Poznanie

301 22 32
                                    

*Nasze bohaterki mają po 3 lata*

Pov. Adora

Próbowałam spać ale krople deszczu uderzające w szyby, z głośnym hukiem przeszkadzały mi w tym. Miałam dodatkowo wrażenie, że co jakiś czas słyszę płaczliwe miałczenie. W końcu wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Szalała przeraźliwa burza ale się nie bałam. Shadow weawer uczyła mnie, że porządny żołnierz nie boji sie niczego. A tymbardziej burzy. Mówi, że boją się tchórze ale myślę, że to nie prawda. Każdy ma prawo się czegoś bać i to nie oznaka słabości.
Znowu miałknięcie. Zaniepokoiłam się tym i bardziej dokładnie przeczesałam teren wzrokiem. Niestety nic nie zauważyłam. Martwiłam się ale opiekunka zabrania mi chodzić po strefie trwogi. Tylko przez okno mogę zobaczyć jakie ogromne jest te terytorium. W znacznej części naszej bazy nigdy nie byłam. Tym bardziej kobieta nie zgodziłaby się abym wychodziła sama na zewnątrz w czasie takiej ulewy. Wróciłam więc na łóżko, siadajac chwilę w bezruchu.

-adora musisz tam pójść, jakiś kotek może potrzebuje twojej pomocy - powiedziałam sama do siebie. Musiałam złamać zakaz, nie było innej obcji.

Powoli podeszłam do drzwi. Delikatnie je uchyliłam wyciągając głowę na zewnątrz. Pusto. Ale też ciemno. Trochę się bałam patrząc w ciemny korytarz, który oświetlało tylko delikatne czerwone światło.

-dobra dasz radę - szepnęłam.

Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie ostrożnym krokiem. Szłam jak na szpilkach bojąc się, że ktoś mnie zauważy. Nie wiem czy gorsze byłoby to, że przyłapaliby mnie czy, że przeraziłabym się na śmierć.

Nie do końca znałam drogę. Ale podążałam według intuicji. W końcu znalazłam się na pocztaku schodów. Zeszłam bardzo ostrożnie, uważając aby z nich nie spaść. Nie było to łatwe prawie nie widząc gdzie stawiam stopy. Jednak po jakimś czasie moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i widziałam już trochę lepiej. Trafiłam do wielkiej hali, która wydawała się przerażająca w braku oświetlenia. Do moich uszu dobiegało głośne uderzanie deszczu o blaszany dach. Szybko pobiegłam do wyjścia, bo chciałam stąd jak najszybciej wyjść. Na szczęście zauważyłam parasol na ziemi. Podniosłam go szybkim ruchem i już miałam wychodzić na zewnątrz, gdy ukazał się mały problem. Zapomniałam, że drzwi są na kod. Uderzyłam dłonią w czoło zrezygnowana. Widziałam raz jak opiekunka wpisywała kod i starałam się uważnie przypatrzeć ale czy pamiętam?

-masz jedną próbę, bo za drugą nieudaną jest wysyłana wiadomość do centrali - powiedziałam znów sama do siebie. Podsunęłam sobie skrzynie aby dosięgnąć do panelu. Wahając się wpisałam cyferki i ku mojemu zdziwieniu ekran zaświecił się na zielono. Drzwi się otworzyły, a ja uradowana wyszłam przez nie otwierając parasol - jednak mam dobrą pamięć - pochwaliłam się

Bardzo wiało i musiałam mocno trzymać parasolkę, aby nie odfrunęła. Wątpliwie zaczęłam przechadzać się pomiędzy porozrzucanymi śmieciami. Próbowałam znów usłyszeć miałczenie ale słychać było tylko deszcz.

-halo? - powiedziałam cicho - kotku odezwij się, przyszłam po ciebie - tym razem dodałam głośniej

Nie usłyszałam odpowiedzi. Spojrzałam w górę, znajdowałam się pod moim pokojem. To powinno być gdzieś tutaj.

-szkoda, że nie wzięłam latarki - mruknęłam

Nagle podskoczyłam, gdy usłyszałam kichnięcie. Podbiegłam do tego miejsca, a zastałam tam tylko kartonik. Chwilę przyglądałam mu się

-hejj, chowasz się tutaj? - spytałam przyjaźnie

Po chwili z kartonu wychyliła się głowa małego koto- człowieka. Jejuuu jaki słodki. Patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. Uklękłam powoli podstawiając parasol nad nią, przez co krople deszczu moczyły teraz moje ubranie.

-co ty robisz? Będziesz mokra. - powiedziała zachrypniętym głosem

-to nie ważne, ty jesteś cała przemoczona - odpowiedziałam troskliwie - jestem adora, a ty?

-catra

-chodź catra, idziemy stąd - wyciągnęłam do niej rękę

-ja.. Nie mogę iść do środka - szepnęła spuszczając wzrok

-jak to, dlaczego? - zdziwiłam się

-rano rozdarłam łóżko pazurami, a shadow weawer nakrzyczała na mnie i wyrzuciła na dwór. Mówiła, że mam nie wracać, a.. to było... niechcący - jąkała się przez płacz. Było mi jej tak szkoda. Ale jak to shadow weawer mogła zrobić coś takiego?

-ja wierzę, że tego nie chciałaś. Chodź ze mną do środka. Później z nia porozmawiam. - znów wyciągnęłam zachęcająco rękę. Popatrzyła na mnie niepewnie - ja cię nie zostawię, pomogę Ci - uśmiechnęłam się

Chwyciła moją dłoń i wyszła z pudełka stając obok mnie pod parasolem. Objęłam ją jedną ręką, aby choć trochę ją ogrzać i ruszyłyśmy w kierunku, z którego przybyłam. Zauważyłam, że miała ubraną naszą hordzią koszulkę. Jak to możliwe, że nigdy jej nie poznałam? Chociaż może to nie dziwne, skoro shadow nie pozwala mi się kolegować z innymi. Jedyni, na których dała przyzwolenie to kyle, lonnie i rogerio. Lubię ich ale czuję, że do nich nie pasuje. Oni w trójkę są blisko, ja jestem ta czwarta.
Wpisałam kod i drzwi się otworzyły. Dziewczynka popatrzyła na mnie zdziwiona ale nic nie powiedziała. Uśmiechnęłam się zwycięsko pod nosem. Gdy weszłyśmy do środka nagle poczułam uścisk. Mój kotek się do mnie przytulił

-dziękuję - wyszeptała

-ktoś zapragnął czułości? - zaśmiałam się

-ale to wcale nie dlatego, że cię lubię - odsunęła się ode mnie

Patrzyłam na nią uśmiechnięta od ucha do ucha. Sama nie wiem co mnie tak cieszyło. Catra poprostu była przeurocza.

-zaprzyjaźnimy się? - spytałam ale zauważyłam zawahanie w jej oczach - nie dam cię więcej skrzywdzić shadow weawer - dodałam

-obiecujesz?

-obiecuje.

Co to miłość? || dorastanie catradoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz