— W sumie to co...
— Mam pomysł!
Spojrzałem na Louisa z przerażeniem, kiedy zaczął się kierować w stronę kuchni. Podniosłem się i ruszyłem za nim.
— Nie jestem pewny tego — powiedziałem. — Chcesz coś ugotować? Dobrze wiesz, że ty i kuchnia... No wiesz. Nie lubicie się.
— Chciałem wziąć ulotki z szufladami. Chciałem zamówić — zaśmiał się, a mi spadł kamień z serca. — A ty co myślałeś? Nie chcę cię narazić na utratę życia. Kuchnia włoska czy jakaś inna?
— Chińska. Weź mi kurczaka w sosie mandarynkowym i frytki. Dwie porcje frytek.
— Skąd wiesz, że to tam będzie?
— Trzymasz ulotkę z mojej ulubionej chińskiej restauracji. Tam to będzie.
Poszedłem do salonu i włączyłem kolejny odcinek serialu, który zaczęliśmy oglądać.
— Zatrzymaj! Przyniosę tylko picie i jestem!
Westchnąłem i zatrzymałem odcinek. Zdążyłem ułożyć się wygodnie na kanapie i owinąć kocem, i dopiero wtedy Louis przyszedł.
— Mogę już włączyć? — zapytałem. — Chcę się dowiedzieć, co będzie dalej.
— Oglądałeś to już milion razy.
— Ale jak zaczynam od nowa, to zawsze zapominam wszystko.
Włączyłem i odwróciłem się w stronę telewizora. Poczułem, jak Louis przylega do mojego boku i kładzie głowę na ramieniu. Za każdym razem ta pozycja wydawała się coraz bardziej przyjemniejsza. Może nawet nie powinienem czuć fikołków w brzuchu i przyjemnego mrowienia w miejscach, w które mnie dotykał, ale to było zbyt silniejsze ode mnie.
Nie skupiłem się na odcinku. Nie potrafiłem. Louis wiercił się na swoim miejscu i w końcu (może ku jego uldze) jego głowa wylądowała na moich udach, a ja musiałem usiąść normalnie. Trzy odcinki później przyszła nasza kolacja, więc musiał wstać. Odetchnąłem i przymknąłem na chwilę oczy. Jak nie oszaleć w jego towarzystwie?!
— Dorzucili jeszcze białą herbatę.
— Może raczej ty zamówiłeś, bo wiesz, że ją lubię. Dziękuję.
Przyjąłem od niego swoje zamówienie i zaburczało mi w brzuchu. To wszystko obłędnie pachniało. Tym razem próbowałem oglądać ze skupieniem, ale zastanawiała mnie jedna rzecz. A właściwie coś ważnego.
— Louis?
— Hm? Co jest? — zapytał. — O co chodzi?
— Chciałem ci się zapytać, czy... Pamiętasz swój bal?
— Bal? Nie byłem. Napisałem egzaminy i wyjechałem do Stanów. Kariera się rozwijała, musiałem nagrać płytę, przygotować się do trasy. To stare dzieje — powiedział, ale zobaczyłem ten blask smutku w jego oczach.
— Było to 4 lata temu, to nie stare dzieje. Nie mogłeś zostać?
— Nie mogłem. Moja mama też nad tym ubolewała, że nie zaprosiłem jakiejś dziewczyny, że nie miała zdjęć mnie w garniturze. Możesz się zapytać Liama, jak na tym jest. On był.
— Jego nie lubię — przyznałem ze śmiechem. — Zapytałem, bo... Nie wiem, czy wiesz, ale w już w tym roku będę pisał egzaminy, a po nich jest ten bal i...
— Jeśli chcesz, to czemu masz nie iść? Podobno świetna zabawa, nie za długo.
— Louis! Nie przerywaj mi proszę — powiedziałem. — Chodziło mi o to, że... Czy nie chciałbyś iść ze mną? To dopiero za parę miesięcy.
— Och, o to chodziło.
Zapanowała między nami długa cisza, a ja zastanawiałem się, po co się odzywałem. Chciałem zacząć go przepraszać, za to, że go chciałem zaprosić, ale odezwał się pierwszy.
— Nie mógłbym ci odmówić. Szczególnie, że wiem, że chcesz iść. Jednak chcę wiedzieć, zanim się zgodzę, czy wiesz jakie mogą być konsekwencje?
— Wiem. Jestem na to gotowy, Louis. Nie ukrywamy naszej znajomości długo, ale i tak pewnie to wszystko wyjdzie na wierzch. Za niedługo czy na balu, wszystko mi jedno. Nie chcę znowu wchodzić tylnym wejściem do restauracji i jeść w opustoszałej sali oraz z kelnerami, którzy skakali wokół nas jak kangury.
— Właśnie to chciałem usłyszeć. Z chęcią pójdę z tobą na bal, Harry.
CZYTASZ
village love story (larry) ✔
FanficCo zrobić jeśli jakiś Louis niszczy ci cały czas wioskę w coin master? Harry Styles - osiemnastolatek z wielkimi marzeniami, celami i uzależnieniem od coin master, twittera i muzyki. Pewnego dnia trafia na tweeta pewnego Louisa, który chwali się, że...