~15~

34 5 0
                                        


~POV Amy~

Weszliśmy do mieszkania prawie niezauważalnie, bo Manic znowu potknął się o dywan. Na szczęście się nie wywalił, bo Shel też by ucierpiała. Po chwili weszliśmy do środka naszego tymczasowego lokum.

- Daj Shelie na kanapę, byśmy mogli monitorować jej stan. - zaproponowałam.

Manic szybko wykonał polecenie, po czym ja razem z kilkoma osobami podeszliśmy do Shelie. Miała na rękach takie jakby ,,znaczki" lodowe, za to cała jej skóra była pokryta mrozem taki, jak widać w zimę na oknach lub szybach od samochodu. Przyłożyłam jej rękę do czoła i poczułam, że była cała lodowata. Aż lekko się wzdrygnęłam.

- Nie warujcie tak nad nią, dajcie jej luz. - zaproponował Knux siadając na krześle przy stole. Melody i Rouge poszły zrobić obiadokolację a pomiędzy nami zapadła cisza, którą przerwał Espio.

- Słuchamy. - powiedział chyba do Sany.

- Może wam to opowiem. - zaproponowała, a ja na nią spojrzałam. Kiedy się przeteleportowałam, jeśli można to tak nazwać. Widziałam tylko jasne światło i poczułam zderzenie z drzewem. - zaczęła. - Obudziłam się w jakimś pokoju, nic nie pamiętając. W lustrze zobaczyłam, że wyglądam, jak wyglądam, po czym wszedł jajcarz. Nagadał mi, że jesteśmy wspólnikami, partnerami. Powiedziałam mu, że muszę się zastanowić. Po paru minutach wyszłam z pokoju i go szukałam. Weszłam do pokoju, gdzie był. Ucieszył się i przedstawił was jako moich największych wrogów. Na ciebie Espio kazał uważać najbardziej, ponieważ jesteś detektywem. Pokazał mi jeszcze Fionę i Scrouge'a mówiąc, że są nieszkodliwi. 

 - Uwierzyłaś mu? - zapytał Tails siedzący obok Stelli na podłodze.

Manic siedział obok Shelie trzymając ją za rękę. Ja kontrolowałam stan ,,wilczycy" razem z Sonią, a Sonic, Shadow i Knuckles słuchali rozmowy Espia i Sany.  

- Niestety tak. Wtedy wydawało mi się to bardzo wiarygodne. - odpowiedziała z nutką wstydu w głosie. 

 - Mów dalej. - oznajmił detektyw. 

- Przez jakiś czas śledziłam was. Później miałam jakoś zdobyć wasze zaufanie. Eggman wysłał na mnie tego wielkiego robota. Nawet wtedy miałam wątpliwości czy na pewno jesteśmy partnerami. Wtedy na pomoc przyszliście wy. Dalej już znacie. - stwierdziła. Nastała cisza. 

Zerknęłam na Espia, miał zamknięte oczy. Miałam nadzieję, że nic głupiego nie palnie, bo podczas wojny pomiędzy nim i Vektorem, a Saną często dochodziło do jakichś sprzeczek i często sobie dogryzali. Nigdy nie rozumiałam, czemu się nie lubią. Po chwili kameleon głośno westchnął. 

 - Sana. - odezwał się po chwili ciszy. Ta się wyprostowała, obdarzając go czujnym spojrzeniem. - Wierzę ci. Ale pamiętaj, mama cię na oku. - potargał jej włosy, lekko się śmiejąc. - Ważne, że już jesteś z nami. - dodał, czym mnie pozytywnie zaskoczył.

- Dzięki. - odparła z uśmiechem. 

Potem tamci zaczęli rozmawiać, a ja skupiłam się na opiece nad Shel. Zastanawiałam się czemu akurat teraz nagle jej moc tak ,,wybuchła". Może te pierścienie jakoś ograniczały jej moc a teraz po prostu to, co tłumiły, się wydostało? Sama nie wiem trzeba by było się Tailsa zapytać, bo to on je zrobił i Shel czy już wcześniej jakoś dziwnie się czuła.

- Jedzenie. - powiedziała Rouge, a wszyscy momentalnie zerwali się do stołu.

- Amy chodź, zjedz. Jak odstąpisz ją na parę minut to nic się nie stanie. - powiedział Shadow.

- Dobrze. - zgodziłam się, po czym usiadłam z nimi i zaczęłam jeść.

- Chili.  Dogi. - stwierdziła Sana z iskierkami w oczach.

- Kto pierwszy? - zaproponował Sonic.

- Jasne. - rzuciła San z chytrym uśmieszkiem. Po tym zaczęli bardzo, bardzo szybko jeść. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, po czym wzięłam kolejnego gryza posiłku. Po chwili obydwoje skończyli, ale jednak chłopak jak zawsze szybciej.

- Zawsze o krok przed tobą. - zaśmiał się z pełną buzią, czochrając ją po głowie. Niebieskowłosa z naburmuszoną miną przełknęła to co miała w ustach.  Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

- Stare dobre czasy się przypominają. - stwierdził Knuckles, z czym każdy się zgodził.

- Manic...? - usłyszeliśmy cichy i zachrypnięty głos, przez co każdy z nas gwałtownie spojrzał na Shel. Miała lekko przymrużone oczy, ale jej skórę nadal pokrywał mróz.

- Shelie. - stwierdził zielonowłosy, szybko do niej podchodząc. - Jak się czujesz? - zapytał.

- N-nie jest źle, a-ale nie mam na nic siły. - odpowiedziała.

- Odpoczywaj. - poleciłam szybko. - Zjesz? - dopytałam, na co ta lekko pokiwała głową.

- Wszystko się układa. - powiedziała Sonia.

- Bądźmy dobrej myśli. - dodał Tails.

- Manic, umiesz trafić do mojej buzi? - spytała z pretensją Shel spoglądając na wspomnianego mężczyznę. Po chwili ta zaczęła się śmiać, co się na nas odbiło. Zapowiadał się miły i ciekawy wieczór.

Inny światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz