na stoliku pieniądze i wybiegliśmy z restauracji. - Weź mnie za rękę i poleć do szmaragdu. Tamta dwójka i tak już wie o twoich mocach. To tylko kwestia czasu, aż zrozumieją, kim jesteś. - powiedział, na co przytaknęłam. Złapałam tatę i wzbiłam się w powietrze.

Zaczęłam lecieć czerwoną ścieżką po czym spojrzałam za nas. Ujrzałam goniącego nas Scourge'a trzymającego Fionę w stylu weselnym. Cholera...

Po kilku chwilach byliśmy już na miejscu. Wylądowałam na środku kółka. Nie umiem spin dasha, wiec muszę się skupić i wyciągnąć szmaragd mocą. Ja i Tails usłyszeliśmy za sobą dźwięk szybkiego biegu. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy tak dwójkę kryminalistów.

- Grajmy na czas. - wyszeptał mi na ucho tata. Pokiwałam lekko głową. Schowałam jedną rękę za plecami czekając, aż pojawi mi się w niej szmaragd.

- Może powiesz nam, kim ty tak naprawdę jesteś, hę? - zapytał ,,trochę" zirytowany Scourge. Popatrzyłam na tatę, który ruchem głowy pokazał mi, że mogę mówić. Eh. I tak by się dowiedzieli, co nie? Wyprostowałam się lekko i spojrzałam na nich z wyższością.

- Mówcie mi Stella ,,Trails" Prower. Córka Sany The Hedgehog i Tails'a Prowera. Przyszła strażniczka szmaragdów chaosu. Żyje w przyszłości oddalonej o 18 lat. - powiedziałam pewna siebie. Dwójka przed nami popatrzyła po sobie totalnie zszokowana i zbita z tropu. Chyba to do nich zbytnio nie doszło.

- Czekaj. To co ty tu robisz? - spytała po chwili Fiona.

- Nie powinno was to interesować. - odpowiedział za mnie tata.

- O tak, broń córeczki. - powiedział dziecinnym głosem Scourge, po czym on i jego dziewczyna zaczęli się śmiać. - Chętnie usłyszę, jak krzyczy z bólu. - dodał z grozą. Od razu po tym poczułam zimny przedmiot w mojej ręce. Bingo. Problem w tym, że mogę się teleportować w miejsca które znam, albo totalnie losowe. Przed tym mama mnie ostrzegała, że jak tak będę robić, to mogę trafić do lasu na kilka lat jak ona. No trudno. Zdam się na los

- Nawet się nie waż. - wysyczał przez zaciśnięte żeby tata. Zaczął wychodzić lekko na przód, lecz ja go złapałam i pokazałam szmaragd.

- Kontrola chaosu! - wykrzyczałam.

W ostatniej sekundzie poczułam, jak jeszcze tamta dwójka do mnie podbiega. Po chwili znaleźliśmy się w jakimś domu. Dość dużym. Bardzo dużym. Rozejrzałam się dookoła siebie, a w jakieś framudze drzwi dostrzegłam czwórkę osób. Jakiś chłopak z zielonymi włosami, obok mniejszy z rudymi i jeszcze dwie dziewczyny. Jedna z fioletowymi włosami z żółtą grzywką a druga szarymi włosami z niebieskimi pasemkami. Ci starsi wyglądali znajomo...

- Kim jesteście? - zapytała szarowłosa zakrywając ręką najmłodszego. Wystawiła druga rękę, dookoła której zaczęła formować się jakby raka śnieżna powłoka. Czekaj, czekaj...

- Shelie? - wyprzedził mnie tata, a dziewczyna gwałtownie opuściła rękę.

- Tails? - spytała lekko się uśmiechając. Chłopak podbiegł do niej mocno się do niej przytulając. Ja tez do nich podeszłam, bo nie chciałam stać obok tamtych kryminalistów, którzy fartem załapali się na teleportację.

- A ty to kto? - zapytał zielonowłosy.

- Stella ,,Trails" Prower. Jestem z przyszłości. - wytłumaczyłam po krótce. Tamci już wyglądali na lekko zaskoczonych.

- Okej... a tamci? - spytała po chwili Shel odrywając od siebie lisa.

- Shelie... nie poznajesz swojego dawnego kochanka? - parsknął ,,jeż", a dziewczynie mina od razu zrzedła.

- Scourge... - powiedziała bez entuzjazmu.

- Proszę, wyładniałaś. - stwierdził kładąc jej rękę na szyj. Ta jednak szybko ją odtrąciła. Fiona kaszlnęła teatralnie. - Ty jesteś ładniejsza, kotek. - dodał podbiegając do swojej dziewczyny.

- Chodźmy stad. - powiedziała.

- Oh, już. Ale najpierw... - zaczął, a ja po sekundzie poczułam jak pcha mnie na jakąś ścianę i wyrywa mu szmaragd. - Dzięki, smarkulo. - prychnął. Ciocia Shelie zaczęła w niego cisnąć soplami, ale ten pobiegł zabierając ze sobą Fionę.

- Stella! Wszystko ok? - zapytał tata podchodząc do mnie.

- Tak, jest dobrze. - odpowiedziałam wstając.

- I tyle ich widzieliśmy. Mam nadzieje. - powiedziała ciocia Shel.

- A kto to? - spytałam ciekawsko wskazując na chłopca.

- Krystian. To jego dom. - wytłumaczyła druga dziewczyna. Chyba to jest ciocia Melody.

- Em... ludzie? Jest z wami Sonic? - zapytał tata. Wszyscy zaczęli patrzeć ślepo w podłogę.

- Jest w pokoju za nami. Nieprzytomny. - powiedział po chwili Krystian.

Tails od razu się poderwał i wbiegł do pomieszczenia. Udałam się za nim. Ujrzałam tam wujka nieprzytomnego. Podeszliśmy do niego od razu.

- Jak to się stało? - spytałam zmartwiona. Ciocia Shelie zaczęła patrzeć w podłogę.

- To moja wina. - powiedziała. - To ja miałam oberwać, a on podstawił się pod ostrzał. Powinnam była być ostrożniejsza. - powiedziała, a wujek Manic lekko objął ją ramieniem.

- To nie twoja wina. Każdemu się zdarzy. Sonic po prostu ma naturę bohatera. Nie możemy tego zmienić, a nawet nie warto. Na pewno się obudzi. - zapewnił ją chłopak.

- Powinnam uważać na szmaragd... - wymamrotałam przygnębiona. - Gdybym go miała, mogłabym uleczyć wujka. A tak to mają go źli. Do kitu.

- Ej. - przerwała mi ciocia Melody. - On się obudzi, co nie? Przecież, już ,,umarł" nie raz. On się tak łatwo nie da. - stwierdziła posyłając mi mały uśmiech, który odwzajemniłam.

Potem zaczęliśmy gadać a przy okazji opowiedziałam swoją historie. W myślach miałam dwie prośby. Aby wujek się obudził, oraz aby mama była bezpieczna.

Inny światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz