XIV

106 14 18
                                    

Pov. Adora

Minęło kilka dni odkąd Shadow nas wypuściła. Siedziałyśmy tam może z dwa dni, dostając przy tym jedną porcję jedzenia dziennie. Ale dałyśmy radę. Nie żałuję, że spędziłyśmy tam czas. Potrzebowałyśmy trochę pobyć we dwójkę. Naprawić wszystko i zintegrować się. Przez kłótnie zdążyłyśmy zatęsknić, więc to tylko nam pomogło. Nie robiłyśmy nic specjalnego. Nie wiele można robić w pustym pokoju. Większość czasu po prostu gadałyśmy i leżałyśmy przytulone do siebie. Było bardzo miło. Mimo, że to miała być kara, to dla mnie nie była.

Od tego czasu jesteśmy z catrą blisko. Nie to żebyśmy wcześniej nie były ale teraz trochę w innym sensie. Częściej przytulamy się, co dawno się nie zdarzało. Od kiedy trochę podrosłyśmy dziewczyna wciąż unikała czułości. Bolało mnie to ale przyzwyczaiłam się. Jednak wolę, gdy jest tak jak teraz.

****

Otworzyłam oczy słysząc huk otwieranych drzwi. Zwróciłam wzrok w stronę wejścia do pokoju.

-dzisiaj treningu nie ma - powiedziała weaver - odbędą się badania, a w tym roku wasza grupa będzie szczepiona. Bądźcie gotowe w lecznicy za godzinę

Poczułam, że sierść catry, którą obejmuję nastroszyła się

-wciąż boisz się szczepienia? - spytałam z troską

-ja? Pff skąd - oburzyła się - ja się niczego nie boję - odwróciła się tyłem do mnie udając, że śpi

-wiesz, że nie ma czego się wstydzić? Mi możesz przecież powiedzieć

-nie ma o czym mówić

Wiedziałam, że to nie prawda. Od małego panicznie bała się igieł. Gdy przychodziła pora szczepienia, pielęgniarka zawsze kończyła cała w zadrapaniach. Jakby walczyła z wielką pumą w lesie. A to był tylko mały kotek bojący się igły. Zaśmiałam się na samą myśl

-skoro tak, to pójdziesz sama? Ja się spóźnię, zrobię sobie trening - oczywiście to nie prawda, chciałam tylko się z nią podroczyć

-co? Nie! - odwróciła się z powrotem w moją stronę chwytając moją dłoń - znaczyyy... - zawstydziła się - zawsze będzie raźniej jak będziesz ze mną

-ale po co skoro się nie boisz? - uniosłam brew, śmiejąc się cicho

-boo tak - burknęła rumieniąc się

-oj no dobrze już, pójdę z tobą - pogłaskałam ją po głowie jak kotka - ale wcale nie dlatego, że się boisz - puściłam jej oczko chcąc ją wkurzyć

-wcale się nie boję!

-no przecież mówię - wybuchnęłam śmiechem

-obrażam się na ciebie - znów odwróciła się do mnie plecami

-jak tam chcesz - powiedziałam po czym objęłam ją od tyłu przyciągając do siebie

-co ty robisz? - mruknęła

-podobno jesteś obrażona, nie mów do mnie - zachichotałam wtulając się w nią. Zamknęłam oczy i wzięłam oddech wciągając zapach jej włosów

*****

Stałyśmy w kolejce na korytarzu i właśnie osoba przed nami weszła do gabinetu. Widziałam, że catra bardzo się stresowała. Zaciskała dłonie mocno w pieści przez co bałam się, że przebije sobie skórę pazurami.

-hejj spokojnie - chwyciłam ją za rękę na co ona szybko ją wyrwała

-muszę iść do łazienki, chodź - pociągnęła mnie za sobą

Zyskując trochę czasu wcale nie przestanie się bać ale niech jej już będzie. Wyszłyśmy z kolejki zmierzając do toalety. Czekałam na nią przed drzwiami. Długo nie wychodziła więc zaczęłam się martwić

-catra? - zapukałam

-hm?

-wszystko okej?

-tak, jest dobrze - odpowiedziała ale nie słyszałam przekonania w jej głosie

Zastanawiałam się co zrobić. Nie chciałam żeby się bała

-mogę wejść? - spytałam

Czekałam chwilę na odpowiedź, aż w końcu się zgodziła. Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Zobaczyłam ją opierającą się o umywalkę ze spuszczoną głową.

-catra... Naprawdę, nie ma czego się obawiać. Dasz radę, będę z tobą - podeszłam do niej przytulając od tyłu

-zostaw mnie. - powiedziała

Zdziwiłam się ale posłusznie odsunęłam się od niej

-to taki wstyd bać się szczepienia - zasłoniła twarz dłońmi. Zauważyłam, że trzęsą jej się ręce - jak dobry żołnierz może bać się czegoś takiego. Pewnie będziesz wstydzić się ze mną zadawać

-nie mów tak, to żaden wstyd. Każdy ma prawo się czegoś bać. - podeszłam ostrożnie bliżej - czemu wierzysz we wpajane nam wartości przez Shadow weaver? Każdy się czegoś boi, ona na pewno też. I to nic złego.

-no tak adora ale igły!? - rozłożyła ręce dodając powagi całej sytuacji

Spojrzałam na jej dłonie i w tym momencie poczułam straszny niepokój w środku. Było tak jak się obawiałam, pazurami przebiła sobie skórę aż do krwi. Podeszłam do niej jeszcze bliżej, ta patrzyła zdezorientowana na to co robię. Chwyciłam ją za nadgarstki

-ja boję się tego, że coś sobie zrobisz - odwróciłam jej ręce środkiem dłoni do góry. Przeniosłam wzrok na jej twarz - proszę następnym razem zrzuć to na mnie, a nie duś w sobie. - po chwili wyrwała ręce z mojego uścisku chowając je za plecami.

-to nic takiego.. - mruknęła

Westchnęłam. Usiadłam na ziemi podpierając plecy o ścianę

-wiesz czego jeszcze się boję? - zagadnęłam. Ona jednak nie spojrzała na mnie. Zaczęłam dalej mówić - pająków, duchów, pierwszej misji na zewnątrz, wojny, przyszłości - spoglądnęła na mnie - a najbardziej boję się, że cię stracę. Nigdy bym tego nie przeżyła, naprawdę

Podeszła siadając obok mnie w ciszy. Spojrzałam na nią i położyłam dłoń na jej kolanie. Nagle zaczęła się śmiać

-naprawę boisz się duchów? Przecież one nie istnieją

-ejj - popchnęłam ją - a skąd wiesz, że nie? - również się zaśmiałam. Miło widzieć, że znów się uśmiecha. Cieszę się, że chociaż trochę dodałam jej otuchy

Wróciłyśmy na korytarz lecznicy. W kolejce została tylko jedna osoba. Stanęłyśmy za nią

-poradzisz sobie? - spytałam

-tak, jeśli będziesz przy mnie to poradzę sobie ze wszystkim

Uśmiechnęłam się.
Po chwili była nasza kolej, weszłyśmy razem do gabinetu. Przez cały czas trzymałam catre za rękę. Bardzo martwiły mnie te rany na jej dłoniach ale tym zajmiemy się później. Pielęgniarka znała się na swojej robocie i zaraz było po strachu. Później była moja kolej. Żeby dodać jej otuchy i nie czuła się słaba również złapałam ją za rękę. Spojrzała na mnie pytająco ale uśmiechnęła się ciepło.
Zauważyłam na komodzie naklejki dla dzieci. Wsunęłam jedną do kieszeni niepostrzeżenie. Podziękowałyśmy pielęgniarce wychodząc z gabinetu.
Wróciwszy do pokoju usiadłyśmy na moim łóżku. Wyciągnęłam z kieszeni naklejkę i przykleiłam na koszulkę catry

-mój dzielny pacjent - uśmiechnęłam się, a dziewczyna delikatnie się zarumieniła

Co to miłość? || dorastanie catradoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz