~5~

32 4 0
                                    

~POV Melody~

Chodziliśmy w całkowitej ciszy. Patrzyliśmy na ludzi dookoła, a za to ci spoglądali na nas lekko zmieszani. No tak. Wszyscy dookoła mają normalne włosy, tymczasem u nas jest chyba większość kolorów tęczy. No trudno. Wchodziliśmy, do jakiś sklepów i uliczek. Panująca wśród nadchodzą zaczęła mnie nudzić.

- Słuchajcie... nic tu nie znajdziemy. Może przejdźmy się razem i porozmawiajmy jak ludzie. - zaproponowałam posyłając wszystkim uśmiech.

- Masz racje... - poparł mnie Sonic, który wyglądał na przygnębionego.

- Ej stary, co ci? - szturchnął go Manic.

- Martwię się o Sanę... nie tylko o nią, bo co z Tails'em? A jeśli Ivo ich złapał? - spanikował mój chłopak.

- Na pewno są bezpieczni... - zapewniłam przydając delikatnie herosa.

- Znam Sanę... jest silna, ale uparta. Nie da się... - stwierdziła Shelie.

- Masz racje. Nie możemy w nią wątpić, bo zapeszamy. - powiedział Sonic kładąc ręce na biodrach.

Ja i ,,jeż" wyszliśmy lekko do przodu. Widziałam po chłopaki, że ten ciagle jest trochę niespokojny i spięty. Położyłam mu rękę na ramieniu. Ten spojrzał na mnie, a ja posłałam mu promienny uśmiech, który ten szybko odwzajemnił.

- Będzie dobrze. - powiedziałam kojąco.

- Tak, wiem. Ale... - zaczął, jednak na chwile się zawahał. - sam nie wiem. Po prostu mam złe przeczucia. - dodał po chwili przegryzając dolną wargę. Pocałowałam go w policzek.

- Weź już nie marudź. - zaśmiałam się, co odbiło się na zielonookim.

Po kilku chwilach podbiegli do nas Manic i Shel. Zapytaliśmy ich co ich zatrzymało, a oni opowiedzieli nam, co się im chwilę temu przytrafiło. Przyjęliśmy to dość sceptycznie. Weszliśmy do jakiegoś sklepu z ubraniami, gdzie było pełno bluz z Sonic'iem. Ten zaczął się wymądrzać, że jest sławnym herosem. Eh. To jego ego. Rozejrzałam się i gdzieś zobaczyłam bluzę ze mną. Miło.

- Głodna jestem. - oznajmiłam przerywając mojemu chłopakowi swój monolog.

- Nie mamy pieniędzy. - odparł Manic. - Ale da się załatwić. - dodał szybko odchodząc.

Zaczekaliśmy kilka minut, aż nie wrócił brat mojego chłopaka z portfelem w ręce. Otworzył go przy nas, a ja otworzyłam oczy ze zdumienia. Kto nosi tyle kasy przy sobie?

- Manic, mówiłem Ci, że masz nie kraść. - powiedział poddenerwowany Sonic.

- Cicho, kidzie. - parsknął starszy. Mi zaczęło jeszcze bardziej burczeć z brzuchu.

- Chodźmy na to jedzenie... - wyjęczałam zirytowana.

Po chwili poszliśmy na pizzę. Jak dobrze, że istnieje w tym świecie... jednogłośnie do kasy podeszła Shelie. Zamówiła Margherite oraz po chili-dogu, co ucieszyło Sonic'a. Zaczęłam gadać z dziewczyną o głupotach, podśmiechując przy tym radośnie. Fajnie się z nią rozmawiało. Już wiem, czemu Sana ją polubiła gdy była młodsza.

Po zjedzeniu obiadu poszliśmy jeszcze się rozejrzeć. Po kilku minutach tułaczki stanęliśmy przed jakąś szkołą.

- Przypomniały mi się czasy szkoły... - zaśmiała się Shelie. - I moja dawna sympatia. - dodała, na co mina jej automatycznie zrzędła.

Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki ze środka budynku. Wbiegliśmy do niego szybko. Stanęliśmy jak wryci.

- Eggman! - krzyknęliśmy wszyscy naraz. Jego roboty niszczyły szkołę, atakowały kadrę nauczycielską oraz uczniów. Pierwszy w bój ruszył Sonic, jak to on.

- Mel, Shelie wyprowadźcie jak najwięcej ludzi. - rozkazał Manic, który pobiegł za swoim bratem. Shel zmieniła swoje buty na łyżwy i zaczęła zabierać ludzi jeżdżąc na jakieś lodowej ścieżce. Ja zdjęłam swojego wispowna z pleców (tak, ciągle tam był) i zaczęłam ratować jakieś dzieciaki. Kiedy wszystkich ewakuowałyśmy, pomogłyśmy chłopakom.

Rozwaliłam kilka robotów, które jak na Eggman'a były naprawdę silne. Pewnie zostało mu kilka modeli po wojnie i teraz je wykorzystał. Tylko, jak on je przetransportował na tą planetę?

- Mam na dzieję, że to ostatni. - powiedziałam przecierając ręką mokre od potu czoło.

- Ja też... - poparł mnie Sonic. Popatrzył na nas i otworzył szeroko oczy. Manic chciał coś powiedzieć, lecz ten mu przerwał.

- SHELIE UWAŻAJ! - wykrzyczał, po czym pobiegł za ,,wilczycę". Odwróciła się gwałtownie i ujrzałam, jak Sonic dostaję jakimś laserem. Poczułam, jakby moje nogi były z waty.

- Mój Boże! SONIC! - wydarłam się podbiegając do chłopaka. Ten wleciał mi nieprzytomny w ramiona. Położyłam go pod ścianą. - Błagam, obudź się... - wyszeptałam do niego. Do moich oczu naleciały łzy. Przed oczami pokazywał mi się obraz umierających rodziców. Już straciłam osoby dla mnie ważne. Nie mogę jeszcze stracić go.

- Hej! Szybko chodźcie! - ktoś do nas wykrzyczał. Obróciłam tam na chwilę głowę i ujrzałam chłopaka o rudych włosach. Mój wzrok jednak szybko wrócił do mojego chłopaka, którego Manic wziął za ręce i poszedł za dzieciakiem. Ja pognałam za nim, a Shelie zaczęła mnie pocieszać. Jeśli on umrze, to go ożywię, aby go osobiście ukatrupić.

Weszliśmy do jakiegoś bogatego domu. Rudzielec zaprowadził nas do jakieś sypialni i kazał położyć Sonic'a na łóżku.

- Jestem Krystian... - powiedział chłopak.

- Ja Manic. - odparł zielonowłosy uciskając ręką młodszego. - Ta w fioletowych włosach to Melody, a w szarych to Shelie.

- Miło was poznać. - uśmiechnął się przyjaźnie.

- Czemu na m pomogłeś? Co ty tam robiłeś?! Mogłeś zginąć! - zapytała ,,wilczyca".

- Spokojnie. - Krystian wstawił ręce w geście obronnym.

- Tak czy inaczej, dzięki za pomoc. - podziękowałam, siląc się na niewielki uśmiech. Tamci zaczęli rozmawiać, jednak ja ich zbytnio nie słuchałam. Siedziałam na krańcu łóżka, trzymałam Sonic'a za rękę i patrzyłam na jego zamknięte powieki w nadziej, że te zaraz się otworzą. Po chwili usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięki i oślepiło nas delikatne światło. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Czekaj no. CO DO...

Inny światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz